Agata Młynarska we wrześniu powróciła do telewizji. W TVP otrzymała codzienny program "Świat się kręci", który jest dla niej nie lada wyzwaniem i pochłania sporo energii. Zobacz: Agata Młynarska trafiła do szpitala!

Reklama

Zanim jednak dziennikarka wróciła do swojej znakomitej formy przed kamerą, przeszła w swoim życiu poważny kryzys. Pierwszy raz opowiedziała o nim w najnowszym numerze magazynu "Viva". Młynarska wyznała, że sama nie umiała poradzić sobie z problemami i musiała poprosić o pomoc specjalistów.

- Przede wszystkim poszłam na terapię. Miałam problem z wiarą w siebie, poczuciem własnej wartości, z tym, że coś dla siebie znaczę. Tysiąc osób mogło mi bić brawo, a ja schodziłam ze sceny i szukałam w oczach każdej napotkanej osoby potwierdzenia: „Czy dobrze wypadło? Fajna jestem?”. Jeden mówił: „Dobrze”, inny: „Nie”. I potem bardzo to odchorowywałam. Jako dziecko odczuwałam ogromną potrzebę podziwiania i uwagi, a w naszym domu bardzo dużo się działo. Bohaterami pierwszego planu byli tata i mama. To wytworzyło we mnie silną potrzebę bycia prymusem. Po wielu latach „piekielnych mąk” doszłam wreszcie do tego, co zresztą teraz powtarzam kobietom na spotkaniach: „Nie czekajcie, aż ktoś was doceni, doceniajcie się same, ile się da. Jeśli nie dostałyście w posagu poczucia własnej wartości, musicie je same zbudować. Nikt tego za was nie zrobi”. Dziś już wiem, ile jestem warta.

Młynarska w trakcie terapii doszła do wniosku, że nie ma co obwiniać ludzi dookoła siebie, a zwłaszcza rodziców za swoje niepowodzenia.

- Nie polecam, chociaż często tak robimy. Nasze dzieci też nas obwiniają. A nie ma przecież idealnych rodziców. Najważniejsze, aby zrozumieć, gdzie popełniono błąd. Jako wieczny prymus miałam problem z tym, by odpuścić. Ambicja mi nie pozwalała, a brak podziwu nauczycieli i rodziców bywał nieznośny. Bardzo mnie to blokowało i wiele czasu poświęciłam, żeby się z tym uporać. W trakcie terapii człowiek potrafi nagle odkryć jakiś drobiazg, z którego istnienia nie zdawał sobie sprawy, a on go blokował przez lata. Przez lata miałam poczucie, że nie jest mi dobrze samej ze sobą, że z jakichś powodów nie mogę osiągnąć maksimum swoich możliwości w miłości i pracy. Musiałam wreszcie zrozumieć, że to ja decyduję o swojej wartości, a nie inni.

Przełomem w terapii dziennikarki okazał się moment, gdy nauczyła się mówić "nie", a jej dzieci wyprowadziły się z rodzinnego domu.

- Moment, w którym zrozumiałam, że to, co ja uważam o sobie, jest ważniejsze od tego, co uważają o mnie inni. Nauczyłam się mówić: „nie”. To zbiegło się w czasie z tym, że moje dzieci dorosły i odeszły z domu. Wracałam z Polsatu do pustego mieszkania. Nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Chwytałam odruchowo za telefon, żeby zadzwonić do dzieci i zapytać: „Zjadłeś? Co robisz? Jak się czujesz?”. I zanim wykręciłam numer, odkładałam słuchawkę. Musiałam ułożyć sobie z dziećmi relacje od nowa. Stawali się przecież dorośli.(...) Wygrałam, zajmując się samą sobą i świat się po mnie zgłosił. Dzieci same zaczęły dzwonić, dostałam ciekawsze propozycje zawodowe. Na dodatek na horyzoncie zaczęli się pojawiać różni mężczyźni, którym nie bałam się już powiedzieć: „Przepraszam, ale nie”.

Cały wywiad za Agatą Młynarską znajdziecie w najnowszym numerze magazynu "Viva!"

Zobacz także

Reklama

Agata Młynarska poprawia urodę:

Reklama
Reklama
Reklama