Grażyna Szapołowska
Marlena BieliŃska/Makata
Wywiady Krystyny Pytlakowskiej

Grażyna Szapołowska: "Porozmawiajmy o seksie..."

„Mężczyźni mnie zdradzali, lesbijki zasypywały miłosnymi listami, seksapil czasem mi przeszkadzał”. Tylko w VIVIE! Grażyna Szapołowska w wyjątkowej, mocnej rozmowie z Krystyną Pytlakowską. Uwaga! Bez cenzury.

– Los odbiera, ale i daje?
Grażyna Szapołowska:
Całe życie daje, odbiera, odbiera, daje. I dlatego warto żyć.

– Teraz odebrał Ci teatr. Możesz żyć bez teatru?
Grażyna Szapołowska:
Odebrał, ale mam nadzieję, że nie na długo. Całe moje życie jest takim teatrem. Film zresztą też jest rodzajem teatru, tylko że w teatrze aktor czuje się spokojniej, ma poczucie stabilizacji i komfort spokojnego tworzenia roli. Film zaś to natychmiastowa, błyskawiczna improwizacja.

– Masz poczucie krzywdy, że zostałaś zwolniona z Narodowego?
Grażyna Szapołowska:
Nie, mam tylko poczucie winy, obustronnej winy i niemożności porozumienia się. Szkoda. Ale jak pierwszy raz przyszłam do teatru, do Hanuszkiewicza, powiedział, że będzie mi ciężko. Byłam wtedy świeżo po szkole teatralnej, wszyscy już mieli etaty, tylko ja nie. Prawdę mówiąc niepokoiło mnie to. Pięknie ubrałam się na czarno, białe włosy do pasa, i zapukałam do jego drzwi. Hanuszkiewicz jadł obiad, przerwał, spojrzał na mnie: „Czy pani wie, że ładnym kobietom w teatrze jest bardzo ciężko? Czy wiesz jak dużo będziesz musiała pracować? Ale ja ciebie wielu rzeczy nauczę”. I mnie przyjął.

– Ładnie mu się odpłaciłaś. Zaangażował Cię, a Ty zagrałaś w dwóch sztukach i zaszłaś w ciążę.
Grażyna Szapołowska:
Zaszłam, a wszyscy mówili, że to z mocy twórczej Adama, bo on każdego zapładniał. Ale na tej zasadzie można powiedzieć, że wiele z nas, aktorek, było z nim w ciąży, bo wszystkie zaszłyśmy w jednym czasie: Bożena Dykiel, Ewa Ziętek, Halina Rowicka i nawet Ewa Bem, która występowała gościnnie. W każdym razie moja Kasia ma bardzo ładne oczy, jak Adam. A był pięknym mężczyzną, zresztą nadal jest. Nigdy nie powiedział: jak pani mogła zajść w ciążę, przecież pani dopiero zaczyna. Zażartował tylko: „No to będzie nas więcej”.

– Ale i tak mówiono, że Twoja córka ma oczy Hanuszkiewicza.
Grażyna Szapołowska:
Tak mówiono? To dobrze. To znaczy, że ma piękne oczy.

– Inni z kolei uważali, że ma oczy Roberta De Niro.
Grażyna Szapołowska:
Mój mąż, ojciec Kasi, był bardzo podobny do De Niro, więc może dlatego. Ja Roberta De Niro zresztą poznałam osobiście. Przywiózł go Wojtek Fibak, odbyło się spotkanie u nieżyjącego już  Filipa Zylbera, tam zostaliśmy sobie przedstawieni. Dla nas De Niro po filmie „Taksówkarz” był bogiem. Witaliśmy go z estymą. Na znak szacunku bardzo eleganccy – panie w długich sukniach i biżuterii. A on przyszedł w podkoszulku, dżinsach i tenisówkach. Polacy wypadli więc błazeńsko w tym zderzeniu, ale byliśmy krajem, który miał kompleksy wobec Zachodu, z naszą znajomością języków i całym tym dziedzictwem komunistycznego systemu.

– Ty też miałaś kompleks polskiej zgrzebności?
Grażyna Szapołowska:
Chyba tak, bo starałam się, wyjeżdżając na Zachód, być szalenie elegancka. A tam cały świat był bardziej kolorowy, nonszalancki. Ja też chciałam się tego szybko nauczyć. Chociaż nie ubiór zdobi człowieka, jak mówią.

– Chyba jednak ubiór też. Opowiadałaś mi kiedyś, jak wiozłaś sobole z Rosji i włożyłaś je do oleju, żeby ich celnicy nie odkryli.
Grażyna Szapołowska:
Włożyłam je do reklamówki, a na wierzch położyłam dwa kilogramy masła i czekoladki. Za radą wielkiej polskiej gwiazdy, która pewnie nieraz to robiła. Celniczka powiedziała: „No masła u was niet, ja znaju, prochadi”. I tak sobie przeszłam, a te sobole wylądowały potem we Włoszech w serialu „Plac Hiszpański”, gdzie grałam. Nikt nie miał tak pięknego futra jak ja to z Rosji. A co zabawne, że te sobole kupiłam nie dlatego, że chciałam je mieć, tylko dlatego, że pieniądze wtedy z dnia na dzień traciły wartość. Jedna skórka kosztowała tysiąc dolarów. Można z niej było zrobić cztery kołnierze do swetrów.

– Robiłaś swetry i sprzedawałaś je?
Grażyna Szapołowska:
Nigdy nie sprzedawałam. Robiłam je dla Kasi, jak była mała, dla siebie w szkole teatralnej i dla koleżanek.

– A dla facetów?
Grażyna Szapołowska:
Dla nich robiłam szaliki. Dla Erica zrobiłam szalik, który leży do dzisiaj w szufladzie. Powiedział, że nie będzie go nosił, bo złota nitka zaczepia mu się o zamek kurtki. Przędę tę nić Ariadny, a on mówi, że złotej nitki nie chce (śmiech).

– Zgroza. Chyba byłaś zawsze za dobra dla swoich mężczyzn. I może dlatego rozstawałaś się z nimi?
Grażyna Szapołowska:
Dużo miałam rozstań, ale nie z powodu mojej dobroci, tylko dlatego, że wydawałam się im beznadziejna. I zostawiali mnie.

– Beznadziejna? Żartujesz?
Grażyna Szapołowska:
Po prostu któregoś dnia okazywało się, że ktoś kogoś zdradził, a zdrady w młodości się nie wybacza.

– Teraz, kiedy jesteś już bardzo dorosłą dziewczynką, wybaczasz?
Grażyna Szapołowska:
Od dawna wybaczam. Ale jak się ma 18, 19, 30 lat, to zdrada jest nie do wybaczenia. A wtedy się zdradza, bo w młodości fizyczność jest najważniejsza. Ludzie są ciekawi, próbują wszystkiego. A dzisiaj… Dzisiaj bym była zła, jakby mnie zdradził producent albo reżyser dla innej aktorki. Przegryzłabym tętnicę (śmiech).

– To jednak dla Ciebie Wajda zdradził Szczepkowską, Ty zagrałaś Telimenę.
Grażyna Szapołowska:
To była uczciwa sprawa. Wzięłam udział w zdjęciach próbnych. A producent z reżyserem zadecydowali. Nie należy się obrażać, jeżeli po wstępnych rozmowach zmieniają zdanie. Nie obraziłam się na Krzysia Kieślowskiego, gdy w „Niebieskim” wyciął moją dziesięciominutową rolę. Uznał, że mu przeszkadza. Jego prawo.

– Twoja córka Kasia jeszcze tego nie wie,  a właśnie zrobiła swój pierwszy film.
Grażyna Szapołowska:
Kasia szuka. Mam nadzieję, że będzie szła w tym kierunku i że to da jej szczęście. Ma zadatki na dobrego reżysera. Czuje kino.

– Jej szczęście jest dla Ciebie najważniejsze?
Grażyna Szapołowska:
Jak dla każdej matki. Przychodzi moment, gdy musimy wypuścić pisklę z gniazda. I teraz nadszedł i dla niej, i dla mnie.

– Chciałabyś być znowu młoda?
Grażyna Szapołowska:
Wiesz co? Chyba nie. Gdy sobie teraz pomyślę o tym, jaka byłam, mając 20, 30 nawet 40 lat, jakie to były emocje, nieprzespane noce, wypalone paczki papierosów i nerwy. Jak nie miałam dystansu do niczego, zwłaszcza do siebie. Dzisiaj, patrząc na to z perspektywy tych moich prawie 58 lat, mam w sobie taką radość spokoju. Na Facebooku napisałam ostatnio coś o nieprzespanej nocy, że bezsenność nocna wpływa na nas niepokojąco, ale i magicznie. Wtedy rodzą się różne pomysły. Dostałam mnóstwo wpisów. Spodobało się.

– Teraz miewasz nieprzespane noce?
Grażyna Szapołowska:
Ostatnio tak, bo weszłam w długi serial „Rezydencja”, a początek filmu jest zawsze nieprzespany. Dopiero teraz zaczynam doceniać kolegów, którzy biorą udział w tych tasiemcowych serialach, bo to ciężka praca.

– No widzisz, to właściwie Twój pierwszy serial w Polsce. Gdybyś grała w teatrze, nie mogłabyś przyjąć tej roli.
Grażyna Szapołowska:
Nie byłoby szans. Dwanaście godzin bez przerwy muszę być na planie.

– W serialu się gra dla pieniędzy?
Grażyna Szapołowska:
Jeżeli ktoś ci powie, że pracuje dla sztuki, to znaczy, że ma bardzo dużo pieniędzy. A ja tylko gram bizneswoman – kobietę z bardzo bogatej rodziny. Moim mężem filmowym jest Jurek Zelnik, z którym się znamy od lat i lubimy.

– A może w serialu gra się też dla popularności? Trzeba o nią stale zabiegać?
Grażyna Szapołowska:
Ja myślę, że aktor powinien być do końca życia widoczny, do końca życia grać. Oczywiście można zamilknąć jak Greta Garbo i powiedzieć: „Niech mnie pamiętają z »Krótkiego filmu o miłości«, ja już nic więcej nie zrobię”. Dzisiaj są inne czasy. Dzisiaj film to połączenie biznesu ze sztuką.

– Musisz myśleć biznesowo?
Grażyna Szapołowska:
Muszę mieć satysfakcję, że mogę polegać na sobie, finansowo także. Przemyślę ten temat. Mam czas.

– Tak sądzisz?
Grażyna Szapołowska:
Tak, bo życie zaczyna się po sześćdziesiątce a nawet po sześćdziesiątce czwórce, jak mówiła moja babcia. Powiedziała mi: „Zobaczysz, jak skończysz 64 lata, to dopiero wszystko się zacznie”. Więc ja jeszcze czekam (śmiech).

– A ja zawsze myślałam, że czas dla aktorki liczy się inaczej i że trudno się z nim pogodzić.
Grażyna Szapołowska:
Być może, ale nie teraz. Aktorki nie wstydzą się już swoich zmarszczek. Nie są w stanie stworzyć mitu wokół własnej osoby, ukryć prawdy, kiedy jest Internet i wirtualny świat. Nie można zmieniać swojej metryki. Odmładzać się. Nie ukrywam więc swojego wieku.

– Nie boisz się upływu czasu?
Grażyna Szapołowska:
Nie, naprawdę. Spójrz zresztą na te zdjęcia. Nie są wyretuszowane ani poprawione w talii. Jeżeli się o coś boję, to nie o figurę ani swoje zmarszczki, tylko o zdrowie.

– I nie boisz się, że Cię Twój mężczyzna porzuci dla młodszej?
Grażyna Szapołowska:
To ja znajdę sobie jeszcze młodszego. Albo nareszcie będę wolna.

– A jak przeczyta to Twój Eric?
Grażyna Szapołowska:
On jest tolerancyjny, to Francuz z poczuciem humoru. I właśnie chodzi o tę umiejętność czerpania radości życia z poczucia humoru. Tylko dzięki niemu można się znosić.

– Budzisz się i zaczynasz dzień od dowcipu?
Grażyna Szapołowska:
Tak, skąd wiesz. Budzę się i mówię: „Jesteś mi winien kupę kasy”. A on niemal z zawałem serca: „Ja? Dlaczego?”. „Bo śniłeś mi się” (śmiech).

– Chcąc nie chcąc znowu schodzimy na facetów. Jednak oni są najważniejsi w naszym życiu.
Grażyna Szapołowska:
No pewnie. Nawet lesbijki gadają o facetach.

– Znasz środowisko lesbijskie? Zakochała się jakaś w Tobie?
Grażyna Szapołowska:
Pracowałam z lesbijkami i miałam swój fan club lesbijski po filmie „Inne spojrzenie” Károly’a Makka. Otrzymywałam od lesbijek dużo listów. Pisały mi, że mnie szanują, bo odważyłam się zagrać taką rolę.

– Nie wstydziłaś się jej zagrać? Ty w ogóle zresztą miałaś ostre sceny erotyczne w wielu filmach.
Grażyna Szapołowska:
Wstydzić się? Nie. Dwa tygodnie temu byłam z Erikiem w Berlinie na pokazie filmu „Bez końca” i „Pana Tadeusza”. Eric po raz pierwszy widział mnie na dużym ekranie. Zapomniałam, że w „Bez końca” jest scena mojego onanizmu. Przypomniałam sobie dopiero podczas filmu.

– Onanizowałaś się z tęsknoty za zmarłym mężem. Pamiętam tę scenę.
Grażyna Szapołowska:
A ja wiedziałam tylko, że była tam scena z Danielem Webbem w hotelu Victoria. Oglądamy ten film, a ja myślę sobie: No, zaraz nastąpi scena onanizmu i Eric się wścieknie.

– Wściekł się?
Grażyna Szapołowska:
Nie, był tylko zazdrosny o Webba. Mówi: „Ja chyba nie jestem taki owłosiony na dole”. O onanizmie nic nie powiedział, tylko w hotelu poszliśmy od razu do łóżka. Zakochał się jakby na nowo. Dla mnie ważne było, że niemiecki krytyk zapytał: „Czy pani sobie zdaje z tego sprawę, że jest pani prekursorką w kinie europejskim? To pani pierwsza pokazała kobietę, która się onanizuje”.

– U Kieślowskiego w „Krótkim filmie o miłości” też byłaś prekursorką, rozkochując w sobie bardzo młodego chłopca.
Grażyna Szapołowska:
Dużo ludzi mnie potem zaczepiało na ulicy, pisało listy: „Pani Grażyno, ja też mam starszą od siebie kobietę o 10 lat”. Film jest jak gdyby pozwoleniem na rzeczy niedozwolone. Dla widzów ja byłam takim przyzwoleniem.

– Ale Ty mężczyzn miałaś na ogół starszych od siebie?
Grażyna Szapołowska:
Paweł, mój ostatni mąż, był młodszy o osiem lat. Wiek nie ma znaczenia, ważne tylko, czy ta osoba ma do zaoferowania coś, co rozbudzi w tobie ciekawość na inne smaki.

– Na takie intymne tematy rozmawiasz ze swoją córką?
Grażyna Szapołowska:
Chciałabym każdy dzień zaczynać od pytania: Jak się czuje moja cipeczka (śmiech), ale zaczynam od: Kochana, wszystko w porządku, posprzątałaś? Czasem jestem okropna, z wiekiem robię się coraz większą pedantką. Może dlatego, że bałagan powoduje we mnie zmęczenie. Mój mózg nie nadąża za chaosem. Dlatego serial, gdzie gram długo jedną postać, sprawia, że mogę sobie tę rolę uporządkować.

– Kasia jest odwrotnością Ciebie?
Grażyna Szapołowska:
Nie. Nie jest bałaganiarą, ma swój świat, a ja swój. Może kiedyś chciałam podporządkować jej świat mojemu, ale dziś już wiem, że dzieciom trzeba dać wolność. Ona daje ją swojej córce.

– Co byś nie powiedziała o Twoim stoickim traktowaniu czasu, to jednak bardzo wcześnie zostałaś matką i babcią. Wiele kobiet płaci za to depresją.
Grażyna Szapołowska:
A ja nie. Kasię urodziłam tak młodo, bo się po prostu zakochałam w jej ojcu. Prosta sprawa. A Karolinę, moją wnuczkę, uważam za największy dar od Boga. To już moja recenzentka. Po premierze „Księżniczki Czardasza” powiedziała krótko: „Babciu, byłaś najlepsza”.

– Słowo „babcia” kompletnie do Ciebie nie pasuje. Jak Ty to robisz, że masz figurę 20-latki?
Grażyna Szapołowska:
Nic nie robię. Trochę wyszczuplałam, rzuciłam papierosy, chodzę na basen i spacery po lesie, jak mam czas. Po pięćdziesiątce jednak należy trochę dbać o siebie.

– A botoks, powiększanie ust?
Grażyna Szapołowska:
Nie, nie. Może trzeba napisać, że coś robię, bo inaczej nie przeczytają wywiadu? (Śmiech).

– No i nie zatrudnią Cię w nowym serialu.
Grażyna Szapołowska:
No, nie wiem, z serialem to było tak, że spotkaliśmy się z producentem na festiwalu w Gdyni, spojrzeliśmy na siebie. I  zapytał, czy zechcę zagrać. Odpowiedziałam: „Świetnie, cieszę się, bo akurat jestem bez pracy”. Widzisz, Krysiu, życie ciągle niesie niespodzianki. I ciągle mam wrażenie, że zaczynam je od początku.

– No tak. Niedawno zostałaś producentem filmowym. Przedtem Twój Eric też wyprodukował film „Trik”. Bycie z kimś to wyścig, rywalizacja?
Grażyna Szapołowska:
Myślę, że to mężczyzna rywalizuje, a kobieta się uczy, bo ja dużo nauczyłam się podczas produkcji filmu Erica – co to znaczy być producentem, na czym polega ekonomia.

– Trafiłaś wreszcie na taką miłość, jakiej zawsze chciałaś?
Grażyna Szapołowska:
Kiedy spotkałam Erica, w moim życiu wszystko się poukładało. Wszystkie moje lęki przeszły.

– Bo masz poczucie bezpieczeństwa?
Grażyna Szapołowska:
Dokładnie tak. Wtedy lęki mijają.

– Ale Ty zawsze będziesz rozkochiwać w sobie mężczyzn. Masz to we krwi. Jedna z Twoich koleżanek wspomina, jak za czasów socjalizmu siedzicie w SPATiF-ie i wchodzi pewien działacz komunistyczny. A Ty po prostu bierzesz go pod brodę i mówisz: „No i co, dziubdziusiu?”.
Grażyna Szapołowska:
Albo mówię: „No i co, laleczko, jak tam w pracy?”. Nigdy przed funkcjami nie padałam na kolana.

– Pomaga Ci w tym Twój seksapil? Jak zagrałaś śmierć w „Dekameronie” u Hanuszkiewicza, w obcisłym kostiumie, jeden z krytyków napisał: „Jeżeli śmierć ma tak wyglądać, to proszę bardzo”. Mogłabyś napisać książkę o tych reżyserach, producentach, krytykach, którzy chcieli zaciągnąć Cię do łóżka.
Grażyna Szapołowska:
Starałam się tego nie zauważać. Chociaż mężczyźni… Opowiem ci historię, która zdarzyła się wczoraj, Starszy, przystojny pan, którego spotkałam u mojej przyjaciółki Uli, opowiedział, jak kiedyś oddał samochód do warsztatu, gdzie stał też mój jaguar. „A czyje to piękne auto?”, zapytał. „Grażyny Szapołowskiej”. „Nie mogłem się powstrzymać, pani Grażyno, żeby go chociaż nie pogłaskać’. Czasami jednak seksapil mi przeszkadzał. Kiedyś pewna lekarka chciała mnie pokroić w szpitalu, wymyślając ciążę pozamaciczną, której nie miałam. Na szczęście w ostatniej minucie przyszedł inny lekarz, mężczyzna, zbadał mnie i powiedział: „Wykluczam objawy ciąży pozamacicznej”. A ja, już na głodzie, byłam wieziona na salę operacyjną.

– Grażyna, na jakim etapie życia się znajdujesz? Kobieta na zakręcie?
Grażyna Szapołowska:
Nie, ja zakręty już miałam. Teraz nic mnie nie zaskoczy, choć ciągle wydaje mi się, że cały czas znajduję się na samym początku. Ale wiem, że już dużo jest w moim życiu z górki.

– Przyznaj się, to Cię przybija?
Grażyna Szapołowska:
Nie że z górki. Przybija mnie tylko fakt, że nie zdążę zrobić jeszcze paru rzeczy. Ale ponieważ i tak się z niczym nigdy nie zdąży, to nie ma sensu się tym stresować.

Rozmawiała Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Marlena Bielińska/Makata
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka stylisty Magda Smus
Makijaż Iza Wójcik/Van Dorsen
Fryzury Maciek Bielecki/D’vision Art
Scenografia Marek Piotrowski
Układ sceniczny Norbert Kobyliński
Model Michał Słowikowski/Rebel Models
Produkcja Elżbieta Czaja

Wnuczka Grażyny Szapołowskiej w "The Voice of Poland"! Karolina Matej zachwycili swoim głosem?

Krystyna Janda
Robert Wolański
Newsy
Krystyna Janda: "Muszę o nim opowiedzieć"
„Dlaczego zagrałam w »Tataraku«, dlaczego oddałam do tego filmu moje życie? Sprzedałam prywatność? Zrobiłam to, bo jestem artystką. A dlaczego to zrobiłam? Z miłości. Z interesu. Żeby powstało coś więcej, coś wyżej niż tylko zwykłe wspomnienia. I koszty moje osobiste nie grają w tym wypadku roli”

O chorobie i śmierci swojego męża Edwarda Kłosińskiego nie opowiedziała nikomu. Nie potrafiła. Nie chciała. Są sprawy bardziej i mniej prywatne. Bardziej i mniej intymne. Śmierć kogoś, kogo kocha się nad życie nie mieści się w żadnej kategorii. Dlaczego więc zdecydowała się historię umierania opowiedzieć w filmie? Dlaczego zgodziła się „Tatarak” Andrzeja Wajdy, na podstawie opowiadania Jarosława Iwaszkiewicza zamienić w bolesną wiwisekcję? We wstrząsający monolog? – Dlaczego to Pani zrobiła? Krystyna Janda: Ach, więc rozumiem, mam się tłumaczyć jak z przestępstwa, czegoś złego. Dlaczego zagrałam w tym filmie czy dlaczego oddałam do tego filmu moje życie? Sprzedałam prywatność? Zrobiłam to, bo jestem artystką. A dlaczego to zrobiłam? Z miłości. Z interesu. Interesownie. Żeby zostało. Żeby zapamiętano. Zrozumiano. Żeby powstało coś więcej, coś wyżej niż zwykłe wspomnienie. To dla mnie więcej niż rola, niż film, niż praca. Zrobiłam to, bo spotkanie z Andrzejem Wajdą po latach było dla mnie czymś najważniejszym, a Andrzej to sprowokował, umożliwił, wyniósł na poziom, przeniósł do innego wymiaru, wreszcie „podpisał”. Bo stało się to czymś więcej dla mnie niż wszystko, co mogłam przewidzieć, wymyślić, niż przygoda zawodowa mogła ofiarować. Zadałam sobie, i zresztą Andrzej Wajda zadał mi to pytanie jako pierwszy, czy tego chcę i czy jestem gotowa na koszty z tym związane. – ? Krystyna Janda: I pomyślałam, że bardzo chcę, bo wiem, jaki prezent mi ofiarowuje los, i że koszty moje osobiste nie grają w tym wypadku roli. – Koszty, czyli wejście w Pani prywatność? Krystyna Janda: No nie, dużo więcej. Tego się nie bałam. Jestem dużą dziewczynką. Jestem świadoma, pragmatyczna, konsekwentna i dorosła....

Magdalena Boczarska
Mateusz Stankiewicz / AF PHOTO
Newsy
Magdalena Boczarska - Uwaga na facetów!
To będzie jej rok! Magdalena Boczarska odnosi sukcesy na ekranie, a w życiu prywatnym szuka swojego ideału.

Magdalena Boczarska była już „uciekającą” panną młodą w „Testosteronie”, tą trzecią w „Lejdis”. Teraz przyszedł czas na główne role. Zagrała wiarołomną żonę donosicielkę w filmie „Różyczka”, a w najnowszej komedii duetu Saramonowicz & Konecki „Idealny facet dla mojej dziewczyny” – biseksualistkę. A co się dzieje w jej życiu prywatnym? – Spełniłaś swoje największe marzenia? Magdalena Boczarska: Nie. Dopiero co skończyłam 30 lat. Na spełnianie największych marzeń ciągle mam jeszcze czas. – Ale w ciągu jednego roku zagrałaś główne role w dwóch filmach fabularnych. Biorąc pod uwagę, jak niewiele filmów robi się w Polsce, to niezłe osiągnięcie. Magdalena Boczarska: Dla mnie ważna jest jakość ról, które gram, a nie ich ilość. Poza tym mam nadzieję, że rok 2009 to dopiero początek mojej przygody z kinem. – Jesteś zachłanna? Magdalena Boczarska: Mam spory apetyt na życie. Ale czy można to nazwać zachłannością? Nie sądzę. Cieszę się jednak obecną chwilą, bo po raz pierwszy czuję, że jestem we właściwym miejscu i czasie. – To aktorstwo daje Ci taką siłę? Magdalena Boczarska: Myślę, że to kwestia dojrzałości. Nigdy nie fetyszyzowałam aktorstwa. Owszem, bardzo chciałam być aktorką, ale zdawałam też równolegle na inne studia. Po egzaminach do krakowskiej szkoły teatralnej byłam na dwudziestym pierwszym miejscu, a przyjmowano dwadzieścia osób. Na uniwersytet dostałam się z piątym wynikiem. Spokojnie czekałam, co przyniesie los. Dwa dni przed rozpoczęciem roku akademickiego okazało się, że ktoś zrezygnował z akademii teatralnej i przesunęłam się na dwudziestą pozycję. Zrozumiałam, że bycie aktorką jest mi pisane. Wierzę w przeznaczenie. – Dobrze się czułaś na studiach?...

Newsy
Agnieszka Grochowska: "Jestem dobra, jestem zła"
Aktorka w szczerej rozmowie opowiada, jak pracowała na sukces i dlaczego nie rzuci domu dla Hollywood

Nie bałaś się zagrać Danuty Wałęsy? Musiałaś się zmierzyć z żywą postacią, a do tego legendą. Na początku wydało mi się to trudne. Ale wyzwanie było tak ciekawe, że głupio byłoby go nie podjąć. Gdyby ktoś powiedział mi 10 lat temu, że zagram u Wajdy Danutę Wałęsę, pomyślałabym: Dobry żart. Potem ogarnął mnie strach. Ale dobrze się stało, że się zmierzyłam z tą rolą. W innej sytuacji nigdy nie spotkałabym się z panią Danutą… …która już wcześniej Cię namaściła, mówiąc, że masz podobny charakter jak ona. Jesteś silna i zdeterminowana. Miałam wrażenie, że mnie zaakceptowała, co mi ułatwiło zadanie. Jestem ciekawa teraz reakcji widzów. Film został już zgłoszony jako polski kandydat do Oscara. Trudniej było wczuć się w rolę matki ośmiorga dzieci czy kobiety u boku mężczyzny igrającego ze śmiercią? Nie analizowałam tego. Za każdym razem coś trzeba sobie wyobrazić i postawić się w sytuacji osoby, którą się gra. Ale w przypadku pani Danuty nie było to tak trudne, bo jej motywacje wydawały mi się klarowne. Jawiła się osobą, z której można by brać przykład. Miała też niezwykle ciekawe życie. Zachowały się niesamowite filmy archiwalne, choćby z wizyty u Wałęsów Joan Baez, która śpiewała u nich w domu, akompaniując sobie na gitarze.  Mówiła: „Wierzę w ludzi, w jednostki. Bo nigdy nie wiadomo, co narodzi się na zgliszczach”. A tam zmieniał się bieg historii. Dzięki takim ludziom, jak Wałęsa, z ogromnym poczuciem wolności. Tyle że stała przy nim kobieta, która mu na to pozwalała, nie zatrzymywała w domu, więc nie musiał uciekać przez okno. Współtworzyła ten sukces. Zajmowała się domem i dziećmi, wzięła...

Nasze akcje
wernisaż-12.-kalendarza-artystycznego-gedeon-richter
Newsy
Kobiety i astrologia inspiracją dla polskich artystów. Przedstawiamy 12. edycję Kalendarza Artystycznego
Współpraca reklamowa
Gwiazdy
Newsy
Chcesz dobrze czuć się we własnej skórze tak, jak największe gwiazdy? Działaj metodą małych kroków!
Współpraca reklamowa
Skuteczny trening bez wysiłku? Teraz to możliwe!
Newsy
Skuteczny trening to nie tylko siłownia!
Współpraca reklamowa
Nowości
PartyExtra
Małgorzata Rozenek-Majdan uśmiechnięta
Newsy
Małgorzata Rozenek-Majdan
BZ
Julia Wieniawa w neonowej sukience na lato
Newsy
Julia Wieniawa
BZ
Katarzyna Cichopek na 59 Festiwalu w Opolu
Newsy
Katarzyna Cichopek
BZ
Klaudia El Dursi na plaży
TV-Show
Hotel Paradise
BZ
Ślub od pierwszego wejrzenia x-news
TV-Show
Ślub od pierwszego wejrzenia
BZ
Versace wiosna-lato 2022
Fleszstyle
Trendy w koloryzacji włosów na wiosnę i lato 2022. Te odcienie robią mocne wrażenie
Marcelina Zielnik
Gorący trend: Dopamine dressing
Fleszstyle
Dopamine dressing to najgorętszy trend sezonu. Obłędną koszulę w stylu Małgorzaty Rozenek-Majdan kupisz w Sinsay za 39,99
Anna Kusiak
Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Niemal identyczne kupisz w Sinsay za 35 zł
Newsy
Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Podobne kupisz w Sinsay za 35 zł
Urszula Jagłowska-Jędrejek
Anna Lewandowska w swetrze za ponad tysiąc złotych
Newsy
Anna Lewandowska w modnym swetrze ponad tysiąc złotych. W Sinsay kupisz podobny za 50 złotych!
Aleksandra Skwarczyńska-Bergiel
Moda uliczna wiosna-lato 2022
Fleszstyle
Najmodniejsze buty na wiosenno-letni sezon. Te modele ma w szafie każda it-girl
Marcelina Zielnik