Kinga Rusin: "Dobrze jest jak jest"
Wszystko u niej jest ostatnio „nowe”. Nowe mieszkanie, nowy styl, nowa pasja i nowe telewizyjne wyzwanie. W marcu skończy 40 lat. Więc skoro przełom, to może też... nowe życie?
Kostium był piaskowoszary. Eleganckie spodnie w kant. Marynarka z patką. Wnikliwi widzowie telewizyjnej Jedynki sprzed kilkunastu lat pewnie go jeszcze pamiętają. Kinga Rusin wielokrotnie zapowiadała w nim program, ze dwa razy pojawiła się w nim na jakiejś imprezie, wystąpił w sesji zdjęciowej do jednego z magazynów. Kupiła go w 1993 roku w Modzie Polskiej na Ordynackiej, gdzie wówczas ubierały się krajowe elegantki. I to za pierwszą telewizyjną pensję! Potem moda się zmieniała, życie się zmieniało, świat się zmieniał, a on bezczelnie przez 17 lat wisiał nietykalny w szafie.
Odkryła go przypadkiem, kilka miesięcy temu, gdy wertowała szafy przed przeprowadzką do nowego domu. Choć bez sentymentu spakowała torby niemodnych ubrań, tym razem się zawahała. Na taczki z nim – pomyślała – czy zachować na pamiątkę? Starsza córka Pola spojrzała na nią spod byka. „Jak go zostawisz – powiedziała – to w ciebie zwątpię”.
To ją zastanowiło. Czy warto pielęgnować przeszłość, czy skupić się na jutrze? I tak kostium poszedł do lamusa. Jak niewygodne wspomnienie, wyrzut sumienia, zbędny bagaż.
***
Kilka lat zajęło Kindze przemeblowanie życia, odcięcie się od przeszłości, analiza samej siebie, zbudowanie „nowej ja”. Psychologowie twierdzą, że mieszkanie jest odzwierciedleniem naszej duszy. I jeśli tak jest w rzeczywistości, to 40-letnia dziś Kinga wciąż jest jak tabula rasa, niezapisana kartka, otwarta na wszystko, co przed nią.
Bo nowe mieszkanie Kingi i jej córek jest jakby niedokończone. Ma cudowną zaletę nowych wnętrz, których jeszcze nie zaśmieciło życie. Ascetyczne i minimalistyczne. Eleganckie i szalone zarazem. Białe ściany, na jednej z nich, w salonie, gigantyczna biblioteka z książkami i drabiną. Trzyma się na ścianie wbrew prawom grawitacji. Szerokie kanapy, storczyki w...