
Ale najpierw on musiał sobie poradzić z „demonami przeszłości”. Dla siebie, Edyty i córeczki, która wkrótce przyjdzie na świat.
– Czarek, Edyta jest w ciąży, a to Ty chodzisz co chwila do toalety. Z nerwów?
Cezary Pazura: Aż tak widać? (śmiech). W medycynie jest takie określenie, że gdy jest się z kimś bardzo blisko, to odczucia tej osoby przechodzą na drugą. Jeżeli więc kobieta jest w ciąży, mężczyzna ma podobne objawy.
– Masz poranne nudności?
Cezary Pazura: Zawsze. (Oboje się śmieją)
Edyta Zając: Bardzo późno zorientowaliśmy się, że jesteśmy w ciąży, bo organizm chciał mnie oszukać.
Cezary Pazura: Nie nabrałem nawet podejrzeń, gdy jechaliśmy za miasto i Edy≠cia prosiła, żebym tak często nie hamował, bo robi się jej niedobrze.
Edyta Zając: Sądziłam, że to od zapachu napoju energetyzującego, którym Czarek czasem się wzmacnia, prowadząc samochód. Pomyślałam też, że może nabawiłam się choroby lokomocyjnej. Ale to dziwne zachorować nagle w wieku 20 lat. Coś tu było nie tak.
Cezary Pazura: Czekaliśmy na ten moment, a kiedy nastąpił, wszystko było inaczej, niż to sobie wyobrażaliśmy.
– Powinna być kolacja przy świecach? Ona w wieczorowej sukni, on w smokingu i upragnione słowa: „Będziesz tatą”?
Edyta Zając: Tymczasem pierwsza zorientowała się pani Ewa, która pomaga nam w pracach domowych. „Edycia, jesteś w ciąży”, powiedziała. Postanowiłam więc zrobić test, ale odwlekałam to.
– Dlaczego? Nie byłaś ciekawa, co wykaże?
Edyta Zając: Byłam przekonana, że będzie ujemny. Wcześniej, gdy tylko o jeden dzień spóźniał mi się okres, biegłam do apteki. Teraz więc mówiłam sobie: może sprawdzę jutro, może pojutrze.
Cezary Pazura: Bo o dziecko staraliśmy się praktycznie od początku. A kiedy okazało się, że z dobrym skutkiem, to i tak było to dla nas zaskoczeniem. Akurat wtedy musiałem wyjechać. Edycia została w Warszawie. Zadzwoniła do mnie na komórkę…
– Nie powiesz mi, że tę wielką nowinę obwieściła Ci przez telefon?!
Cezary Pazura: Ale tak właśnie było! Rzadko się rozstajemy. Nawet jak gdzieś wyjeżdżam, staram się na noc wrócić do domu. Tego wieczoru prowadziłem dużą imprezę daleko od Warszawy. Edycia została więc sama. Omawiam z organizatorami mój występ, przebieram się, za chwilę mam wyjść na estradę, a tu dzwoni telefon. Mówię: „Kochanie, nie mogę teraz rozmawiać, oddzwonię za pięć minut”. Rozłączam się i za sekundę dostaję SMS-a: „Zadzwoń teraz!!!”. No nie, myślę, musiało się coś stać, zwłaszcza że w tekście wiadomości nie było znanej buźki, jakie zwykle sobie posyłamy. Było sucho, kategorycznie.
– Pomyślałeś, że dzieje się coś złego?
Cezary Pazura: Pomyślałem, że znowu o nas napisali jakieś brednie i Edycia się zdenerwowała. Dzwonię więc, żeby ją uspokoić, a ona jednym ciągiem mówi: „Zrobiłamtestjestpozytywny”, ja na to: „Ależ, Edyciu, co ty mówisz?”. Ona: „Zrobiłamdwatestyidrugiteżjestpozytywny”.
– Co czuje facet w takim momencie?
Cezary Pazura: Dumę, radość, ulgę… Wszystko naraz. To taka uczuciowa rewolucja. Dopiero gdy odłożyłem słuchawkę, zaczęło do mnie docierać, co się stało. W garderobie był ze mną mój agent. Dziwnie na mnie patrzył, bo zacząłem chodzić od ściany do ściany. Dostałem dawkę tak niesamowitej energii, że musiałem ją rozładować. Mówię do niego: „Przynieś setę, najszybciej jak możesz”. On wie, że ja nie piję, więc wypalił od razu z szelmowskim uśmieszkiem: „Co? Edycia w ciąży?”. To było dokładnie 7 listopada 2008 roku. Nic nie pamiętam ze swojego występu.
Edyta Zając: Dzwonił do mnie co 15 minut. Był podekscytowany. Wyobrażałam sobie, że zaproszę Czarusia do restauracji albo sama coś ugotuję i wtedy mu powiem. Ale jak się wie, to nie można spokojnie usiedzieć.
Cezary Pazura: Nasi przyjaciele, którzy mają małe dzieci, opowiadali o kolacji, przy której, już przy szampanie, ona daje mu malutkie buciki i wynik testu.
Edyta Zając: A ja nie umiałam zatrzymać tej informacji dla siebie tak długo.
Cezary Pazura: Bo to jak z wygraną w totolotka. Myślisz sobie: Jak wygram, zachowam to w tajemnicy. Zrobię wszystkim niespodziankę. Kupię prezenty itd. Ale pewnie od razu zacząłbym skakać z radości, zadzwoniłbym do rodziców, kolegów. Z dzieckiem podobnie. Dla mnie to główna wygrana na loterii. Nie dziwię się więc Edytce, że tej radości nie mogła zatrzymać ani przez chwilę dla siebie. Musiała się nią ze mną podzielić. Tym bardziej że była sam na sam z tym cudownym paseczkiem.
Edyta Zając: Potem pojechałam do sklepu, kupiłam białe buciki i włożyłam je do pudełka razem z testem.
Cezary Pazura: Czekało na mnie, obwiązane piękną kokardą. Jak wróciłem z występów, była głęboka noc. W przedpokoju paliło się światło. Cały dom był oświetlony. Spojrzałem na test i przyszło mi do głowy, że to bardzo cienki paseczek papieru, a jakie robi wrażenie! A swoją drogą, jak wy, kobiety, wykonujecie ten test, żeby było „higienicznie”?
– To babska tajemnica, he, he. Jaka była pierwsza noc przyszłych rodziców?
Edyta Zając: (uśmiecha się) Nie zmrużyliśmy oka.
Cezary Pazura: Była niesamowita. A jak już zasnęliśmy o trzeciej lub czwartej nad ranem, miałem dziwny sen.
– Możesz zdradzić jaki to był sen?
Cezary Pazura: Można powiedzieć, proroczy. Byłem w nim spętany sznurami, jakby od słuchawek telefonicznych. Nie mogłem ich rozplątać. Czułem, że się duszę, zrobiłem więc nieprawdopodobny wysiłek i rozerwałem pęta. Obudziłem się ze świadomością, że „zrzuciłem okowy”. Nie umiem tego nazwać inaczej. Tak to było nazwane we śnie. Poczułem nieprawdopodobną lekkość bytu, cudowność życia. Poczułem, że nie ma czegoś takiego jak lęk. Lęk to tylko ułuda.
Edyta Zając: Jakie okowy? Co ty mówisz?
Cezary Pazura: Zrzuciłem z siebie pęta, żeby zrobić krok do przodu i móc dalej swobodnie iść przez życie.
Edyta Zając: Czaruś miał mnóstwo wątpliwości. Często słyszał lub czytał, jak się krytykuje naszą miłość i wyciąga „argumenty” przeciwko niej. Ja jednak myślę, że to taki duch czasów. Naszych czasów, niestety. Ludzie zachowują się tak, jakby utracili wiarę w miłość. Co innego staje się ważne. Miłość to coś śmiesznego lub wstydliwego albo czasami wyrachowanego. Aż trudno mi w to uwierzyć. Powstają nowe wzorce zachowań: skrzywdzona samotna kobieta z dyplomem albo szczęśliwa para homoseksualistów. To taki drogowskaz z podtekstem pieniądza i kariery po trupach. Mam 21 lat i na szczęście wierzę, że istnieje trwałe, prawdziwe uczucie, dla którego warto żyć, bo taki jest cel życia. Nie zapominajmy o WIĘZI. To ona łączy ludzi naprawdę do śmierci. Nie kariera. Nie pieniądze.
Cezary Pazura: Dziś zamiast ukochanej istnieje pojęcie wspólniczka, ale co to ma wspólnego z miłością?
Edyta Zając: Mam nadzieję, że przekonałam cię do tego, że miłość jest i właśnie nam ona się zdarzyła.
– Nie wierzył Ci?
Edyta Zając: Wierzył, tylko plotki, komentarze podświadomie wpływały na jego obawy. Na mnie zresztą też, bo nie byłam odporna na takie ataki. Nie miałam z czymś takim wcześniej styczności. Czarek bał się, że go zostawię, odejdę jak jego poprzednie partnerki. Najmniejsza różnica zdań kończyła się jego histerią, jakbym miała od razu spakować się i wyjść.
Cezary Pazura: Ja natychmiast widziałem pusty dom, bez ciebie. Masakra.
Edyta Zając: Może dlatego tak szybko zdecydowaliśmy się na dziecko. Chciałam, żeby się uspokoił, uwierzył, że będę z nim zawsze. Chciałam, że≠byśmy tworzyli rodzinę, a bez dziecka byłoby trudno.
– A ty wierzysz, że zostaniecie razem?
Edyta Zając: Na początku też miałam obawy. Wiele musiałam przejść, żeby być tutaj. Mam za sobą nieprzespane noce, wiele myśli i refleksji. Czasem zdawało mi się, że jestem już u kresu sił, że stoję pod ścianą. Wszystko o tym decydowało: zmiana miejsca zamieszkania, odległość od rodziców, Kraków, który kocham, moi przyjaciele, nieprawdziwe komentarze na mój temat. Ale zostałam przy Czarku, mojej prawdziwej miłości. I nie żałuję.
Cezary Pazura: Mam wrażenie, że najgorsze za nami. Jesteśmy razem. Urodzi się nasza Amelka.
– Wiadomo już, że to córka?
Edyta Zając: Tak, już wiemy. Wcześniej nazywaliśmy dzidziusia: „Stefanek”, bez względu na jego płeć. Chociaż wszyscy mówili, że „wyglądam na chłopaka”. Czasami budzę się w nocy i myślę: Jak to dobrze, że jesteś we mnie, że się nie poddałam presji, plotkom, głupocie i złośliwości.
– Ciąża daje wielką siłę?
Edyta Zając: Przede wszystkim daje poczucie, że jesteś potrzebna temu człowieczkowi, którego nosisz pod sercem. Musisz więc żyć i dać mu szczęście. I nigdy nie będę samotna, bo mam jego i Czarka. Będziemy razem na przekór wszystkim i wszystkiemu. Nie ma już słowa, komentarza, plotki, zdania, które by mnie poruszyło, zasmuciło czy wzbudziło jakiekolwiek negatywne emocje. To niesamowite, jak życie zmienia się na lepsze pod wpływem dzidziusia. Nie masz już czasu myśleć o głupotach, bo twoja uwaga skupia się już na tym maleństwie.
Cezary Pazura: A ja myślę, że to cudowne, że będę miał znów dziecko. To moje „tacierzyństwo” jest wyczekane i dojrzałe. Dziecko jest wielkim darem losu, znakiem, że nadeszła właściwa pora. Wychowałem już Anastazję. Nie zapomniałem, jak to było. Teraz tę wiedzę przekażę moim następnym dzieciom.
– Dzieciom?
Edyta Zając: Tak. Planujemy ich więcej. Ja mam trzech braci. Nie wyobrażam sobie, aby moje dziecko pozostało jedynakiem.
Cezary Pazura: A ja czekam, aż będę mógł czytać im bajki, opowiadać różne historie. I cieszę się, że znajduję się na takim etapie życia, gdy nie muszę się dorabiać. Że stać mnie na te dzieci. Że będę miał czas grać z nimi w piłkę, jeździć na rolkach, a nie zaharowywać się od świtu do świtu.
Edyta Zając: Już rozmawiamy z małą, bo dziecko słyszy i rozpoznaje głos.
Cezary Pazura: A pokój dziecinny urządziliśmy już podczas tej pierwszej nocnej rozmowy. Oczywiście w głowie.
– Kiedy poinformowaliście rodziców?
Edyta Zając: Ja od razu. Moja mama bardzo się ucieszyła. Znała nasze plany.
Cezary Pazura: A ja swoim chciałem powiedzieć przy stole wigilijnym, ale wydało się wcześniej. Babcia bardzo cieszy się na wnusię, a dziadek niech jeszcze trochę poczeka na wnuka. Rodzice bardzo się cieszą. I uwielbiają Edycię.
– Wasze życie całkiem się zmieni.
Cezary Pazura: Amelka już zmieniła mój świat i mnie. Dawniej moje życie pełne było poświęceń. Nawet z gorączką jechałem do teatru albo na plan filmowy! Przecież nie wolno odwoływać przedstawienia! Teraz jestem realistą. Najważniejsze jest zdrowie. Dbam o siebie, bo muszę zachować siły dla tego maluszka, żeby zdążyć go wychować i być dla niego w dobrej formie.
Edyta Zając: Mam nadzieję, że w końcu zaznamy trochę spokoju. Bardzo go potrzebujemy. A w świecie, w którym żyjemy, cudze szczęście drażni najbardziej.
Cezary Pazura: Bo co Edytka zrobiła złego, że się zakochała? I tak całkiem po prostu chce mieć męża i dzieci? Nie uwiodła przecież mężczyzny innej kobiety. Byłem wolny, o czym się teraz zapomina. Znamy się z Edytką od 31 maja 2007 roku, kiedy to moja była żona była już około roku w zażyłości ze swoim obecnym partnerem. Kolorowe gazety ze znanych dla siebie powodów kreślą związek mój z Edycią jako przyczynę rozpadu mojego byłego małżeństwa. Chyba czas powiedzieć prawdę. Reszty nie chcę komentować. Brukowce szczycą się tym, że odkrywają sensacyjną o czymś „prawdę”. Na tym przykładzie widać, że to bzdura. Budują sensacyjną plotkę na jakiś temat, nie mającą z prawdą nic wspólnego. I powielają ją w nieskończoność.
Edyta Zając: Dobrze, że możemy teraz z tobą szczerze na te tematy porozmawiać.
– Urodzi się dziecko, ludzie przywykną…
Edyta Zając: Dziecko wymodlone u Matki Boskiej Ostrobramskiej.
Cezary Pazura: Poszliśmy do Niej, jak byliśmy w Wilnie.
Edyta Zając: I w tym samym miesiącu zaszłam w ciążę.
– Najtrudniej chyba było powiedzieć Nastce, że będzie mieć rodzeństwo?
Cezary Pazura: Nastka miała się dowiedzieć, jak przyjedzie do Polski z Anglii, gdzie studiuje. Ale oczywiście dowiedziała się z internetu. Zadzwoniła: „Tato, czy to prawda?”. Mówię: „Tak, i co ty na to?”. W słuchawce zapadła cisza, a po chwili usłyszałem: „Cieszę się”. Za godzinę zadzwoniła znowu: „Przepraszam, byłam pod prysznicem. Chcę ci powiedzieć, że już bardzo, bardzo kocham swoje rodzeństwo”. To było jak miód na moje serce. Anastazja to wspaniała, mądra dziewczyna. Będzie znakomitą siostrą, tak jak jest cudowną córką.
– Edytko, odczuwasz teraz bardziej parasol ochronny, jaki otwiera nad Tobą Cezary.
Edyta Zając: Oczywiście, ale ja mam dziwny charakter. Gdy coś idzie nie tak, wolę być sama, więc parasol tak naprawdę nie jest mi potrzebny. Czuję ochronę, jaką daje mi dziecko. Wszystko się we mnie uspokoiło, wyciszyło. Byłam straszną nerwuską. Z drugiej strony obudziła się we mnie lwica. Przedtem każdy mógł wejść mi na głowę, a ja znosiłam to z pokorą. Teraz nie dam sobie w kaszę dmuchać. Wiem już, że umiem walczyć o swoje. Stałam się wręcz zadziorna.
Cezary Pazura: W centrum handlowym byłem świadkiem, jak Edycia ruszyła na jakiegoś paparazzi, który robił nam zdjęcia. Musiałem złapać ją za rękę, bo wyrwałaby mu aparat. Poczułem się przy niej bardzo bezpiecznie ( śmiech).
Edyta Zając: Sama siebie nie poznaję. Czuje, że moje dziecko musi mieć we mnie obrończynię. Natura wie, co robi.
– Chcielibyście, żeby było podobne to taty czy do mamy?
Cezary Pazura: Śmiejemy się, że jak się urodzi z moimi uszami, to… W przedszkolu miałem ksywkę „saper”, właśnie z powodu uszu. Więc mam nadzieję, że dziecko będzie piękne jak Edycia.
Edyta Zając: Chcemy, żeby było pomieszane – trochę mnie, trochę Czarka.
– Sami się zdziwicie, jakie będzie.
Edyta Zając: Dokładnie…
Cezary Pazura: Dzieci starszych ojców są podobno bardzo inteligentne… Ale poważnie, to zależy nam tylko na tym, żeby było zdrowe.
Edyta Zając: Wszystko, co do tej pory przeszliśmy, dało nam niesamowitą siłę i wiarę w miłość. Pięknie to powiedział w jednym z wywiadów Roman Polański: „Że wszystko złe, co go do tej pory spotkało w życiu, było mu dane po to, aby mógł spotkać swoją teraźniejszą żonę”.
Cezary Pazura: Absolutnie się z tym zgadzam Moja Miłości!
Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Marek Straszewski
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka Agnieszka Dębska
Makijaż WILSON/ D’VISION ART
Fryzury Kacper Rączkowski/ D’VISION ART
Produkcja Elżbieta Czaja