W weekend w Hollywood wybuchł kolejny skandal. Po ponad 20 latach wróciła sprawa domniemanego molestowania, którego Woody Allen miał się dopuścić na swojej adoptowanej córce. Dylan Farrow wystosowała otwarty list, w którym opisała koszmar sprzed lat i odważnie zaatakowała przemysł filmowy za gloryfikację, jak sama nazywa ojca, gwałciciela. Przypomnijmy: Skandal w Hollywood! Córka Woody'ego Allena oskarża go o molestowanie

Reklama

Szokujący list Dylan wywołał prawdziwą burzę. Niemal od razu internauci i obserwatorzy podzielili się na dwa obozy. Jedni nawołują do bojkotu filmów słynnego reżysera, inni sugerują, że córka Allena kłamie i jej przesłanki są czysto biznesowe. Głos zabrał też sam Woody Allen, choć za pośrednictwem swojego prawnika, który wystosował do mediów oficjalny komentarz w związku z aferą. Odpiera w nim zarzuty Dylan i jej list określa jako "haniebny", a całą sytuację "tragiczną".

Pan Allen czytał artykuł i uważa go za nieprawdziwy i haniebny. Odpowie na niego już niebawem. Tymczasem, istotne jest teraz, aby w waszych doniesieniach pojawiały się jasno przedstawione fakty: W trakcie śledztwa (w 1992 - przyp. red.) sąd powołał niezależnych ekspertów, którzy doszli do wniosku, iż nie ma żadnych wiarygodnych przesłanek, które wskazywałyby na to, że mój klient dopuścił się molestowania. Że Dylan Farrow nie potrafiła rozdzielić fikcji od rzeczywistości oraz prawdopodobnie była kierowana przez swoją matkę, Mię Farrow. Nigdy nie postawiono jakichkolwiek zarzutów. To tragiczne, że po 20 latach historia sterowana przez mściwą kochankę powraca, mimo iż została sprawdzona i odrzucona przez niezawisłe władze. Winnym nieszczęścia Dylan nie jest ona sama, ani Woody Allen - czytamy w oświadczeniu.

Waszym zdaniem dochodzenie w sprawie domniemanego molestowania powinno być powtórzone?

Zobacz: Trauma Rodowicz: "Byłam molestowana we własnym domu"

Zobacz także
Reklama

Rozdanie Złotych Globów 2013:

Reklama
Reklama
Reklama