"Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie", film w reżyserii Garetha Edwardsa od dzisiaj w kinach. To jedyna premiera nadchodzącego weekendu, a zarazem film z serii "Gwiezdne wojny", jakiego jeszcze nie było. Dlaczego? I czy warto wybrać się do kina na film "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie"?

Reklama

Na ten dzień czekali wszyscy fani gwiezdnej sagi, a kiniarze już zacierają ręce. To jedyna premiera, jaka w ten weekend trafia do kin i nic dziwnego, kto chciałby iść do kina na coś innego, gdy w sali obok lecą nowe "Gwiezdne wojny"? A warto wiedzieć, że "nowe" ma w tym przypadku znaczenie podwójne. Ważna rzecz, jaką trzeba pamiętać przed wybraniem się na seans jest taka, że choć wyprodukowany przez Lucasfilm i Disneya, "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie" nie jest filmem zaliczającym się do Sagi, to tzw. spin-off. Co to oznacza? Spin-off to produkcja, nazwijmy to: poboczna, czyli powstała z wykorzystania jakiegoś mniej ważnego szczegółu filmu/serialu, który odniósł sukces. Najłatwiej wytłumaczyć to na przykładzie. Załóżmy, że ktoś nakręci serial "Podwójne życie Marka Mostowiaka" z Kacprem Kuszewskim w roli głównej. Byłby to spin-off "M jak Miłość". "Łotr 1. Gwiezdne wojny - historie" nie jest ostatnim takim spin-offem "Gwiezdnych wojen". Za dwa lata na ekrany kin trafi film opowiadający o młodości Hana Solo.

Kiedy dzieje się akcja "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie"

"Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie" usytuowany jest prawie dokładnie w środku dotychczasowo opowiadanej w "Gwiezdnych wojnach" historii, czyli bezpośrednio przed tym, co wydarzyło się w filmie "Gwiezdne wojny, Epizod IV: Nowa nadzieja", a jakiś czas po wydarzeniach z filmu "Gwiezdne wojny: Epizod III: Zemsta Sithów". Sprawa jest skomplikowana, bo Saga nie była kręcona w chronologicznej kolejności, co wprowadza dodatkowy zamęt. Najważniejsze jest jednak to, by mieć z tyłu głowy wydarzenia z "Nowej nadziei". Księżniczka Leia walcząca po stronie Rebeliantów wysyła na Tatooine robota R2-D2, któremu powierza plany Gwiazdy Śmierci - potężnej broni zdolnej niszczyć planety. Za robotem i jego kolegą C3PO wyrusza mroczny lord Vader z rządzącego galaktyką Imperium, który wie, że plany mogą zostać wykorzystane do zniszczenia ww. Gwiazdy. Ale zaraz? Skąd Rebelianci w ogóle mają te plany? Właśnie na to pytanie odpowiada film "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie".

Zobacz także

Zwiastuny filmu "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie"

O czym jest film "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie"

Bohaterką filmu "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie" jest Jyn Erso (w jej roli nominowana do Oscara za rolę w filmie "Teoria wszystkiego" - Felicity Jones), córka jednego z projektantów Gwiazdy Śmierci (Mads Mikkelsen). Jej ojciec uciekł ze szponów Imperium i zaszył z rodziną na bezludnej planecie, ale długie łapy Imperium w końcu go znalazły i zostaje zmuszony do dokończenia porzuconej w połowie pracy. Mijają lata. W galaktyce coraz częściej mówi się o potężnej broni zdolnej niszczyć planety. Plotkę trzeba potwierdzić i tutaj Rebelia zwraca się o pomoc właśnie do Jyn, by dowiedziała się, jaka jest prawda. Jeśli Gwiazda Śmierci rzeczywiście istnieje, trzeba ją zniszczyć. A żeby ją zniszczyć, trzeba wykraść jej plany dobrze chronione przez Imperium. Zadania, oprócz Jyn, podejmie się grupka śmiałków gotowych poświęcić życie, by tylko obalić tyrana z Imperium.

Czy warto wybrać się na "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie"

Oczywiście, że warto, choć pamiętajcie, że pierwsza połowa filmu jest trochę, cóż, nudna. Bohaterowie dużo podróżują po różnych częściach galaktyki, toczą długie dyskusje i jeśli ktoś oczekuje statków kosmicznych strzelających się w kosmosie, to się zawiedzie. A przynajmniej do drugiej połowy filmu, kiedy akcja rozkręca się na dobre i z każdą minutą filmu jest coraz lepiej. "Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie" świetnie wpasował się w miejsce Sagi, w którym się znalazł i jej miłośnicy znajdą tu wiele oczywistych i mniej oczywistych nawiązań do "Nowej nadziei". Głównymi bohaterami filmu są całkiem nowe postaci, ale i wśród nich znalazło się miejsce dla paru starych znajomych. Których? Nie będę Wam psuł niespodzianki. Wybierzcie się do kina i sami zobaczcie. Moją recenzję znajdziecie TUTAJ.

Reklama

Piękna i nieustraszona Jyn Erso - a na co dzień Felicity Jones :)

Reklama
Reklama
Reklama