Początek tygodnia znów należy do Anny Przybylskiej. Aktorka udzieliła głośnego wywiadu "Gali", w którym po raz pierwszy opowiedziała o ostatnich dramatycznych wydarzeniach z jej życia. Odniosła się m.in. do doniesień o jej ciężkiej chorobie. Przypomnijmy: "Choroba mnie zaskoczyła. Przede mną długa droga"

Reklama

Drugą kwestią poruszoną w wywiadzie jest oczywiście temat paparazzi, którzy od dawna nękają Przybylską. Anna kilka miesięcy temu rozpoczęła z nimi otwartą wojnę - nagrywała ich i filmiki publikowała na Instagramie, składała też doniesienia na policję i do sądu.

W związku z tym, że wsadziłam kij w mrowisko, nagle zyskałam wrogów. Bo mam czelność sprzeciwić się organizowaniu rozrywki moim kosztem. Co ciekawe, nikt nie ma pretensji do paparazzich starających się wtargnąć na porodówkę i zrobić mi zdjęcie w zakrwawionej piżamie albo na oddział pooperacyjny chirurgii, szarpiąc się z moim partnerem, który próbuje ich zatrzymać. Wymierzają we mnie lufę aparatu pod moim własnym domem, mówiąc: "Mam na ciebie zlecenie". Dla mnie to jest współczesna mafia - relacjonuje.

Do tej pory gwiazda nie odnosiła większych sukcesów w wojnie z fotoreporterami na polu prawnym, ponieważ nie istniał żaden przepis, który regulowałby kwestię prywatności osób publicznych. Teraz jednak za sprawą nowego paragrafu pojawiła się nadzieja i Przybylska skierowała już wniosek do prokuratury i postępowanie jest w toku.

Ja nigdy się na to nie godziłam. Już przestałam liczyć, ile razy byłam na komisariacie. Zakładałam sprawy, które przegrywałam, bo zeznania o tym, że ktoś mnie i moją rodzinę śledzi, nęka, zakłóca spokój, okazały się niewystarczające. Nie było jeszcze wtedy w polskim prawie artykułu, który by ścigał za takie przestępstwa. Ale teraz jest. I właśnie dzięki temu, że mamy już artykuł 190a o uporczywym nękaniu, wreszcie mogę pójść z tym do sądu (...) Ostatnie wydarzenia otworzyły mi oczy na wiele rzeczy, wywołały do tablicy parę nieprzyjemnych sytuacji i po prostu muszę to wszystko sobie poukładać. Resztę zostawiam prokuraturze, która prowadzi postępowanie - wyznała.

Niektórzy zarzucali Przybylskiej, że jako gwiazda i osoba publiczna powinna pogodzić się z towarzystwem paparazzi, bo "tak po prostu jest". Aktorka przywołuje w wywiadzie kilka bolesnych chwil, które mają zobrazować jej dramat.

To nie jest moja gwiazdorska histeria. Tyle łez, ile ja wylałam z wielkim ciążowym brzuchem goniona po centrach handlowych, na plaży w Orłowie czy po lesie z dzieciakami, prosząc, żeby to uszanowali, żeby dali mi spokój... Nigdy tego nie uszanowali. Nigdy! Robi się zdjęcie mojego domu, podpisuje, gdzie on jest, albo moich dzieci pod szkołą, podając nazwę tej szkoły. Jakim cudem moja rodzina ma się czuć bezpiecznie w takiej sytuacji? - pyta retorycznie.

Dotychczas polskie gwiazdy wytaczały procesy za pojedyncze publikacje w gazetach - sytuacja Przybylskiej jest bezprecedensowa. Wygra wojnę w sądzie?

Zobacz także

Zobacz: Przybylska przyłapała paparazzi: Stoisz pod szkołą, jesteś pedofilem?

Reklama

Anna Przybylska na Instagramie:

Reklama
Reklama
Reklama