Wojciech Bojanowski u Wojewódzkiego: "Co chwilę słyszę w Warszawie syreny przeciwlotnicze, chociaż ich nie ma"
Niezwykłe wyznanie człowieka, który przez ostatnie tygodnie z bliska oglądał wojnę w Ukrainie, starając się pokazać ją taką jaka jest, z całym jej okrucieństwem. U Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego opisał co widział i co czuł.
W drugim odcinku podcastu Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego w Onecie gościem w poniedziałkowy wieczór był Wojciech Bojanowski. Reporter wojenny TVN niedawno wrócił z Ukrainy, skąd od pierwszego dnia relacjonował rosyjską inwazję na naszego sąsiada. Znany dziennikarz po trzech tygodniach w strefie wojny jest w domu, na urlopie. W wywiadzie z Wojewódzkim i Kędzierskim opowiedział o wielu bardzo osobistych wątkach, swoich odczuciach i tym, co widział na wojnie.
Wojciech Bojanowski w podcaście Kuby Wojewódzkiego i Piotra Kędzierskiego
Wojciech Bojanowski ledwie tydzień temu wrócił z zaatakowanej przez putinowską Rosję Ukrainy. Gdy wojna wybuchła był już w Kijowie. Potem przemieszczał się po kraju pokazując jak wygląda obrona przed agresją i codzienność ludności cywilnej.
Nie chciałbym tu być, patrzeć na to i nie chciałbym tego relacjonować. Nie chciałbym bardzo, żeby to wszystko się działo. Ostatnie dwa tygodnie zlewają mi się w jedną wielką plamę złożoną z gruzów, łez, krwi i zapachu spalenizny. To wszystko dotyka ludzi identycznych jak my, z podobnymi zajawkami, nadziejami i marzeniami. W mgnieniu oka wszystko się rozj**ało. #ukraine - napisał na Instagramie.
Kilka dni później Bojanowski zgodził się porozmawiać z Kubą Wojewódzkim i Piotrem Kędzierskim. Poruszyli wiele osobistych, wręcz rodzinnych wątków, które skłoniły Wojewódzkiego do wyznań na temat swojego przyszłego ojcostwa i płci dziecka. Ale duża część wywiadu dotyczyła pracy Bojanowskiego. Tego, jak wygląda sytuacja na miejscu i jak radzi sobie ze stresem, z zagrożeniem, na miejscu i po powrocie.
Zobacz także: Wojciech Bojanowski relacjonuje dramaty na całym świecie, a sam przeżył ogromną rodzinną tragedię
Wojciech Bojanowski o pracy na Ukrainie i trudnym powrocie
Bojanowski opowiadał jak tuż przed powrotem z Ukrainy wszedł do przypadkowego namiotu z uchodźcami. Siedziała tam oświetlona trupim światłem starsza kobieta. Sam nie wie czemu wyjął z portfela resztę pieniędzy, jaka mu została, wyszedł na zewnątrz i się rozpłakał.
Rzeczywiście jest o wiele trudniej jak się wraca do domu, i potem idzie się kupić sobie buty, albo gdzieś na spacerek do Łazienek. I ciężko się w tej rzeczywistości odnaleźć. I znam wiele osób, które się nie odnalazły zupełnie - mówił.
On się tego bał, dlatego po wszystkich doświadczeniach, które miał w ostatnich latach stara się bardziej o siebie dbać. Jak wyznał, częściej płacze po powrocie. Tam nie ma na to czasu.
Tam muszę zbudować taki pancerz nie czucia niczego, i myśleć o tym żeby naładować baterie itd.
Ale płaci za to cenę. Pytany czy dobrze śpi po powrocie, albo czy czuje zapach spalenizny, przyznał:
Słyszę, co chwilę w Warszawie syreny przeciwlotnicze, chociaż nie ma ich.
Zobacz także: Wojciech Bojanowski pokazał w sieci poruszające zdjęcie z wojny w Ukrainie
Wojciech Bojanowski o najcięższym przeżyciu
Z naprawdę ciężkich rzeczy jakie pamięta z pracy, Wojciech Bojanowski wspomina zestrzelenie malezyjskiego samolotu w Donbasie w 2014 roku. To, co mówi jest naprawdę wstrząsające.
- Mam taką prostą zasadę dziennikarską, żeby być możliwie szybko. Wtedy jest szansa żeby z ludźmi pogadać i możliwie blisko tego wszystkiego podejść. No i jakoś tak bardzo szybko nam się udało, że... no tam było mnóstwo ciał. Tak z 300 ciał, które spadły z 11 kilometrów i powietrze pozrywało często ubrania, więc to też były nagie ciała. Ale też ludzie często coś sobie trzymali na kolanach w tym samolocie. Ktoś miał misia, ktoś miał laptopika, ktoś walizeczkę podręczną itd...
Dziennikarz, który robił na miejscu wejście do "Faktów" TVN wspomina niezwykły kontrast, który zobaczył na miejscu:
Było takie pole słoneczników, i między słonecznikami leżały te ciała. I to wszystko było tak idiotyczne, przypadkowa rakieta... Ktoś, kto dzisiaj już wiemy, że się pomylił po prostu najprawdopodobniej... I zabił ludzi, którzy nie mieli z tym totalnie nic wspólnego. Oglądanie tego z bliska bardzo mocno ryje banię - wyznał wprost.
Zobacz także: Wojciech Bojanowski pokazał, jak syn ogląda jego relacje z Ukrainy. "Aż łzy lecą" - piszą fani
Bojanowski w sytuacjach zagrożenia życia
Kuba Wojewódzki i Piotr Kędzierski pytali, czy te skrajne emocje, którymi żyje w czasie wojny nie uzależniają. Czy nie boi się tego, że teraz, po urlopie, wróci tam na kolejne trzy tygodnie?
Istnieje takie prawdopodobieństwo. Myślę o tym. Czasem myślę, że tak, czasem, że nie. Ale to jest uzależniające - mówił Bojnowski.
Zdradził też, że dwa razy był w sytuacji bezpośredniego zagrożenia życia. Raz ktoś ostrzelał samochód ekipy TVN, innym razem dostali się pod ostrzał moździerzowy.
Chcieliśmy nagrać jakieś okopy i nagle zaczęły spadać pociski. Moździerz to jest w ogóle okropna broń. Bardzo niecelna. I te wybuchy zbliżają się i nie wiadomo, gdzie to spadnie - mówił.
Ale jak dodał, poczuł wtedy, że jak ci się uda to przeżyć, to świat nagle wydaje się taki piękny. Wszystko lepiej pachnie, lepiej wygląda...
Zobacz także: Karolina Korwin-Piotrowska przerywa wywiad z Kubą Wojewódzkim! "Jesteś ciulem i debilem"
Literatura faktu, komedie, romanse, kryminały… Cokolwiek lubisz czytać, kup to taniej, wykorzystując do Świat Książki kod rabatowy.