O tym koncercie Doda wolałaby chyba zapomnieć. W ubiegłą niedzielę gwiazda pojawiła się na stadionie w Polichnie. Niestety, po kilkunastu minutach rozpętała się burza. Według relacji piosenkarki scena zawaliła się, kiedy tylko Doda z niej zeszła ( a właściwie została z niej ściągnięta). Do sieci trafiło zaś przerażające nagranie z koncertu. Zobacz: Poważny wypadek na koncercie Dody! To cud, że nie zginęła! WIDEO

Reklama

Media w Polsce rozpisały się o tym, że Doda o mały włos nie zginęła. Teraz władze miasta przedstawiają zupełnie inna wersje wydarzeń. Tłumaczą, że scena została od razu złożona po tym, jak Rabczewska z niej zeszła, a sam koncert został przerwany tylko o jedną piosenkę. Nie było mowy o żadnym zawaleniu się estrady:

A skąd! Opuściłem stadion jako ostatni, nic takiego się nie stało. Rzeczywiście rozpętała się burza. Może Dodzie chodziło o to, że jak tylko zeszła, złożono scenę. Koncert był krótszy o jedną, może półtorej piosenki – mówi Artur Jaskowski, wójt Szastarki, w rozmowie z Dziennikiem Wschodnim

Udało nam się porozmawiać z osobą, którą była na koncercie. I wspomina go nienajlepiej:

Nikt nie mógł złożyć tej sceny od razu po zejściu Dody, ponieważ warunki atmosferyczne po prostu na to nie pozwoliły. Być może, kiedy burza się już uspokoiła, a trwało to kilkadziesiąt minut, ktoś zaczął tę estradę rozbierać. Widać było, że Doda i jej fani byli przerażeni. Druga sprawa - koncert skończył się po około 25 minutach, a przecież jej koncerty trwają zazwyczaj ponad godzinę, a więc wójt też nie ma racji. Mało kto interesował się ludźmi zabranymi pod namiotami, wśród nich pełno dzieci. W pewnej momencie zabrakło prądu. To było naprawdę przerażające - mówi nam uczestnik feralnego koncertu

Czy Doda odniesie się do zarzutów władzy?

Reklama

Zobacz na Polki.pl: Doda rozpoczęła trasę koncertową w Krakowie. Pochwaliła się szalenie zgrabną pupą

Zobacz także

Reklama
Reklama
Reklama