Już jutro, czyli 8 grudnia na Netfliksie pojawi się pierwsza część dokumentu "Harry i Meghan", a to może oznaczać kolejny poważny kryzys wizerunkowy rodziny królewskiej. Mogliśmy obejrzeć już dwa zwiastuny produkcji, z których dowiedzieliśmy się, że Sussexowie opowiedzieli, co działo się "za zamkniętymi drzwiami" i dlaczego czuli się źle w pałacu Buckingham. Niektórzy eksperci twierdzą jednak, że książę Harry i Meghan Markle manipulują rzeczywistością, by zrobić show. Robert Jobson, królewski korespondent, którego fotografie zostały wykorzystane przez Netflix, by pokazać, jak prasa niszczyła życie Sussexów, rzucił na sprawę zupełnie nowe światło, przedstawiając konkretne dowody. Ex-royalsi okłamują widzów?

Reklama

"Harry i Meghan" Netflixa to show, które nie ma nic wspólnego z prawdą? Są dowody na manipulację

Załamany książę Harry, zapłakana Meghan Markle — te kadry z nadchodzącego dokumentu Netflixa sugerują, że już w grudniu poznamy mroczne sekrety rodziny królewskiej, przez które Sussexowie opuścili Londyn. Duże emocje wywołał drugi zwiastun produkcji, z którego dowiadujemy się, że Harry bał się o życie Meghan. Widząc, że nikt jej nie chroni, obawiał się, że jego żona podzieli los księżnej Diany. Zarzuty dotyczyły m.in. tego, jak brytyjska prasa bezkarnie ingerowała w życie pary.

RUBA/BackGrid UK /East News

Zobacz także: Harry i Meghan "deklarują wojnę" z pałacem Buckingham. Nowy dokument Netflixa to "sabotaż"

Niedługo po tym, jak w sieci pojawiły się materiały promujące dokument, głos zabrał królewski korespondent. Robert Jobson brał udział w spotkaniu, którego nagranie zostało wykorzystane przez Netflix. W zwiastunie widzimy fotoreportera przyczajonego na dachu, który czeka na Harry'ego i Meghan. Problem w tym, że zdaniem Jobsona para doskonale wiedziała o jego obecności. Co więcej, Sussexowie udzielili akredytacji ekipie i sami zgodzili się na to, by dokumentowali wydarzenie.

To zdjęcie, które wykorzystano w zapowiedzi filmu Netfliksa o Harrym I Meghan, ma sugerować naruszanie prywatności książęcej pary. To absolutny skandal. Zrobiono je w ramach akredytacji podczas wizyty w rezydencji arcybiskupa Tutu w Cape Town. Tylko trzy osoby otrzymały akredytację. Harry i Meghan zgodzili się na to. Byłem tam — stwierdził na Twitterze Robert Jobson.

To nie koniec śmiałego montażu produkcji dokumentu, co nie umknęło uwadze internautów. Widzowie mogli zobaczyć chmary paparazzi uganiające się za nieznaną osobą. Myli się ten, kto myśli, że fotoreporterzy gonią Meghan Markle. Wykorzystane klipy pochodzą m.in. z premiery ostatniej części serii o Harrym Potterze, rozprawy sądowej Katie Price oraz spotkania Donalda Trumpa z Michaelem Cohenem w Nowym Jorku.

Zobacz także
RUBA/BackGrid UK /East News

Zobacz także: Meghan Markle pokazała syna! Archie zachwycił internautów: "Jaki słodziak"

Reklama

Czy dokument, który miał opowiedzieć "prawdziwą historię" Harry'ego i Meghan obróci się przeciwko parze? Pierwsza seria odcinków ukaże się na Netfliksie już 8 grudnia. Na kolejną widzowie będą musieli poczekać do 15 grudnia.

RUBA/BackGrid UK /East News
Rex Features/East News
Rex Features/East News
Reklama
Reklama
Reklama