Od kiedy Weronika Rosati wyjechała do Hollywood polskie media śledzą każdy jej krok. Kilka miesięcy temu gwiazda wzięła udział w sesji dla magazynu "Viva!", w której zachwyciła i opowiedziała o swoim ciężkim życiu. Niejednokrotnie musiała wybierać między jedzeniem, a np. markowym ubraniem, które pozwalało jej osiągnąć wymarzony sukces. Zobacz: Rosati w magicznej sesji Vivy!

Reklama

Ostatnio Rosati została zaproszona do kolejnej rozmowy. Tym razem w magazynie "Gala" opowiedziała o swoich przygodach w Stanach. Jedna z nich wydaje się aż nieprawdopodobna. Aktorka wkradła się do willi samej Elizabeth Taylor.

- Jest wieczór, jedziemy do Bel Air, wchodzimy do domu. Jest przepiękny, a ja wiem, że skądś go znam. Pytam właściciela. "Dom wynajęliśmy na przyjęcie, a należał do Elizabeth Taylor". Miałam ciarki na plecach. Na przyjęcia wynajmowane jest tylko pół domu. Wejścia na górę pilnowali jacyś ludzie.

Dla Rosati nie ma jednak rzeczy niemożliwych. W odpowiednim momencie, bez pytania o zgodę, weszła do pokojów w których żyła aktorka i ikona gejów. Całą sytuację wspomina tak:

- Wykorzystałam moment kiedy śpiewali jubilatowi "Sto lat", i wtedy włamałam się do sypialni. Usiadłam na łóżku, nawet się z tego śmiałam. Przeszłam do garderoby, zwiedziłam dom. Podłogi są pokryte fiołkowymi, dobranymi do jej oczu, dywanami. Byłam w jej ulubionym saloniku umeblowanym w kolorze błękitu. Niesamowite chwile!

Za takie zwierzenia amerykańskie magazyny zapłaciłyby pewnie Weronice kilka tysięcy dolarów. W końcu willa Elizabeth Taylor to miejsce, o którego sfotografowanie od środka od lat walczą kolorowe magazyny. Bezskutecznie.

Zobacz także
Reklama

Przypomnijmy amerykańską sesję Weroniki Rosati:

Reklama
Reklama
Reklama