Anna Mucha, Viva!
ZUZA KRAJEWSKA i BARTEK WIECZOREK
O SUKCESACH I ZMIANACH W ŻYCIU

Anna Mucha – To był jej rok!

Zawalczyła o wszystko. I wygrała. Ma nową figurę, nowego faceta, nowe sukcesy. Została jurorką "You can dance" Jest szczęśliwa i pewna siebie. O czym marzy teraz?

– Zawarłaś pakt z diabłem? Ostatnio wszystko, czego dotkniesz, zamienia się w złoto.
Anna Mucha:
To może być przekleństwo!... Ale to nie zasługa czarta. Myślę, że nauczyłam się zbierać pozytywne owoce tego, co robię. A pracuję już jakiś czas.

– Dwadzieścia lat.
Anna Mucha:
Dokładnie. Chociaż tu jakiś diabeł musiał się wmieszać, bo tych dwudziestu lat pracy po mnie wcale nie widać.

– To, co się ostatnio dzieje wokół Ciebie, wygląda na efekt przemyślanej strategii. Siadłaś i pomyślałaś: muszę coś zrobić ze swoim życiem, teraz albo nigdy?
Anna Mucha:
Myślę, że to kwestia magicznej daty, ważnej dla każdego człowieka, a kobiety w sposób szczególny. Tak się składa, że zbliża się wielkimi krokami moja trzydziestka.

– Przeszło Ci to przez gardło?
Anna Mucha:
Tak, bo jestem szczęśliwa. Uważam, że to fantastyczny moment w życiu kobiety. Już nie damy sobie wielu rzeczy wmówić, już jesteśmy bardzo świadome siebie, swojego miejsca we wszechświecie, świadome swojego ciała, swojej siły.

– Ciało widziałem przed chwilą na sesji. Robi wrażenie.
Anna Mucha:
Dlatego chciałam, żeby mężczyzna przeprowadzał ten wywiad.

– Rozpływam się…
Anna Mucha:
Kobiety 30-letnie mają tę przewagę, że mają większy wybór.

– Mówisz o facetach?
Anna Mucha:
Mówię o życiowych wyborach. Już coś za nami, jednocześnie dużo przed nami. Teraz kumuluję swoją energię, staram się skoncentrować na tym, co się dzieje. Rezultaty są wyraźne – podpisuję kontrakty. Zagram w nowym serialu, przede mną kolejne wyzwanie teatralne, jestem jurorką „You Can Dance”. Nie będę ukrywać, że dla mnie ma to duże znaczenie.

– Kontrakt, pieniądze, sława?
Anna Mucha:
Praca. To podstawa, filar mojego życia. Praca jest ważniejsza niż moje zmęczenie. To bezczynność mnie wyczerpuje. W ciągu czterech ostatnich miesięcy miałam może jeden wolny dzień. Nawet gdy zwyciężyłam w „Tańcu z gwiazdami”, dostałam SMS od mojego pracodawcy: „Aniu, gratulujemy, jesteśmy z ciebie bardzo dumni. Jutro na planie o 7 rano!”. Od tamtej chwili minął miesiąc i codziennie o 6–7 jestem w pracy.

– Kiedy to się zaczęło? Kiedy dorosłaś do zmiany?
Anna Mucha:
Tak naprawdę ważne rzeczy nastąpiły dla mnie w ostatnich dwóch latach. Podróż do Azji, do Nowego Jorku. Jeśli praca jest filarem, to podróże są dla mnie siłą napędową. Azja nauczyła mnie pokory i dystansu do świata. A NY uświadomił mi, że nie mam powodu do kompleksów. Za swój pobyt w Stanach, za szkołę i za waciki płacę pieniędzmi zarobionymi na planie. Mogę przestać bawić się w fałszywą skromność.

– Ameryka wyleczyła Cię z kompleksu?
Anna Mucha:
Wyleczyła mnie z kompleksu telewizyjnego, z tego, że nadaję się tylko tam. Nauczyła mnie szacunku do pracy, tego, żeby dumnie podnieść głowę, z pełną świadomością i radością robić swoje. Serial czy show to żadna ujma. Wprost przeciwnie. Dzięki nim miałam komfort, by przyjąć pracę w teatrze, pracować w radiu i zaczynać od zera – za zerowe wynagrodzenie. Mogłam rozwijać się na różnych polach. Miałam wybór.

– I z ręką na sercu: „Ja, Anna Mucha, kocham telewizję i nic więcej nie pragnę”?
Anna Mucha:
Oczywiście, że nie. Będę bardzo szczęśliwa, jeżeli okaże się, że zwieńczeniem wielu lat pracy i tego, co ostatnio przeżywam, jest fabuła.

– A gdyby Ci zabrać „Taniec z gwiazdami”, „You Can Dance”, seriale? Jak byś się czuła?
Anna Mucha:
Ale już po wypłacie?

– Z sutą odprawą. Pytam, gdzie jest umiejscowione Twoje poczucie wartości? Ile jest warta Anna Mucha bez błyskotek?
Anna Mucha:
Opowiem ci historię z mojego dzieciństwa. Jestem jedynaczką i czasem musiałam bawić się sama. Pamiętam, jak przychodziłam do swojej mamy i mówiłam: „Mamo, nudzę się”. Mama powtarzała: „Inteligentni ludzie się nie nudzą”. To mnie bardzo mobilizowało. Teraz jest podobnie. Telewizji oraz popularności zawdzięczam pieniądze. Jeśliby okazało się, że z tym koniec, będę rozwijać się dalej, robić to, co kocham. Nie boję się.

– A Twój tato wie o Twoich sukcesach?
Anna Mucha:
A dlaczego pytasz?

– Staram się rozmawiać o sprawach ważnych. Czytałem, że poznałaś ojca bliżej, jak miałaś 18 lat. Ciekaw jestem, jaka to relacja?
Anna Mucha:
Powiedz mi, ile o mnie wiesz, a ja ci powiem, jakie gazety czytasz. Mogę ci podać dwa alternatywne życiorysy. Mój własny oraz ten, który wymyśliły tabloidy. Mój własny to prosty, mieszczański, zwykły życiorys. Dwójka młodych ludzi poznaje się na studiach, zakochują się w sobie. Na świat przychodzi ich jedyna córka, jak jej później tłumaczą: „Te dwie planety zderzyły się wyłącznie po to, żeby cię mieć”. Jestem miłością, największym skarbem. Dwa różne żywioły, które nie mogą być ze sobą, rozstają się, mają swoje życia, swoje sprawy. Jednocześnie wychowują mnie w olbrzymim szacunku do drugiej strony. Dziś tworzymy jedną rodzinę, która narażona jest na wysłuchiwanie plotek na swój temat. Ale jesteśmy na to odporni, ponieważ cały czas łączy nas wielki szacunek zbudowany na poczuciu własnej wartości oraz poczuciu humoru. I tyle na temat mojej rodziny. Taka jest prawda. Za to w tabloidach przeczytasz, że zostałam zostawiona przez ojca, przez matkę, wychowywali mnie dziadkowie, że miałam traumatyczne dzieciństwo, że byłam głodzona, chociaż może szkoda, że to ostatnie nie jest prawdą…

– Ciekawe, o tym nie słyszałem… Lubisz zmiany, które są wokół Ciebie?
Anna Mucha:
Bardzo. Dla mnie istnieje takie pojęcie, jak piekło świętego spokoju.

– Kiedy się zaczyna?
Anna Mucha:
Stagnacja, nuda…

– Nuda, czyli tylko osiem godzin pracy dziennie? Stagnacja – wolne niedziele?
Anna Mucha:
Podoba mi się ta interpretacja. Piekło to codzienna rutyna. Powtarzalność.

– Myślałaś sobie: Boże, ten serial do emerytury, ratunku?!
Anna Mucha:
Miałam taką myśl. Patrzyłam na swoich przyjaciół z serialu i zastanawiałam się, jak będziemy wyglądać za 20 lat, odgrywając ciągle te same sceny. I czy Madzia wreszcie będzie z Pawłem, czy ciągle nie?

– To Cię mobilizowało do zmiany?
Anna Mucha:
Na pewno. Ale wiesz, ja bardzo lubię wygodne życie, nie będę ukrywać, że serial jest bardzo przyjemną równowagą pomiędzy świętym spokojem a spłacaniem kredytu.

– Ciepła, bezpieczna posadka.
Anna Mucha:
Jednak po czterech latach pracy w jednym serialu musiał nastąpić płodozmian. Wyjazd do Stanów był momentem, kiedy postanowiłam zaryzykować swoją karierę w Polsce. Liczyłam się z tym, że znikając na rok, mogę nie mieć do czego wracać.

– Pani już dziękujemy… To wymagało odwagi?
Anna Mucha:
Na pewno. Na szczęście pojawiły się inne propozycje. Teraz w „M jak miłość” gram gościnnie.

– Byłaś zdeterminowana?
Anna Mucha:
Tak. Czasem warto powiedzieć „dość”.

– Masz taki sposób na życie, że stawiasz na swoim?
Anna Mucha:
Tak.

– Z mężczyznami też?
Anna Mucha:
Tak.

– Biedni ci faceci…
Anna Mucha:
Nie narzekają.

– Jesteś już na tyle poukładana, że możesz być z mężczyzną? Czujesz, że jesteś gotowa?
Anna Mucha:
Bardzo wierzę w to, że nie da rady stworzyć szczęśliwej relacji w momencie, kiedy się jest nieszczęśliwym samemu ze sobą.

– Znam wiele związków, które powstały, bo ludzie się wzajemnie pocieszali.
Anna Mucha:
Ale czy to są zdrowe albo szczęśliwe relacje? Wierzę w to, że trzeba mieć drugiemu człowiekowi coś do zaoferowania. Absolutnie nie oczekuję od drugiej osoby, że będzie wypełniała moje życie, dawała poczucie sensu. Wiesz, to byłby egoizm w czystej postaci. A nawet ktoś tak samolubny jak ja ma swoje ograniczenia.

– Jeszcze raz zadam pytanie: czujesz się dojrzała do poważnego związku?
Anna Mucha:
Jeszcze raz powiem, że mogę ci odpowiadać na takie pytania ogólnikami. Naprawdę takie sprawy cię interesują?

– Wyłącznie takie.
Anna Mucha:
Nie wierzę.

– To, co się dzieje między ludźmi, jest najważniejsze. Reszta to mniej lub bardziej istotne dodatki.
Anna Mucha:
To prawda. Ale nie rozkładajmy tego na szczegóły.

– Powiedziałaś, życie składa się z pracy i podróży. A gdzie miejsce na miłość?
Anna Mucha:
Nie w czasopismach. Zostawmy ten temat.

– Ciekaw jestem, gdzie ta granica intymności czy wstydu u Ciebie przebiega? Nie chcesz się zająknąć o swoim partnerze, a świecisz w „Playboyu” gołą – za przeproszeniem – pupą.
Anna Mucha:
Moje ciało to jest moje narzędzie pracy. O czym miałam okazję się przekonać – narzędzie, które można w bardzo przyjemny sposób wykorzystywać publicznie. Dzięki niemu odnoszę sukces.

– To prawda, perfekcyjne narzędzie.
Anna Mucha:
Natomiast kiedy świecę własną pupą, to na własną odpowiedzialność. W momencie, kiedy bym się zdecydowała na handlowanie swoją lub czyjąś prywatnością, to już by nie było świecenie własną pupą, ale zarabianie w sposób ujmujący godności. To za dużo.

– To się dowiedziałem. Márquez powiedział, że pisze po to, żeby ludzie go kochali. Ty grasz po to, żeby Cię kochano?
Anna Mucha:
Wiesz, co jest pociągające w mojej pracy? Jestem częścią olbrzymiej maszyny, która hipnotyzuje ludzi.

– Mucha Kaszpirowski?
Anna Mucha:
Tak, sprzedaję ludziom iluzję. Sprzedaję alternatywne życia, historie, opowieści. Dzięki temu ludziom żyje się być może lepiej, być może lżej albo tylko przyjemniej.

– Być może. A co Ty z tego masz?
Anna Mucha:
Czystą satysfakcję. Zostawmy te pieniądze. Mam satysfakcję podwójną. Z jednej strony zadowolenie rzemieślnika z dobrze wykonanej pracy, a z drugiej strony radość z osobistych i prywatnych historii, którymi ludzie się ze mną dzielą. Ostatnio w „Wysokich Obcasach” był wywiad z kobietą – wracając do świecenia gołą pupą – która jest chora na raka. Powiedziała, że zapragnęła zrobić sobie sesję zdjęciową po obejrzeniu moich zdjęć w „Playboyu”. Dla mnie najpiękniejszy w tej historii jest fakt, że zapomniała o chorobie, zapomniała o wszystkim, w czym tkwiła, i pomyślała o sobie. I zrobiła sobie małą przyjemność. Są takie chwile w życiu każdego człowieka, kiedy warto postawić na siebie. Choćby innym wydawało się to głupie, bez sensu, egoistyczne czy nienormalne.

– Masz duże poczucie wartości?
Anna Mucha:
Mam. Około metra sześćdziesięciu centymetrów.

– To na kilogramy się mierzy.
Anna Mucha:
Ach…To ostatnio mniej. Ale powiem ci, skąd to się u mnie wzięło. Moja mama, jak mnie budziła co rano, powtarzała: „Życie jest fantastyczne, spotka cię na pewno coś pięknego tego dnia”.

– Wierzyła w to czy odbębniała pedagogiczne zadanie?
Anna Mucha:
W to nie wnikam, najważniejsze, że jej uwierzyłam. Mama jest trzeźwo myślącą kobietą, chciała dać mi skrzydła, chciała, żebym miała odwagę. Żebym nie bała się ludzi, świata, żebym sięgała po swoje. Żebym się nie zrażała i podnosiła, jak trzeba. To jeden z najpiękniejszych darów, jaki mogła mi dać.

– Uważasz, że jesteś w najlepszym momencie swojego życia?
Anna Mucha:
Jestem ciekawa tego, co przede mną. Zapowiadają się dwie wspaniałe dekady, bo w „New York Timesie” ogłosili, że w życiu kobiety czterdziestka to nowa trzydziestka.

– Jakie plany?
Anna Mucha:
Dużo pracy. Wygląda, że cała ta popularność, cała sympatia ludzi, którą sobie zjednałam przez ostatnie cztery miesiące, stanie na…

– Kruchym, cienkim lodzie…
Anna Mucha:
Moich opinii w „You Can Dance”. Jako jurorka chcę być uczciwa wobec siebie, choćby to miały być niepopularne sądy. Liczę się z tym, że mogę się nie spodobać z wielu powodów. Z racji temperamentu, zachowania, tego, co powiem. No i mogę nie okazać się najbardziej miękkim podbrzuszem pozostałych dwóch jurorów.

– Oj, dasz im popalić!
Anna Mucha:
Tam się mogą wydarzyć różne rzeczy.

– Dlaczego tak Ci zależy? Dobrze płacą?
Anna Mucha:
(Śmiech). Słuchaj, ja zawsze bardzo dużo dostawałam od życia. I gdzieś w poczuciu swojej nieprzyzwoitości, bezkarności miałam również przekonanie, że musi być równowaga.

– Musisz coś stracić?
Anna Mucha:
Raczej oddać. Dlatego zawsze wspierałam młode inicjatywy, młodych, offowych twórców.

– Dając twarz czy pieniądze?
Anna Mucha:
W moim przypadku to jedno i to samo. Jestem prawie na banknotach. Talent to waluta. A ja w pełni angażuję się w pracę.

– Poszłaś do programu dla idei?
Anna Mucha:
Bez przesady, poszłam dla siebie. Natomiast moim zadaniem w tym programie jest wspierać fajnych młodych ludzi. Takich, którzy mają szansę na osobisty rozwój i karierę. Dlatego tak chętnie faworyzuję chłopców, a tak nieprzekonująco przemawiają do mnie niektóre dziewczęta – bo któż by chciał wychowywać konkurencję na własnej piersi?

– A co świadoma, zadowolona z siebie 30-latka…
Anna Mucha:
Jeszcze nie, w przyszłym roku dopiero.

– Przepraszam za pomyłkę. Więc co myślisz o domu, rodzinie, małżeństwie?
Anna Mucha:
To są rzeczy, do których mam szacunek, nie chciałabym rozmieniać się nawet na te tysiące egzemplarzy VIVY!

– Nie chciałabyś podzielić się swoją radością czy mądrością? Osiągnęłam jakiś etap, otwieram nowy…
Anna Mucha:
Nie.

– Rozumiem, Ty chcesz tylko ludzi bawić.
Anna Mucha:
Jeśli mam to robić, to chcę to robić szlachetnie.

– A macierzyństwo – to też słowo wyklęte?
Anna Mucha:
Macierzyństwo, starość oraz śmierć – to są etapy, które jeszcze mam przed sobą.

– Ciekawe, w jakiej kolejności?...
Anna Mucha:
To się okaże. Zobacz, nie użyłam słowa „nieśmiertelność”.

Rozmawiał: Roman Praszyński
Zdjęcia Zuza Krajewska i Bartek Wieczorek
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka Agnieszka Dębska
Makijaż WILSON/ D’VISION ART
Fryzury Piotr Wasiński
Manicure Marzena Kanclerska/NAIL SPA     
Produkcja Elżbieta Czaja

Anna Mucha zawsze mówi to, co myśli: "Idę spać czasami wkurzona ale z czystym sumieniem"

Anna Mucha sesja Party 15-lecie
fot. Marcin Klaban
Newsy
Anna Mucha w szczerym wywiadzie: "Potrafię głośno mówić o nierówności wynagrodzeń"
Anna Mucha mocno o dyskryminacji kobiet i ageizmie: "Jako kobiety musimy walczyć o wyjście z wielu szufladek". Oberwało się Wojewódzkiemu.

Jest z nami od pierwszego numeru „Party”! 15 lat temu zastanawialiśmy się, czy postawi na karierę w Stanach. Na szczęście Anna Mucha wybrała Polskę. Słynie nie tylko ze swoich ról, ale też z ciętego języka, kontrowersyjnych wypowiedzi i asertywności. I za tę odwagę bycia sobą ją nagrodziliśmy.  Otrzymałaś od „Party” tytuł Fenomenu 15-lecia. Czy ty też uważasz, że jesteś fenomenem?  (śmiech) Jak przeżyję do listopada i wszystko pójdzie po mojej myśli, naprawdę będę miała powody, żeby tak o sobie myśleć.  Dlaczego dopiero w listopadzie, a nie teraz?  Przede mną bardzo intensywny czas. Przez najbliższe tygodnie będę zbierała owoce mojej ciężkiej pracy. Gramy w całej Polsce dwa spektakle: „Pikantnych” i „Przygodę z ogrodnikiem”, za chwilę dojdzie kolejna sztuka „O mało co”, której jestem producentką. Przede mną także premiera filmu „Niewidzialna wojna”, którą, nie ukrywam, bardzo się stresuję. Potrzebuję teraz supermocy. Patrząc nie tylko na twój grafik, ale i na życie prywatne, wydawałoby się, że już ją masz.  Moją supermocą do tej pory była kreatywność. Potrafię też dostrzec potencjał tam, gdzie nie dostrzegają go inni. Upór mam we krwi! Od zawsze, ale nie zawsze (śmiech). Upór ma wiele imion: konsekwentna, asertywna, prawdomówna. Lubię mieć rację, bo jakże inaczej, ale potrafię też słuchać i przyjmować czyjeś argumenty. Zawsze dążyłam do niezależności i w życiu, i w pracy – i to mi się udało. To daje niesamowity komfort.  Zobacz także:  Anna Mucha ostro o dyskryminacji ze względu na wiek: "To jest bardzo nie w porządku i uderza w nas..." Nie wkurzał cię nigdy własny charakterek? Bardziej wkurza mnie to, że doba ma za mało godzin. Mam zbyt wiele rzeczy na głowie, żeby mieć siłę...

Justyna Kowalczyk
materiały prasowe Mercedes
Newsy
Justyna Kowalczyk: "Marzenia mam zwyczajne"
Justyna Kowalczyk konsekwentnie broni swojej prywatności, bardziej osobiste pytania zbywa żartem. W tym wywiadzie kilka razy straciła czujność. Może to taka Justyna, jakiej nie znacie?

– Myślisz czasem że sport dużo Ci zabrał? Justyna Kowalczyk: Nie wiem. Sport to całe moje dorosłe życie, cała moja młodość. Jak wyglądałaby ona bez sportu? Nie mam pojęcia, nie potrafię tego sobie wyobrazić. Jeśli mi coś zabrał, to prywatność. Nie umiem i nie chcę być celebrytką. – Zaczęłaś biegać, mając już 15 lat. Późno. Zdążyłaś jeszcze pożyć bez nart? Justyna Kowalczyk: To prawda, byłam już nastolatką i żyłam całkiem normalnie, jak moje rówieśnice. Nigdy nie myślałam, że będę zawodową biegaczką. Ale zaczęłam biegać i fajnie mi to wychodziło. Przede wszystkim jednak chciałam się uczyć, a sport wyszedł jakby po drodze. – Podobno wcale nie lubiłaś nart, bałaś się zimna. A kiedy miałaś 11 lat, orzekłaś, że biegi narciarskie są nieciekawe, „ohydne”, jak się wyraziłaś? Justyna Kowalczyk: Potem zmieniłam zdanie (śmiech). A co do zimna, to przecież biegam z podwiniętymi rękawami przy minus 25 stopniach. Rzeczywiście jestem zmarzluchem, ale jest takie powiedzenie, że nie ma złej pogody, tylko są złe ubrania. Mam więc takie, które mnie chronią przed zimnem. Nie trzeba mnie pytać o to, co sport mi zabrał, tylko co mi dał. – Więc co Ci dał? Justyna Kowalczyk: Pasję, możliwość spełnienia się, poznania ciekawych ludzi. Mnóstwo satysfakcji. A to jest najważniejsze! – A nie dał Ci depresji, łez i wątpliwości, czy nie rzucić tego wszystkiego? Justyna Kowalczyk: Może czasem mam dość, jak każdy z nas, ale bilans wychodzi zdecydowanie na wielki plus. – Płakałaś? Justyna Kowalczyk: Ja? Jeśli już płaczę, to z bezsilności. Płakałam wtedy, gdy mnie zdyskwalifikowano. Przyjaciele nawet chcieli, żebym odsunęła się od biegów, nabrała trochę dystansu. Ale zacięłam się. – Rozumiem, charakter twardej góralki....

Sonia Bohosiewicz
Mateusz Stankiewicz /AF Photo
Newsy
Sonia Bohosiewicz: Śnię o lataniu
O „cudownej przemianie” Soni, ewentualnej zmianie męża, o tym, czy pięknej kobiecie wypada kląć. A także o damskich sztuczkach i... orgazmach. Piotr Najsztub robi, co może, by sprowokować Sonię Bohosiewicz. Ona broni się jak lwica.

– Gdyby Pani miała sobie wyobrazić Sonię Bohosiewicz jako zwierzę, to jakie by było? Sonia Bohosiewicz: Lwica, podoba mi się ten rodzaj siły, ale i łagodności kota, a do tego bym dołożyła skrzydła, więc latająca lwica. – Tymczasem w Internecie lata „cudowna przemiana Bohosiewicz”, z kompletem zdjęć „przed” i „po”. Tak miało być? Sonia Bohosiewicz: No co pan… najwidoczniej trafiłam na taki moment, że nic się ciekawszego nie działo. A z drugiej strony jest znamienne, czym się interesują media, czyli też ludzie. – Gwiazdy grubieją, zachodzą w ciążę, operują się plastycznie, gwałtownie chudną. Może to jest szalenie ciekawe? Sonia Bohosiewicz: Ja się na to gniewać nie mogę, ale mam nie zachodzić w ciążę i nie chudnąć?! – Ale jest Pani dumna, jak czyta w Internecie: „cudowna przemiana Soni Bohosiewicz”? Sonia Bohosiewicz: Czy pan zwariował?! – Z efektu zrzucania kilogramów…? Sonia Bohosiewicz: To rzeczywiście była niełatwa praca do wykonania. – A po co właściwie Pani chudła? Sonia Bohosiewicz: Całe życie byłam w takiej wadze, jak teraz. Zamieszanie w tym, że tak zwana szersza publiczność poznała mnie w serialu „Usta Usta”, a tam rzeczywiście nosiłam większy rozmiar. Nie udało mi się nie przytyć w ciąży, a zaledwie trzy miesiące po porodzie, w tym tak zwanym większym rozmiarze, rozpoczęłam pracę na planie „Usta Usta”. To trwało półtora roku, więc musiałam po prostu „dociągnąć” serial do końca, nie mogłam zrobić im numeru i nagle po dwóch miesiącach przerwy zjawić się ze zmienioną sylwetką, czyli „niemontowalna”. Więc kiedy tylko skończyłam serial, wzięłam się za siebie, zaczęłam chodzić trzy razy w tygodniu na siłownię, wzięłam trenera. –...

Nasze akcje
Douglas
Styl życia
Największa perfumeria Douglas to miejsce inne niż wszystkie
Współpraca reklamowa
wernisaż-12.-kalendarza-artystycznego-gedeon-richter
Newsy
Kobiety i astrologia inspiracją dla polskich artystów. Przedstawiamy 12. edycję Kalendarza Artystycznego
Współpraca reklamowa
Gwiazdy
Newsy
Chcesz dobrze czuć się we własnej skórze tak, jak największe gwiazdy? Działaj metodą małych kroków!
Współpraca reklamowa
Skuteczny trening bez wysiłku? Teraz to możliwe!
Newsy
Skuteczny trening to nie tylko siłownia!
Współpraca reklamowa
Nowości
PartyExtra
Małgorzata Rozenek-Majdan uśmiechnięta
Newsy
Małgorzata Rozenek-Majdan
BZ
Julia Wieniawa w neonowej sukience na lato
Newsy
Julia Wieniawa
BZ
Katarzyna Cichopek na 59 Festiwalu w Opolu
Newsy
Katarzyna Cichopek
BZ
Klaudia El Dursi na plaży
TV-Show
Hotel Paradise
BZ
Ślub od pierwszego wejrzenia x-news
TV-Show
Ślub od pierwszego wejrzenia
BZ
Versace wiosna-lato 2022
Fleszstyle
Trendy w koloryzacji włosów na wiosnę i lato 2022. Te odcienie robią mocne wrażenie
Marcelina Zielnik
Gorący trend: Dopamine dressing
Fleszstyle
Dopamine dressing to najgorętszy trend sezonu. Obłędną koszulę w stylu Małgorzaty Rozenek-Majdan kupisz w Sinsay za 39,99
Anna Kusiak
Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Niemal identyczne kupisz w Sinsay za 35 zł
Newsy
Klaudia Halejcio w najmodniejszych spodniach tego lata. Podobne kupisz w Sinsay za 35 zł
Urszula Jagłowska-Jędrejek
Anna Lewandowska w swetrze za ponad tysiąc złotych
Newsy
Anna Lewandowska w modnym swetrze ponad tysiąc złotych. W Sinsay kupisz podobny za 50 złotych!
Aleksandra Skwarczyńska-Bergiel
Moda uliczna wiosna-lato 2022
Fleszstyle
Najmodniejsze buty na wiosenno-letni sezon. Te modele ma w szafie każda it-girl
Marcelina Zielnik