
- Jak pracowałem w teatrze, podobno byłem nieznośny. Miałem miliony wymagań, wszystko musiało być tak, jak ja chcę, bo inaczej nie wchodziłem na scenę. Miałem wtedy takie zagrania gwiazdorskie, ale może to wynikało z tego, że ja całe życie pracowałem i wiedziałem, że jak jest za niska temperatura w teatrze, to to niszczy moje ciało, jak jest za gorąco, podobnie. A chciałem jak najdłużej pracować. Teraz nie krzyczę, że woda ma być takiej a nie innej marki. Kogo to obchodzi? Woda to woda. Popularność traktuję jak element mojej pracy, ale strasznie tęsknię za teatrem. - wyznał Piróg na łamach tabloidu.
Mimo rosnącej popularności gwiazdor stwierdził, że gwiazdorzenie jest po prostu... słabe. A sława nauczyła go pokory.
– Podobno właśnie złagodniałem. Może dlatego, że w telewizji poznałem ludzi, którzy mają takie gwiazdorskie zagrania i stwierdziłem, że to jest słabe. Pomyślałem wtedy – jeśli ja takie miałem, to jakim kretynem byłem! - stwierdził.
A Wy co sądzicie o gwiazdorskich fochach? Celebryci mają do tego prawo, czy po prostu zwyczajnie się wywyższają?
pijavka