Już w poniedziałek ukaże się kolejny numer dwutygodnika "Gala". Głównym wywiadem w magazynie jest bardzo szczera rozmowa z jego stałą felietonistką, Kayah. Piosenkarka na łamach dwutygodnika zwierza się, że jej relacje z tatą były dalekie od ideału.

Reklama

- Moje relacje z ojcem były straszne. Jedyne, co od niego słyszałam, to bolesna i bezlitosna krytyka. Moja ograniczona percepcja widziała tylko moją sytuację i wpakowywała mnie w buty ofiary. Nie mogłam wiedzieć, że tata ma problemy sam ze sobą i swoim życiem. Oczywiście trudno oczekiwać, by mała dziewczyna rozwiązywała problemy dorosłych rodziców, dlatego potrzebny jest czas. Musieliśmy oboje stać się dorośli, by zobaczyć w sobie dwójkę bliskich osób.

Kayah mówi również o swoim niespełnieniu na płaszczyźnie rodzinnej oraz o tym, że związek z nią bywa dość trudny. Według gwiazdy spowodowane jest to jej popularnością.

- Do dziś cierpię, że nie udało mi się spełnić marzenia o szczęśliwym małżeństwie i pełnej rodzinie. Moje relacje partnerskie też pozostawiają wiele do życzenia. Dokonuję złych wyborów. Kocham zaborczo, łapczywie i niecierpliwie. Mój zawód poprzez bycie na świeczniku, sensację i intensywność bywa ogromną toksyną w związkach. Nie zjadłam wszystkich rozumów. I właśnie dlatego poszukuję wciąż odpowiedzi.

Kayah do dziś nie może przeboleć i pogodzić się z myślą, że dała odejść miłości swojego życia. Czy mówiąc te słowa mówi o Rinke Royensie czy Sebastianie Karpielu-Bułecce? A może chodzi tu jeszcze o kogoś innego?

- Dałam odejść wielkiej miłości, czasem, gdy ego brało górę, gadałam wrogie bzdury, dawałam się wciągać w kretyńskie intrygi… A pewnie mogłabym być lepszą matką, córką i przyjacielem. Ale póki piłka jest w grze, mamy ciągle szansę na swoją lepszą wersję…

Reklama

Zobacz także
Reklama
Reklama
Reklama