Karolina Korwin-Piotrowska jest baczną obserwatorką show-biznesu. Dziennikarka wypatruje nowych zjawisk w branży, a jeśli coś lub ktoś wpadnie jej w oko, to nie zrezygnuje z komentarza. W najnowszym numerze "Party" gospodyni "Magla Towarzyskiego" pod lupę wzięła Melę Koteluk.

Reklama

- Znajomy puścił mi demo dziewczyny, która śpiewała, jakby była siostrą Kasi Nosowskiej albo córką Kate Bush. Piękne teksty o czymś, zaśpiewane bez kretyńskiej maniery pseudopopu. Potem usłyszałam w radiu piosenkę „Spadochron”. „Jestem kamykiem lecącym w twoje okno...” – nucę do dziś. Kupiłam jej płytę. Bardzo lubię - pisze dziennikarka.

Korwin-Piotrowska nie dziwi się również, że wokalistka została doceniona przez branżę zdobywając w tym roku dwa Fryderyki. Docenia również fakt, że Mela przy całym zamieszaniu wokół swojej osoby potrafiła pozostać sobą:

- Jest wyczekiwanym powiewem świeżości w polskiej kulturze. Kontynuatorką tego, co najlepsze w naszej muzyce. Mówi o sobie, że nie jest ani popularna, ani niszowa – i ma rację. Jej obecność medialna jest świadoma i w dobrym stylu. Nie zepsują tego nawet wywiad i okładka w „Elle”. Miło zobaczyć tam kogoś, kto na pierwszy rzut oka myśli, a nie tylko „wygląda”. I do tego mówi z sensem o sobie, o muzyce... Rozmowy o muzyce z muzykami w prasie to rzadkość. Może dlatego, że polskie „artystki” lepiej znają się na błyszczykach. Meli Koteluk, na złość tym, którzy uważają ja za sztuczny twór, nawet znajomość błyszczyków nie zaszkodzi. Bo ona, jak lubiany przez nią David Bowie, nie poddaje się chwilowym modom. Modę na siebie tworzy sama!

My również podzielamy słowa Karoliny. Mela Koteluk jest bez wątpienia kimś kogo karierę należy śledzić, a debiutujący artyści, którzy nie chcą iść w typową komercję powinni brać z niej przykład.

Zobacz: Korwin zachwycona Podsiadło: Nie zrobił z siebie kretyna

Zobacz także
Reklama

Piękna sesja Meli Koteluk:

Reklama
Reklama
Reklama