Chociaż od czasu kiedy Doda publicznie stwierdziła, że Biblię napisali "napruci winem i palący jakieś zioła" mięło już sporo czasu to sprawa ponownie ożyła. Niedawno sąd prawomocnie skazał gwiazdę na karę 5 tysięcy złotych grzywny za te słowa. Oczywiście zapewniło jej to kolejne 5 minut uwagi. Z tej okazji Doda została zaproszona do rozmowy z tygodnikiem "Wprost".

Reklama

Patrząc na samą okładkę i zdjęcia ilustrujące wywiad robi się kontrowersyjnie. Doda ubrana w białą sukienkę z piór (tę, którą Baczyńska nazwała plagiatem) pozuje wystylizowana na Jezusa Chrystusa. Nie ma się też czemu dziwić, w rozmowie sama siebie nazywa "Dodą boską" i "ewenementem w show-biznesie". Na pytanie czy jest męczennicą, Rabczewska odpowiada:

- Nie cierpię za miliony. To miliony cierpią za mnie. Choć jestem pierwszą ofiarą nagonki religijnych oszołomów, którzy tylko węszą, szukają, gdzie i kto obraża ich uczucia religijne. Z drugiej strony jest to zajebiste, bo zapisuję się w historii. Nawet tanio to kosztuje, bo tylko 5 tysięcy złotych.

Doda twierdzi, że przez całą sprawą jej koncerty w wielu miastach są odwoływane:

- Wiem, że do różnych miast nie jestem zapraszana na koncerty właśnie ze względu na ten wyrok sądu, a moi fani cierpią. A to dlatego, że tak silnie działa burmistrz z proboszczem.

Doda zapewnia też, że nie zamierza płacić kary finansowej narzuconej przez warszawski sąd.

- Z pięciu tysięcy nie wyskoczę. Nigdy. Nie po to od dziecka ciężko pracuję, żeby wydawać na głupoty. Autorzy Biblii byli napruci winem. I zioła też palili. Ja zdania nie zmienię. Odwołam się do Strasburgu. Niestety, ośmieszę swój kraj i nasze sądownictwo.

Reklama

Życzycie Dodzie powodzenia w walce o "wolność słowa"?

Zobacz także

Reklama
Reklama
Reklama