Historia tej trójki może stanowić kanwę scenariusza filmowego. Na pewno nie komedii romantycznej. Raczej melodramatu z wątkami sensacyjnymi. Jest miłość, nienawiść, ślub (nawet dwa).

Reklama

Kinga Rusin (36) i Hanna Smoktunowicz (37), kiedyś przyjaciółki, dzisiaj nie chcą się spotykać. Pomiędzy nimi Tomasz Lis, który wyznał miłość obydwu: 13 lat temu Kindze, miesiąc temu Hannie. Love story z wieloma zakrętami, która długo była jedną z najpilniej strzeżonych tajemnic. Tomasz oraz Hanna skończyli z sekretami i całemu światu opowiedzieli o swoim szczęściu. Znajomi całej trójki też mówią o nich dużo i chętnie. Ale od razu zastrzegają: – Tylko bez nazwisk. Nie chcemy stawać między Kingą a Tomkiem.

I tylko Rusin milczy. Nie chce rozmawiać o Tomaszu Lisie. Dlaczego? – Rozstaliśmy się z Tomaszem Lisem ponad dwa lata temu. Nie widzę powodu, żeby do tego wracać – mówi „Party” Kinga Rusin. A jej znajomi mówią, że w Kindze coś pękło, gdy przeczytała wypowiedź Lisa, że w ich małżeństwie była obcość i milczenie. Bo ona pamięta inne uczucia...

Papużki nierozłączki
Kinga i Hanna (jeszcze wtedy Kedaj) poznały się na Uniwersytecie Warszawskim. Wybrały ten sam kierunek – italianistykę. Kinga była zakochana we włoskim. – Hanna pomagała jej, bo sama świetnie znała ten język – mówi znajomy dziennikarek. Koleżeńska pomoc szybko przerodziła się w przyjaźń. Zaczęły uchodzić za papużki nierozłączki. – Miały podobne zdanie na wiele tematów. Świetnie się rozumiały. O rok starsza Hanna trochę opiekowała się młodszą koleżanką – dodaje znajomy obydwu.

W grudniu 1989 roku Hanna wyszła za mąż za znanego adwokata Roberta Smoktunowicza. Kinga była częstym gościem w ich domu. – Zdarzało się, że pomieszkiwała u nich i nocowała. Byli bardzo zżyci, zachowywali się rodzinnie. Ich mieszkanie na warszawskim Powiślu było dla Kingi otwarte – dodaje znajomy obu pań.

Zobacz także

Wkrótce Hanna Smoktunowicz podbiła nasze ekrany telewizyjne. Piękna, inteligentna, a do tego przebojowa i stanowcza. Stała się jedną z twarzy „Teleexpressu”. To na nią i Macieja Orłosia czekali widzowie o godzinie 17.15. W jej ślady poszła Kinga. Choć znała już wcześniej telewizyjne realia (jej mama pracowała w TVP w dziale współpracy z zagranicą), to dopiero po mocnym wejściu Hanny Smoktunowicz spróbowała swoich sił przez kamerą. Również trafiła do redakcji „Teleexpressu”. Pracownicy TVP nie mogli uwierzyć, że praca w jednej redakcji nie zaszkodziła przyjaźni Hanny i Kingi. – Starsze prezenterki nie mogły się nadziwić, że między nimi nie ma konkurencji. W telewizji to się przecież nie zdarza – mówi jedna z emerytowanych kierowniczek produkcji w TVP.

[CMS_PAGE_BREAK]
Grupa idealna
I właśnie w „Teleexpressie” po raz pierwszy zobaczył Kingę świetnie rokujący dziennikarz Tomasz Lis. Spodobała mu się, zdobył jej numer telefonu, zaproponował spotkanie. Zakochali się w sobie na zabój. Nowa miłość Kingi nie wpłynęła jednak na jej przyjaźń z Hanną. – Byli na początku lat 90. zgraną grupą przyjaciół – mówi znajomy Hanny i Tomasza. – Adwokat i trzy osoby ze świata mediów. Wykształceni, świetnie zarabiający jak na tamte lata, z wyobraźnią, znający języki. Pasowali do siebie idealnie. Ale tak naprawdę to dziewczyny trzymały tę grupę razem. Panowie mogli żyć bez siebie.

Goście na gwiazdkę
Kariera Tomasza Lisa rozwijała się z prędkością światła. Szalenie ambitny szybko stał się sławny, a na ulicy Woronicza mówiono, że będzie kimś ważnym. W 1994 roku dostał od swoich szefów wielką szansę. Został korespondentem TVP w USA. Przed wyjazdem były zaręczyny, pierścionek z szafirem i jeden z najgłośniejszych ślubów w stolicy. Przed ołtarzem Tomasz i Kinga, na krzesłach świadków Hanna i Robert Smoktunowiczowie. – Podobno Tomasz był przeciwny pomysłowi, by Smoktunowiczowie byli drużbami, ale Kinga go przekonała – wspomina jeden z uczestników ślubu. – Lis, który pochodzi z Zielonej Góry, nie miał w Warszawie innych znajomych. Ślubu udzielał ojciec Maciej Zięba, potem przez lata przyjaciel Lisów. Wspominał, jak przed ślubem zaprosił ich na Górę św. Anny do klasztoru mniszek. Rozmawiali o miłości, małżeństwie. Nagle Kinga potknęła się i zwichnęła nogę. Tomasz niósł ją na rękach. Według ojca Zięby był to dobry znak dla ich związku.

Już jako małżeństwo Tomasz i Kinga wyjechali z kraju. Pierwszymi ich gośćmi w służbowym mieszkaniu w Waszyngtonie byli...Hanna Smoktunowicz i jej mąż Robert. Spędzili wspólnie Boże Narodzenie w 1993 roku. – Kinga i Tomasz czuli się w dalekiej Ameryce bardzo samotni. Wizyta Smoktunowiczów pomogła im oswoić się z nowym miejscem – opowiada znajomy Lisów i Kingi. Po tej wizycie przyjaźń między parami jeszcze się zacieśniła.

Gdy Tomaszowi skończył się kontrakt w USA i para wróciła do Polski, wszystko w ich życiu zaczęło się zmieniać. Lis porzucił TVP dla TVN. Kinga również odeszła z Telewizji Polskiej za mężem. Prowadziła „Wizjer TVN”. Potem zrezygnowała z pracy. Zajęła się wychowaniem córek (druga, Iga, urodziła się w 2000 roku) i doglądaniem budowy ich wymarzonego domu w Konstancinie. Tomasz Lis brylował na ekranie. Gdy czyta się jego wypowiedzi sprzed kilku lat czy też jego książkę z 2004 roku „Nie tylko fakty”, widać w jego gorące uczucie do żony. „To dla Ciebie, kochanie, ta kryptoreklama” – mówił czule w jednym z czatów, opowiadając o agencji PR-owskiej założonej przez Kingę.

[CMS_PAGE_BREAK]
Rozwód z klasą
Kiedy w tym związku pojawiły się pierwsze rysy? To wiedzą tylko sami zainteresowani. Trzeba przyznać, że doskonale chronili swoje życie prywatne. Nic nie wskazywało, że ich małżeństwo dogorywa. Wkrótce po tym, jak Tomasz Lis przeszedł do Polsatu, pojawiły się plotki, że coś go łączy z Hanną Smoktunowicz. Ale dowodów brakowało. Rozwód Rusin i Lisa w 2006 roku był dla wielu szokiem. Oto rozpadała się jedna z tych idealnych, bajkowych par. Rozwiedli się z dużą klasą. Żadne z nich nie zwróciło się do prasy, by na łamach gazet rozpaczać nad klęską związku czy obarczać winą drugą stronę. Nie odezwali się także, gdy tabloidy obiegły zdjęcia Tomasza Lisa i Hanny Smoktunowicz na wakacjach w Kos. Plotki okazały się prawdą. Mogli to wtedy wykorzystać. Kinga mogła oskarżyć przyjaciółkę o zdradę. Lis mógł opowiadać o prawdziwej miłości. Nie padło słowo. Tomasz i Hanna unikali okazywania sobie czułości w błysku fleszy. Choć paparazzi stawali na głowie, nie udało im się zrobić „miłosnego” zdjęcia Lisa i Smoktunowicz.

Tego, co się dzieje między tą trójką, można było tylko się domyślać ze strzępków zdań. Kinga, która w „Tańcu z gwiazdami” nagle oświadczyła, że znów czuje się kobietą (co od razu wywołało falę spekulacji, że przy Lisie tak się nie czuła), Hanna mówiąca o przesadzaniu z nazywaniem znajomości przyjaźnią (kolejna fala domysłów – czy nie uważała Kingi za przyjaciółkę?). W prasie spekulowano także, czy Tomasz i Hanna pobiorą się oraz czy dawne przyjaciółki jeszcze kiedyś się pogodzą.

Wybuch szczerości
Co się stało, że Tomasz Lis zdecydował się przerwać tę ciszę? Co kierowało szanowanym publicystą, który zawsze chronił swoje życie prywatne, że nagle zechciał opowiedzieć o nim całemu światu? Wyznać, że w domu z Kingą była tylko obcość i milczenie. Że dopiero przy Hannie znalazł szczęście. Podobno Tomasz zdenerwował się, że Kinga nazwała go w jednym z wywiadów „niedzielnym tatą” i postanowił się bronić. „(...) Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek usłyszał o sobie słowa bardziej nieprawdziwe, bardziej niesprawiedliwe, bardziej krzywdzące i bardziej przykre” – mówił, wyliczając przy tym dokładnie, ile czasu poświęca dzieciom. Ale mówi się też, że to Hanna miała już dość etykietki „tej, co rozbiła rodzinę”, i chciała, by wszyscy poznali, jakie były prawdziwe przyczyny rozwodu Lisa i ich związku. Po publikacji w „Vivie!” rozwiązał się worek z wywiadami. Wszędzie czytaliśmy wypowiedzi Hanny i Tomasza o ich wielkiej miłości. A ukoronowaniem wszystkiego były SMS-y od Lisa i Smoktunowicz, w których powiadamiali dziennikarzy, że właśnie się pobrali w Rzymie. To chyba pierwszy taki przypadek w historii dziennikarstwa. Potem szczęśliwi państwo Lisowie wrócili do mieszkania na Powiślu. Historia lubi zataczać koło. To to samo mieszkanie, w którym kiedyś pomieszkiwała Kinga (Robert Smoktunowicz zostawił je Hannie po rozwodzie w 1998 roku).

[CMS_PAGE_BREAK]
Dzieci jak barometr
Ten nagły przypływ szczerości Lisa wyprowadził Kingę z równowagi. Jak powiedziała nam wspólna znajoma Tomasza i Kingi, do tego momentu stosunki między eksmałżonkami układały się poprawnie. Lis mógł zabierać dzieci do siebie, kiedy chciał. Rusin nigdy nie utrudniała mu kontaktów z córkami. Sama zresztą przyznawała znajomym, że Tomasz jest dobrym ojcem – dzwoni do dzieci, zabiera je na wakacje. Tłumaczyła, że sformułowanie o „niedzielnym ojcu” zostało źle zrozumiane. Chciała tylko zwrócić uwagę, że matka, która zajmuje się dziećmi na co dzień, musi dbać o dyscyplinę, a widujący je w weekendy ojciec (Tomasz Lis zabiera córki w piątki dwa razy w miesiącu) może je rozpieszczać.

Ale po wywiadach, których udzielił Lis, sytuacja znów stała się napięta. – Najbardziej Kingę boli, że Lis w prasie opowiada, jak małżeństwo z nią było złe – mówi przyjaciółka Rusin prosząca o zachowanie anonimowości. – Jest załamana, że jej dzieci słyszą od innych, że podobno ich tata opowiada, że nigdy nie kochał mamy. Bo dziecku można w ten sposób wyrządzić krzywdę. Kinga sama pochodzi z rozbitej rodziny i zależało jej, by córki nie odczuły rozwodu. – Według niej jeśli Lisowi zależy na dobru dzieci, to powinno mu też zależeć na dobrych stosunkach z ich mamą. Bo dzieci jak barometr wyczuwają, że jest źle, i to przeżywają – dodaje bliska znajoma Kingi.

Najlepiej zapomnieć
– Moje małżeństwo z Tomaszem Lisem to już zamknięty rozdział – mówi „Party” Rusin. Według jej znajomych do tej pory dość skutecznie udało jej się o nim zapomnieć i nie chcę, by teraz znowu wracano do tej sprawy. Teraz najważniejsze są dla niej córki: 11-letnia Pola i 7-letnia Iga, którym chce stworzyć spokojny, ciepły dom, oraz jej praca.

Być może to przypadek, ale kariera zawodowa Kingi rozkwitła dopiero po rozwodzie. Rusin stała się prawdziwą gwiazdą telewizji. Oprócz tego prowadzi, wspólnie z Katarzyną Wende, firmę, która dba o wizerunek największych korporacji, m.in. Poczty Polskiej, Coca-Coli. Bardzo konsekwentnie realizuje zawodowy plan. Prywatnie: wychowuje córki, chroni je przed medialnym szumem i skutecznie ukrywa, co naprawdę myśli o swojej dawnej przyjaciółce. Kinga i Hanna spotykają się czasem w... szkole – ich córki chodzą do tej samej. Ale udają, że się nie widzą.

Czy stosunki Tomasza i Kingi mają szansę się ułożyć? Lis jest na dobrej drodze. Znowu zaczął dbać o swoją prywatność. Gdy zadzwoniliśmy do niego z prośbą o rozmowę, zastrzegł krótko: „Mam dość tego szumu wokół mnie i moich bliskich. Nie chcę rozmawiać. Proszę to wyraźnie napisać: nie chcę rozmawiać”.

Reklama

Maciej Kędziak

Reklama
Reklama
Reklama