Czerwcowy koncert Céline Dion będzie z pewnością wydarzeniem roku. I nie tylko dlatego, że kanadyjska megagwiazda po raz pierwszy odwiedzi Polskę. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Edyta Górniak ma największe szanse, aby wystąpić z recitalem tuż przed koncertem Céline.

Reklama

Jeden z niemieckich portali fanów Dion podał nawet, że panie mogą pojawić się na scenie w duecie. Jeśli obie te wieści okażą się prawdziwe, może to być największa od lat szansa dla Edyty, aby znów zabłysnąć. I w kraju, i za granicą. Czy tym razem jej się uda? Od chwili międzynarodowego debiutu 14 lat temu na Eurowizji Górniak, nazywana przez krytyków „polską Céline Dion”, zmarnowała już wiele okazji na zrobienie międzynarodowej kariery. Długo związana z gigantem fonograficznym – firmą EMI, mimo obiecujących początków, wiele nie zwojowała. Co o tym zadecydowało? Pech? A może ówczesna niedojrzałość artystki? Czy teraz, kiedy poukładała życie osobiste, Edyta jest gotowa, aby ponownie spróbować podbić świat?

Szlify u Józefowicza
Marek Niedźwiecki nazywał niedawno Edytę „debiutantką niespełnionych obietnic” i chyba trudno o trafniejsze określenie. Zawodu uczyła się od niekwestionowanego mistrza – Janusza Józefowicza. Choć zadebiutowała w 1989 roku w programie „Śpiewać każdy może”, a potem pojawiła się na festiwalu w Opolu w koncercie „Debiuty”, to tak naprawdę jej kariera rozpoczęła się w „Metrze” – najpopularniejszym polskim musicalu. Już na castingu skala jej głosu i talent zafascynowały Józefowicza, o którym panuje w światku artystycznym opinia, że poprawiałby nawet Marię Callas, gdyby chciała u niego śpiewać. Górniak z miejsca została jego faworytką i gwiazdą kolejnych projektów muzycznych. Jednak pozycja filaru teatru Buffo nie była szczytem jej marzeń. W 1993 roku Edyta oświadczyła Józefowiczowi, że chce odejść. Ten za wszelką cenę próbował ją zatrzymać, ale Górniak nie zmieniła zdania. W efekcie do dzisiaj stosunki między nią a twórcą „Metra” są napięte. Choć po latach otrzymała zaproszenie na galę 10-lecia spektaklu, to ostatnio Edyta znów nie może liczyć na wejściówkę do Buffo. Jej udziałowi w kolejnych jubileuszach „Metra” ma sprzeciwiać się partnerka Józefowicza, Natasza Urbańska. Z jakiego powodu? Ponoć trudno jej zapomnieć krytyczne uwagi, jakie usłyszała z ust Edyty w czasie programu „Jak Oni śpiewają”.

Bohaterka narodowa
Odchodząc z „Metra”, Edyta miała już kilka innych propozycji. Najpierw pojechała na Festiwal Krajów Nadbałtyckich do Szwecji. Zdobyła nagrodę, a tym samym bilet do Dublina na konkurs Eurowizji. Początkowo prasa narzekała, że Polska (debiutująca na tej imprezie) wysyła nieznaną piosenkarkę, a nie gwiazdę. Edyta szybko jednak zdobyła sympatię publiczności. Zresztą nie tylko rodzimej. Na Eurowizji piosenką „To nie ja” wywalczyła drugie miejsce.


Co myślicie o dalszej karierze Edyty Górniak? - podyskutyj na forum

Zobacz także

[CMS_PAGE_BREAK]
W Dublinie po raz pierwszy dał o sobie znać charakter piosenkarki. Choć regulamin konkursu zabraniał wówczas wykonywania utworów w innym języku niż ojczysty, Górniak na próbie generalnej zaśpiewała połowę piosenki po angielsku. W efekcie kilka krajów złożyło petycję o jej dyskwalifikację, a gdy ta nie została przyjęta, kraje te nie przyznały Górniak punktów w głosowaniu. Mimo to Edyta wróciła do kraju w aurze bohaterki narodowej, a jej eurowizyjny song stał się niekwestionowanym hitem roku. Niestety, tylko w Polsce. Singel z angielską wersją utworu, „Once In A Lifetime”, ukazał się za granicą dopiero pół roku po Eurowizji. W ten sposób przepadła pierwsza szansa Edyty na międzynarodową karierę.

Gwiazdorski rumianek
Zawodowym posunięciom Edyty od początku towarzyszył chaos. Jej pierwszy album „Dotyk” powstawał pod presją czasu. W efekcie, zamiast dopracowanego krążka, wydano zbiór tego, co artystka śpiewała w Buffo i kilku piosenek napisanych na płytę. Mimo to płyta sprzedała się w imponującym nakładzie pół miliona egzemplarzy. Po kilku miesiącach promocji Edyta, zamiast iść za ciosem i przygotowywać kolejne piosenki, zajęła się... ćwiczeniami strzeleckimi. Zajęła I miejsce w Strzeleckim Turnieju Gwiazd, a prasa żartowała, że „jeśli będzie osiągała tak dobre wyniki, ma szanse załapać się na igrzyska olimpijskie”. Edyta, owszem, w olimpiadzie wzięła udział, ale muzycznie. Jej utwór „To Atlanta” stał się oficjalnym polskim hymnem igrzysk w 1996 roku.

Kilka miesięcy później Górniak podpisała międzynarodowy kontrakt płytowy. W 1997 roku na półkach europejskich sklepów pojawiła się płyta „Edyta Górniak”, którą artystka stworzyła m.in. z Chrisem Neilem, twórcą sukcesu Céline Dion. W Polsce przyjęto ją z rezerwą, a promujące ją piosenki prawie w ogóle nie pojawiały się w mediach. Zadziwiające, wziąwszy pod uwagę, że grano je w Anglii, Niemczech czy Skandynawii. Gdy na azjatyckiej liście przebojów MTV ballada „When You Come Back To Me” wojowała o pierwsze miejsce z hitami Madonny i Spice Girls, a w Hiszpanii Edytę okrzyknięto „najpiękniejszym głosem dekady”, w Polsce rozpisywano się tylko o jej kolejnych romansach: z dziennikarzami Piotrem Gembarowskim, Piotrem Kraśko czy szefem radia Zet – Robertem Kozyrą. Kiedy zaś rozpoczęła ogólnopolskie tournée, z lubością przytaczano kolejne przykłady jej humorów. Do rangi symbolu urosła herbata rumiankowa, o którą zawsze prosiła przed występem. I choć zagraniczne gwiazdy potrafią zażądać przemalowania pokoju w hotelu (Jennifer Lopez) albo wygaszenia światła w połowie miasta w czasie swojego przejazdu (Madonna), to akurat w przypadku Edyty niewinny rumianek stał się koronnym dowodem oskarżenia brzmiącego: „Górniak wiecznie kaprysi”. Śmieszne? Owszem. Gorzej, że z takich błahostek zbudowano „legendę” o fanaberiach piosenkarki. Nic więc dziwnego, że Edyta wolała w tym czasie mieszkać w Londynie, z dala od rodzimego show-biznesu.


Co myślicie o dalszej karierze Edyty Górniak? - podyskutyj na forum

[CMS_PAGE_BREAK]
Królowa brukowców
Druga międzynarodowa płyta Górniak – „Invisible” z 2003 roku (wydana rok wcześniej w Polsce jako podwójny album „Perła”) przeszła niezauważona. Po trosze dlatego, że ukazała się po sześciu latach milczenia, po trosze – bo nie było na niej żadnej piosenki, która mogłaby zawojować świat.

I gdy świat o niej powoli zapominał, w Polsce o Edycie huczało, choć zapewne o większości tamtejszych wydarzeń artystka dzisiaj wolałaby już nie pamiętać. Najpierw oskarżano ją o to, że swoim wykonaniem hymnu narodowego na Mundialu w Korei, w 2002 roku, przyczyniła się do klęski polskiej drużyny („nasi dzielni chłopcy” tak byli ponoć zaskoczeni jej „Mazurkiem Dąbrowskiego”, że aż z nerwów nie mogli trafić w piłkę), potem podejrzewano ją o romans z prezydentem Kwaśniewskim, a poza tym non stop donoszono o jej kolejnych fanaberiach. Pozbawiona profesjonalnego menedżera, Edyta stała się ulubioną „dziewczynką do bicia”.

Próbując odparować ataki, zyskała jedynie miano awanturnicy i histeryczki. „Czegokolwiek by wtedy nie powiedziała, z miejsca obracało się przeciw niej. Wypaczano jej słowa, wyrywano je z kontekstu, tylko po to, aby jeszcze bardziej ją ośmieszyć, zrobić z niej dziwadło”, twierdzi jedna z ówczesnych współpracownic artystki. „Zamiast przeczekać, nie reagować, Edyta postanowiła walczyć o swoje dobre imię. Kiedy dotarło do niej, że osiąga efekt odwrotny do zamierzonego, było już za późno. Myślę, że do dzisiaj zostało w niej sporo nieufności z tamtych czasów. Trudno jej się dziwić, skoro nawet ludzie, których uważała za przyjaciół, jednego dnia gościli się u niej w domu, a potem lecieli do brukowców i za pieniądze sprzedawali to, z czego im się zwierzała...”

Wreszcie szczęśliwa

Ciężko jest wyzwolić się z raz zagranej (nawet mimowolnie!) roli „czarnego charakteru”. A już na pewno nie sposób tego dokonać samodzielnie. Na szczęście Edyta znalazła swojego „rycerza na białym koniu”. Jest nim muzyk Darek Krupa. Edyta poznała go w 2002 roku w Nowym Jorku. Potrzebowała gitarzysty i zaproponowała współpracę. Nie padli sobie od razu w ramiona. On uważał, że Górniak to dla niego „za wysokie progi”, ona też broniła się przed uczuciem. Ale z trasy po USA wrócili, jak twierdzą ich znajomi, z „blaskiem w oczach”. Dwa lata później urodził się Allan. „Razem z synkiem urodziłam się na nowo”, zwierzała się fanom Edyta. Allan był chyba najpilniej strzeżonym niemowlakiem. Po tym, jak paparazzi stawali na głowie, by wejść do szpitala w Łomży, gdzie rodziła, Górniak zadbała, by chłopiec nie stał się bohaterem mediów. Pięć miesięcy po porodzie nie wychodziła z synkiem z domu, który otoczono dwuipółmetrowym murem. Allan wyrósł na ufnego, radosnego chłopca. Edyta jest mamą od rozpieszczania, Darek tatą od szalonych zabaw. Ponoć na ślubie rodziców dwuletni Allan niósł welon mamy. Razem z Darkiem Edyta przebrnęła przez wiele zakrętów – walkę z paparazzi (wokalistka wygrała dwa procesy z brukowcami), słynną sprawę szantażu ze strony ludzi, którzy weszli w posiadanie rzekomo kompromitujących ją zapisów wideo z młodości, śmierć ojca. „Darek był w każdej z tych chwil jej ostoją.”, mówi znajoma pary. „Fakt, że może komuś wreszcie zaufać, że nie jest w tym wszystkim sama, bardzo ją zmienił.


Co myślicie o dalszej karierze Edyty Górniak? - podyskutyj na forum

[CMS_PAGE_BREAK]
Nauczyła się, jak zachować dystans do świata i do samej siebie, a przy okazji nie zwracać uwagi na bzdury wypisywane przez prasę. Kiedy pojawiła się plotka, że zamierza adoptować dziecko z Rumunii, sama się z niej uśmiała. A jeszcze parę lat temu sprawiłaby jej dużą przykrość!”. I choć świat show-biznesu co i rusz obiegają wieści, że Darek ma już dość „humorów” Edyty, to ich najlepszym zaprzeczeniem jest sama para, która pojawia się na galach (ostatnio „Viva! Najpiękniejsi 2007”), wpatrzona w siebie i przytulona, niczym zakochane nastolatki.

Nadal na rozdrożu
Mimo że udało jej się poukładać życie prywatne, to karierę Górniak nadal trudno nazwać udaną. Jej przygoda z muzyką klubową wypadła gorzej niż mizernie. Dwie piosenki, które nagrała z zespołem Mathplanete, nie znalazły się na playliście żadnej większej polskiej stacji radiowej, a single z nimi dość szybko trafiły do kosza z przecenami.

Choć wydana przez nią pół roku temu płyta „E.K.G.” (sprzedawana w przystępnej cenie w kioskach z gazetami) rozeszła się w nakładzie ponad 30 tysięcy egzemplarzy, to wokalistka od kilku lat unika normalnych koncertów, występując głównie na przynoszących jej sowite zyski zamkniętych imprezach dla firm. W czasie występu wykonuje kilka swoich hitów sprzed dekady oraz standardy muzyki rozrywkowej. I choć zabawa jest szampańska, gdy publika śpiewa z Edytą „My, czterej pancerni”, to trudno uznać, że takie występy popychają karierę artystki. Nie sposób nie zauważyć, że Górniak ma problemy z repertuarem. Sprawa zaskakująca w wypadku artystki, która zarzucana jest propozycjami od najlepszych polskich kompozytorów. „Swoje utwory przysyłali jej Marcin Nierubiec, Piotr Rubik czy Robert Chojnacki – wspomina Piotr Ostrach, specjalista od polskiego show-biznesu i do niedawna współpracownik wokalistki – ale Edyta niczego z ich propozycji nie wybrała. Sam się zastanawiam, czy powodem tego była jakość kompozycji, czy jej specyficzny gust”. Kompozytorzy, którzy nie zyskali uznania Edyty, bez kłopotu dogadywali się z innymi artystami. Piosenki Nierubca zaśpiewała Kasia Cerekwicka, Krzysztof Krawczyk, a nawet Doda. Kompozycje Chojnackiego podpasowały Krzysztofowi Kiljańskiemu i Ryszardowi Rynkowskiemu. Górniak zaś prawie cały materiał na album „E.K.G.” kupiła w zagranicznej bazie „gotowców” muzycznych. Jak dotąd nie wylansowała z tego albumu ani jednego przeboju.

I co dalej?

Kilka dni temu Górniak kolejny raz zasiadła w fotelu jurorki show „Jak Oni śpiewają”. Znów będzie oceniać, a cała Polska debatować nad jej fantazyjnymi kreacjami. Fani Edyty podyskutują na forach, czemu tak utalentowana wokalistka nie lansuje hitów. A sama Górniak stanie się atrakcją kolejnych imprez dla „klasy biznesu”, śpiewając setny raz „To nie ja” i „Jestem kobietą”. Czarny scenariusz? Zdecydowanie bardziej wolimy ten, który zakłada, że Edyta nagra duet z Céline, a kolejny występ da w nowojorskiej sali Madison Square Garden. Może tym razem się uda?

Paweł Płaczek, Alek Rogoziński

Reklama


Co myślicie o dalszej karierze Edyty Górniak? - podyskutyj na forum

Reklama
Reklama
Reklama