Reklama

W ubiegłym roku czuła się jak na emocjonalnym rollercoasterze. Nie tylko z powodu batalii sądowej z byłym mężem Grzegorzem Hyżym o opiekę nad 10-letnimi bliźniakami Alexandrem i Wiktorem. Jesienią Maja Hyży poroniła i szybko zaszła w kolejną ciążę. W wakacje razem z partnerem Konradem Kozakiem po raz drugi zostaną rodzicami (mają już 1,5-roczną Tosię). Choć początki ciąży nie były dla niej łatwe, teraz Maja jest pełna energii. Nagrywa nowe piosenki i... rozgląda się za domem dla swojej dużej rodziny. Zobaczcie nowy wywiad Mai Hyży z Magdaleną Jabłońską - Borowik dla magazynu "Party".

Reklama

Maja Hyży o poronieniu, kolejnej ciąży, synach i ukochanym partnerze

Ostatnio w życiu Mai Hyży się sporo dzieje. Nie brakuje również radości. Maja Hyży spodziewa się czwartego dziecka. Niedawno pojawiła się na premierze filmowej, podczas której wywołała niemałą sensację. Na ściance Maja Hyży pozowała z nagim ciążowym brzuszkiem. Nie wszystkim się to spodobało. Maja Hyży odpowiedziała na krytykę ciążowego brzuszka, mówiąc wprost, że się tego nie wstydzi. A co jeszcze słychać u niej prywatnie? Przeczytajcie nowy wywiad piosenkarki z magazynem "Party".

Wiem, że masz wybrane imię dla dziecka. Możesz już zdradzić, kto pojawi się latem na świecie: Marysia czy Ignacy?

Właśnie wracam z badania USG i... wciąż tego nie wiem! (śmiech) Uprzedziłam panią doktor, że nie chcę znać płci. Poprosiłam, żeby zapisała tę informację na karteczce i przekazała ją mojemu menedżerowi. Chcieliśmy z Konradem mieć niespodziankę i poznać płeć malucha dopiero na przyjęciu, które zamierzaliśmy wyprawić z tej okazji. Ale bobas spłatał nam figla (śmiech). Ciągle się podczas badania odwracał. Nie ma więc pewności, czy będzie to chłopiec, czy dziewczynka.

A jakie masz przeczucia?

Obstawiam, że może być chłopak, bo czuję się zupełnie inaczej niż w ciąży z Tosią. Nie ukrywam, że oboje z Konradem chcielibyśmy synka, ale jeśli okaże się, że urodzi nam się córeczka, też będziemy szczęśliwi. Najważniejsze, by maleństwo było zdrowe.

Pawel Wodzynski/East News

Zobacz także: Maja Hyży odpowiada na krytykę stylizacji z odsłoniętym ciążowym brzuszkiem! "Nie wstydzę się tego"

Masz już dwóch synów i chcesz trzeciego?

Tak, bo chciałabym, żeby Tosiulka była takim naszym wyjątkowym promyczkiem. Moi chłopcy też chcą braciszka, natomiast Blanka, córka Konrada, marzy o siostrzyczce, żeby był sprawiedliwy podział.

Ostatnio przyznałaś, że ciąża to nie jest twój ulubiony stan. Dlaczego?

To prawda, bo akurat tę znoszę najgorzej ze wszystkich. Od początku miałam silne mdłości. W pierwszym trymestrze w ogóle nie miałam energii, źle się czułam. Teraz jest trochę lepiej, ale wciąż nie jest to „stan błogosławiony”. Mimo to jestem wdzięczna, bo ta ciąża to cud.

Cud, który wydarzył się kilka tygodni po tym, jak straciłaś poprzednią ciążę.

To było traumatyczne doświadczenie, choć poroniłam na bardzo wczesnym etapie. Nie zdążyłam jeszcze poczuć ruchów dziecka, usłyszeć bicia jego serduszka. Gdyby doszło do tego kilka tygodni później, pewnie skończyłoby się to dla mnie głęboką depresją. Nie wiem, jak bym sobie z tym poradziła, i nie chcę już o tym myśleć. Po tym, jak zdecydowałam się napisać o poronieniu na Instagramie, odezwały się do mnie dziewczyny, które nie tylko mnie wspierały, ale też dzieliły się ze mną swoimi historiami. Wiem, że wiele z nich nie miało tyle szczęścia co ja. Szybko zaszłam w kolejną ciążę, która okazała się najlepszym lekarstwem na ból. Dzięki niej przestałam skupiać się na tych koszmarnych emocjach.

Instagram

Zobacz także: Maja Hyży o poronieniu: "To było traumatyczne doświadczenie"

Co poczułaś, gdy znowu zobaczyłaś dwie kreski na teście ciążowym?

Wielką radość, ale też strach, czy sytuacja się nie powtórzy. Nie planowałam, że będę w ciąży tak szybko, ale los zdecydował za nas i wierzę, że właśnie tak miało być. Dziś śmiało mogę powiedzieć, że miłość mnie uratowała, a anioły zesłały nam to dziecko w najlepszym możliwym momencie.

Myślisz jeszcze czasem o tym, co się stało?

Czasami, ale nie jest to już tak bolesne jak wtedy, kiedy jeszcze nie byłam w ciąży. To był trudny czas nie tylko dla mnie i Konrada. Nasze starsze dzieciaki wiedziały, co się stało. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak to przeżyją. Czułam, że muszę coś zrobić, by o tym nie myślały. Spontanicznie podjęliśmy decyzję o wyjeździe w góry, co pozwoliło nam trochę odciążyć głowy.

Jak teraz zareagowały na wieść o nowym braciszku lub siostrzyczce

Zrobiłam chłopcom niespodziankę. Puściłam im filmik z USG na telewizorze. Zapytali, czy to Tosia. Kiedy odpowiedziałam, że to nowa dzidzia, Wiktorowi poleciały z oczu łzy i od razu rzucił mi się na szyję. Alex jest większym twardzielem, ale też się wzruszył, podobnie jak Blanka.

Masz dobre relacje z córką Konrada?

Blanka ma 11 lat, jest o rok starsza od moich synów. Czasem pyta mnie o różne babskie sprawy, o których nie chce rozmawiać z tatą. Mamy fajny kontakt i... swoje małe tajemnice. (śmiech) Cieszę się, że się lubimy i ma do mnie zaufanie.

Instagram @majahyzy

Zobacz także: Maja Hyży szczerze o zbiórce na leczenie syna Magdy Stępień!

A twoi chłopcy szybko zaakceptowali nowego partnera mamy?

Wiktor i Alex od początku mieli z Konradem dobre, kumpelskie relacje i tak jest do dziś. Chłopcy wchodzą powoli w okres dojrzewania, buntu, mają coraz więcej do powiedzenia i nie zawsze chcą mnie słuchać. Jak każda mama wkurzam się, gdy muszę powtórzyć coś kilka razy. Inaczej jest z Konradem. Spokojnym, ale stanowczym tonem powie coś raz i chłopcy go słuchają. Cieszę się, że mam w nim wsparcie, choć Konrad uważa, że czasami powinnam być po prostu bardziej konsekwentna i nie odpuszczać tak szybko.

Jesteście razem dwa lata. Wypracowaliście przepis na szczęśliwy patchwork?

Nie ma recepty. Patchwork nie jest prostym modelem, borykamy się z wieloma problemami. Nasze dzieci mają po dwa domy i rodziców, którzy założyli nowe rodziny. W każdej są inne zasady, z którymi nie zawsze się zgadzamy. Ale dla dobra dzieci trzeba się nauczyć to akceptować.

Niedawno było głośno o twojej walce o dzieci z byłym mężem Grzegorzem Hyżym. Doszliście do porozumienia?

Ciągle jesteśmy w trakcie sądowej batalii. Teraz podział opieki nad chłopcami jest ruchomy. Dążę do tego, by została ona ustalona tak, żeby było im jak najlepiej. Zrobię wszystko, żeby byli szczęśliwi, nawet jeśli wyrok sądu okaże się dla mnie trudny do zaakceptowania.

Razem z Konradem macie czworo dzieci. Wkrótce na pokładzie pojawi się piąte. Jak udaje ci się godzić wszystkie obowiązki?

Nie jestem mamą typu „ciepłe kluchy”, tylko dobrze zorganizowanym zadaniowcem. Bywam dość surowa, ale nie uważam, że to jest złe. Wiktor i Alexander mają po 10 lat i widzę, że sobie świetnie radzą. Nie boją się wyzwań, wierzą we własne siły i to mi się w nich podoba. Myślę, że to zasługa tego, że nigdy się z nimi nie pieściłam, bo przy bliźniakach nie było na to czasu. Kiedy byli mali, jeden przestawał płakać, a zaczynał drugi. Podobnie było z karmieniem. Przez to, że chłopcy urodzili się w jednym czasie, czułam, że jako mama nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.

Zobacz także: Maja Hyży gorzko o stanie zdrowia w ciąży: "Z dnia na dzień jest coraz gorzej"

Narodziny Tosi też tego nie zmieniły?

Ale z Tosią było inaczej. Urodziłam ją, mając 30 lat. Byłam już bardziej doświadczona, dojrzalsza, zupełnie inaczej podeszłam do macierzyństwa. Mogłam się nim cieszyć, celebrować chwile. Byłam totalnie spełniona jako mama, ale czuliśmy z Konradem, że chcemy mieć jeszcze jedno wspólne dziecko. Doświadczyłam w życiu już tyle złego, że mam przekonanie graniczące z pewnością, że słowo „niemożliwe” dla mnie nie istnieje.

Które życiowe doświadczenie najmocniej cię zahartowało?

Na pewno moja choroba. Kiedy usłyszałam diagnozę – przykurcz zgięciowy biodra – miałam 16 lat. To nie jest wrodzone ani genetyczne schorzenie. Przyszło do mnie ot tak, znikąd. Przez rok lekarze nie potrafili ustalić, co mi dokładnie jest. Przykurcz przez ten czas postępował tak, że nogi nie dało się już uratować. Trzeba było ją usztywnić. Potem choroba przeniosła się na drugie biodro. Mam za sobą osiem operacji i wszczepioną endoprotezę stawu biodrowego, którą trzeba wymieniać, a to wiąże się z kolejnymi operacjami. Czas, kiedy moi rówieśnicy szaleli na imprezach, spędziłam albo w szpitalu, albo w łóżku, w gipsie. Nie chodziłam do szkoły, miałam indywidualny tok nauczania. Swoje wypłakałam, ale nie poddałam się – to mnie zahartowało i sprawiło, że stałam się twardzielką, która wiele potrafi dźwignąć.

Wspominałaś, że szybko wyprowadziłaś się z domu i stałaś się samodzielna.

Gdy miałam 18 lat, wyjechałam do Anglii do pracy. Wróciłam po roku i całkowicie uniezależniłam się od rodziców. Nie brałam od nich pieniędzy. Znad morza, gdzie grałam dansingi, jeździłam do Poznania na studia. Założyłam firmę, żeby móc sobie kupić auto. Po rozwodzie też rzuciłam się na głęboką wodę. Spakowałam się w jeden plecak, zabrałam chłopców i przeprowadziłam się z rodzinnego domu w Kołobrzegu do Warszawy. Przez trzy miesiące mieszkaliśmy w małym pokoiku u mojej cioci. Pracowałam na recepcji i robiłam wszystko, żeby jak najszybciej stanąć na nogi. Dziś jestem dumna, że stać mnie na auto i na to, żeby szukać nowego, większego domu dla naszej rodziny.

Zobacz także: Maja Hyży pokazała, jak jej synowie dbają o ciężarną mamę. Tego zabraniają jej 10-letni chłopcy

Macie już coś konkretnego na oku?

Doszliśmy z Konradem do wniosku, że kupno większego mieszkania nie ma sensu, bo ceny, zwłaszcza w dobrej okolicy blisko centrum, są zabójcze. Rozglądamy się za domem pod Warszawą. Po ośmiu latach w mieście marzy mi się cisza. Dom nieopodal lasu, z małym ogródkiem i tarasem, na którym będę mogła odpoczywać i z którego będę mogła patrzeć, jak bawią się moje dzieci.

Do porodu zostało ci kilka miesięcy. Zamierzasz zwolnić tempo?

Chcę być aktywna zawodowo tak długo, jak dam radę. Właśnie kończymy pracę nad nowym singlem, którego premiera odbędzie się jeszcze w lutym. Będziemy też kręcić do niego teledysk. Mam w planach koncerty, nowe projekty i... nadzieję, że epidemia nas tym razem nie zatrzyma. Jestem gotowa ciężko pracować, a to najlepsza recepta na sukces. Gwiazdorstwo nie jest dla mnie. Na sodówkę i zadzieranie nosa też jestem za stara (śmiech). Dlatego stawiam na normalność – to moja największa siła.

Czegoś ci życzyć?

Na swojej drodze mam szczęście spotykać ludzi, którzy dodają mi skrzydeł. I niech tylko tacy mnie otaczają.

Reklama

Autor: Magdalena Jabłońska-Borowik

VIPHOTO/East News
Reklama
Reklama
Reklama