
Ewa, jak to robisz, że tak pięknie wyglądasz?
Ewa Wachowicz: Wstaję rano i uśmiecham się do siebie i wszystkich dookoła. Jak powiedziała Bogna Sworowska na sesji, uśmiech ujmuje co najmniej 10 lat.Bogna Sworowska: To spotkanie na sesji do VIVY! było niezwykłe. Okazało się, że możemy długo się nie widzieć, a mamy mnóstwo wspólnych tematów i bardzo się o siebie troszczymy. I cały dzień powtarzałyśmy sobie, że jesteśmy takie ładne (śmiech). Rozmawiałyśmy o tym, że nie chcemy mówić o tym, co przemija, tylko o tym, co przed nami. Wydaje mi się, że dojrzałość jest czymś wyjątkowym i ludzie nie powinni się jej bać.
Jesteście dowodem na to, że bycie dojrzałym jest fantastyczne.
Bogna Sworowska: Absolutnie. Każda z nas uprawia zawód połączony z pasją, każda dba o siebie, nie zgubiłyśmy naszej naturalności. To jasne, że trzeba o siebie dbać, przecież wyglądamy tak, jak o siebie dbamy, to dotyczy jedzenia, jak i całej reszty. Jak zobaczyłam podczas sesji ciało Anety, wpadłam w szał ćwiczeń... (stała się najlepszą motywacją).Aneta Kręglicka: Zauważam, paradoksalnie, że im jestem starsza, mężczyźni są wobec mnie odważniejsi, komplementują mnie, kiedyś bali się do mnie podejść. Zdarza mi się, że kiedy mam "lepszy" dzień ( śmiech), mówię do siebie: "Nie jest z tobą tak źle". Gdy byłam młodsza, nie doceniałam swojej urody, teraz to się zmieniło, polubiłam i zaakceptowałam siebie, poza tym zdobyłam doświadczenie – to ono jest moją siłą i daje mi poczucie wartości.
Ewa Wachowicz: W okolicach czterdziestki rośnie świadomość własnego ciała i samego siebie. Zaczynamy odróżniać rzeczy ważne od tych, którymi nie należy sobie kompletnie zawracać głowy. Uwielbiam, kiedy mężczyźni mnie komplementują. Ale ja też lubię komplementować innych, choćby w moim programie "Ewa gotuje" czy "Top Chef". Dużo ćwiczę, ale z tego, co wiem,
Aneta Kręglicka ćwiczy więcej ode mnie (śmiech).
Kiedy dotarło do Was, że jesteście piękne?
Ewa Wachowicz: Trudno powiedzieć, bo wychowałam się w cudownym domu i zawsze od mamy słyszałam, że jestem najpiękniejsza na świecie. Konkurs Miss Polonia sprawił, że moje życie fantastycznie się potem potoczyło, tyle tylko, że udział w takim konkursie nigdy nie był moim marzeniem. Ale jak w to weszłam i zobaczyłam, że to świetna zabawa, która w dodatku zaspokajała moją ciekawość świata i ludzi, poczułam się jak w bajce. W 1992 roku na półfinałach Miss Polonia mogłam poznać Jerzego Antkowiaka, najsłynniejszego projektanta polskiej mody. Nie będę mówiła, co to znaczyło dla 21-letniej dziewczyny z niewielkich Klenczan, że mogła nosić jego kreacje.Aneta Kręglicka: Patrząc na moje zdjęcia z dzieciństwa, trudno było przypuszczać, że powalczę kiedyś urodą. No faktycznie, oczy miałam zawsze ogromne, ale poza tym... bez szaleństw. Wprawdzie na szkolnych balach zdobywałam tytuł królowych, ale dopiero w liceum przekonałam się, co to znaczy mieć powodzenie. Pamiętam, że w któryś Dzień Kobiet przyszło do mnie jednocześnie ośmiu kolegów z kwiatami. Żaden nie chciał pierwszy wyjść i opuścić mojego malutkiego pokoiku, więc siedzieliśmy tak wszyscy w konsternacji przez parę godzin.
