23. rocznica zamachów na World Trade Center. Tragiczne historie 8 Polaków, którzy zginęli 11 września
11 września 2001 roku okazał się ostatnim dniem dla 8 Polaków, którzy zginęli w zamachu na World Trade Center. Wielu z nich tego dnia miało mieć dzień wolny...
Mija 23. rocznica zamachów na World Trade Center. Dokładnie 11 września 2001 roku terroryści Al-Ka'idy porwali cztery samoloty pasażerskie, które planowali rozbić na najważniejszych budynkach Stanów Zjednoczonych. Pierwszy z nich, samolot linii American Airlines lot 11, dokładnie o godzinie 08:46 trafił w północną wieżę World Trade Center pomiędzy 93. a 99. piętro. Zaledwie 17 minut później, o 09:03 drugi samolot lotu United Airlines 175 wbił się w południową wieżę na wysokości od 77. do 84. piętra. Trzeci samolot (American Airlines lot 77) trafił w Pentagon, natomiast czwarty porwany samolot United Airlines lot 93 rozbił się w polu na terenie Pensylwanii. Czwarty zamach został częściowo udaremniony przez bohaterskich pasażerów.
Budynki World Trade Center przestały istnieć dokładnie po 102 minutach od momentu, jak pierwszy samolot uderzył w północną wieżę. Południowa wieża zawaliła się o godzinie 09:59, natomiast północna wieża runęła o 10:28. W zamachu z 11 września zginęło 2996 osób (2977 ofiar oraz 19 terrorystów). Rannych w zamachach zostało 6291 osób.
Wśród ofiar zidentyfikowano 8 Polaków, jednak nazwisk polskobrzmiących było o wiele więcej. Przypominamy historię naszych rodaków, którzy stracili życie w tych tragicznych okolicznościach.
Norbert Szurkowski we wtorek 11 września 2001 roku z pewnością myślał, że ma szczęście, kiedy udało mu się na podjeździe zatrzymać żonę, która miała w samochodzie jego dokumenty, bez których nie wpuszczono by go do World Trade Center. Tego dnia miało go nie być w pracy, ale musiał poprawić usterkę. Chciał to załatwić rano, by popołudnie mieć wolne...
Maria Jakubiak już kilka tygodni wcześniej myślała o zmianie miejsca pracy, po tym jak w World Trade Center zarwała się winda, którą jechała, spadając aż o 35 pięter...
Jan Maciejewski został wezwany do pracy w ostatniej chwili, tuż po eksplozji zdążył jeszcze napisać SMS-a do żony:
Czekamy na ewakuację. Kocham Cię - wówczas jeszcze nie wiedział, że ewakuacja z najwyższych pięter jest niemożliwa...
Łukasz Milewski w Stanach Zjednoczonych odwiedzał rodziców. Pracował dorywczo jako kelner, aby zarobić na własne wydatki podczas studiów. Na 26 września miał kupiony bilet powrotny do Polski...
Dorota Kopiczko 11 września miała mieć dzień wolny. Pojechała do pracy specjalnie, by dokończyć zaczęty projekt...
Józef Piskadło również w ostatniej chwili zdecydował o pojawieniu się w World Trade Center. W dodatku... przeżył już jeden zamach w tym miejscu w 1993 roku...
Poznajcie tragiczne historie Polaków. Wspomniał o nich również Kamil Turecki w książce "Przerwane milczenie. Na gruzach World Trade Center. Polskie historie", która miała swoją premierę 1 września 2021 roku.
1 z 7
Norbert Szurkowski zginął w World Trade Center
Norbert Szukowski wyemigrował do Stanów Zjednoczonych w 1992 roku. Tam poznał swoją żonę Ursulę na imprezie sylwestrowej. W 1993 roku wzięli ślub i mieli dwoje dzieci. Poranek 11 września 2001 roku przeżywali w pośpiechu. Pomiędzy 13:00 a 14:00 miała przylecieć do nich mama Norberta. Szykowali się na jej odwiedziny. Norbert Szurkowski tego dnia miał mieć wolne, jednak zadzwoniono do niego z Cantor Fitzgerald, który mieścił się na 103. piętrze północnej wieży World Trade Center. Wcześniej jego kolega kładł tam tapety i poproszono go o poprawki. Na co dzień pracował jako malarz i tapeciarz, chociaż planował się szkolić, by móc wykonywać więcej prac. Zdecydował, że pojedzie do World Trade Center z samego rana, aby mieć wolne popołudnie, a praca miała mu zająć tylko kilkanaście minut. Dopiero co skończył urlop, który spędził w Polsce na weselu u rodziny. Wtedy też ostatni raz widział się z ojcem. Norbert Szurkowski był synem legendarnego kolarza Ryszarda Szurkowskiego, który nigdy nie pogodził się ze śmiercią syna:
Przed tą tragedią syn był w Polsce. Trwało właśnie Tour de Pologne ale przyjechałem do niego z Zielonej Góry tuż przed odlotem. Wziąłem mocniejszy samochód i ruszyłem do Warszawy. To był chyba piątek, następnego dnia syn wyjeżdzał. Przegadaliśmy całą noc, siedzieliśmy do samego rana - napisał Ryszard Szurkowski w swojej autobiografii.
Zobacz także: Śmierć syna w zamachu na WTC, wypadek który przykuł go do wózka... Życie Ryszarda Szurkowskiego to gotowy scenariusz filmowy
11 września 2001 roku był drugim dniem w pracy Norberta Szurkowskiego po urlopie. Z samego rana po śniadaniu wybiegł z domu za wyjeżdzającą z posesji żoną, która jechała odwieźć ich córkę Alex do przedszkola. Zostawił w aucie portfel z dokumentami, a bez nich nie wpuszczono by go do wieży. To dodatkowe zabezpieczenia po zamachu bombowym w World Trade Center, który miał miejsce w 1993 roku. Udało się, żona Ursula przekazała mu portfel, a on zdążył jeszcze do niej pomachać:
To był ostatni raz kiedy się widzieliśmy. To wszystko jest jeszcze bardziej bolesne, ze względu na ten gest, który wykonał - powiedziała, cytowana z "Przerwanym milczeniu (...)" Kamila Tureckiego.
Kiedy żona Norberta Szurkowskiego wróciła do domu, zadzwoniła do niej jego mama:
Włącz telewizor, co się dzieje na Manhattanie?
Dzwoniły do niego na zmianę, jednak nigdy nie podniósł słuchawki ani nie oddzwonił... Tego dnia Ursula zapomniała odebrać Alex z przedszkola. Pojechali po nią znajomi. Gdy dziewczynka była już w domu, a rozległ się dzwonek do drzwi, krzyknęła "Tata! Tata!" - wspominała Ursula w rozmowie z Kamilem Tureckim.
Norbert Szurkowski zmarł w wieku 31 lat w północnej wieży World Trade Center, przebywając prawdopodobnie na 103. piętrze. W chwili śmierci, jego żona była w ciąży, a mała Klaudia nigdy nie poznała swojego taty. Początkowo spierali się o imię dla córeczki, po śmierci Norberta, Ursula złożyła mu hołd spełniając jego życzenie. Norbert Szurkowski 11. września 2001 roku miał nie pracować w World Trade Center, spot zdarzeń i zbiegów okoliczności sprawił, że jego życie zgasło...
2 z 7
Maria Jakubiak zginęła w World Trade Center
Maria Jakubiak z domu Skibińska urodziła się w 1961 roku w Błotach, niedaleko Brzegu w woj. opolskim. Do USA przeprowadziła się w 1989 roku wraz z mężem Kazimierzem, córką Joanną i synem Pawłem. W USA urodziła jeszcze jednego syna Chrisa. Rodzina mieszkała w Ridgewood w dzielnicy Queens. 11 września 2001 roku był pięknym dniem. Nic nie zapowiadało katastrofy, która miała wydarzyć się tuż przed godziną dziewiątą.
Jak wspomina Kamil Turecki w swojej książce, Jakubiakowie rozpoczęli dzień od wspólnej kawy. Maria na co dzień pracowała jako księgowa w Marsh & McLennan na 93. piętrze w północnej wieży World Trade Center. Tego dnia jeden z jej synów, źle się poczuł, a mama zaproponowała mu, że zostanie z nim w domu:
Mama powiedziała, że skoro źle się czuję, to ona zostanie ze mną... Miałem wyrzuty sumienia, że przeze mnie nie poszłaby do pracy. Odpuściłem - czytamy wspomnienia syna Marii Jakubiak w książce "Przerwane milczenie. Na gruzach Word Trade Center. Polskie historie".
Mąż odwiózł Marię Jakubiak do pracy. Kochała ją. Zarówno widok z okna przy którym miała biurko, jak i ludzi, z którymi pracowała. Tego dnia niestety nie zdążyła dobrze zacząć pracy, kiedy samolot uderzył w północną wieżę. Pracowała na 93. piętrze - w bezpośredniej strefie uderzenia samolotu... Maria nie miała szans. Zmarła tragicznie mając zaledwie 40 lat.
Kilka tygodni wcześniej Maria Jakubiak przeżyła chwile grozy, co teraz można odczytać jako ostrzeżenie, jednak wcześniej nikt o tym nie pomyślał. 15 sierpnia 2001 roku, Maria Jakubiak jechała windą w World Trade Center, gdy ta zaczęła spadać. Mężczyźnie, który stał najbliżej przycisku "stop" udało się szybko wcisnąć guzik. Maria zachowała zimną krew i starała się uspokoić współpasażerów, którzy wraz z nią spadli aż o 35. pięter. Dopiero po wyjściu z windy dzielna kobieta rozpłakała się i zadzwoniła do męża.
Rzuć tę robotę i tyle - cytuje Kazimierza Kamil Turecki, autor książki.
Ona jednak kochała tę pracę i ludzi. Wróciła, choć bała się wież:
Koleżanki z pracy spotykały się z nią przed wejściem i wspólnie wjeżdżały do góry. Jazdę windami ograniczała do minimum. Współpracownicy przywozili jej jedzenie by nie musiała zjeżdżać. Dzięki temu łagodniej przeżywała traumę (...) Wieże budziły w niej lęk - mówił Kazimierz Jakubiak
Niestety, Maria straciła życie w tej samej wieży już 4 tygodnie później... 11 września po porannej kawie, Kazimierz odwiózł Marię do metra, którym dojeżdżała do World Trade Center. Gdy wrócił do domu zadzwonił jego kolega, który poinformował go o tym, co dzieje się właśnie na Manhattanie. Kazimierz włączył telewizor i obserwując przerażający obraz, dzwonił do żony.
Bardzo długo mieliśmy nadzieję, że Maria żyje. Przez kilka lat myśleliśmy, że może tamtego dnia nie wjechała na swoje piętro, a w wyniku ataku straciła pamięć i błąka się gdzieś po ulicach Nowego Jorku - mówi Kazimierz Jakubiak w rozmowie z Kamilem Tureckim.
Paweł, starszy syn Marii Jakubiak dodaje:
Mama nie cierpiała. Nie musiała się zastanawiać, czy wyskoczyć przez okno czy umierać od pożaru i dymu. Strefa uderzenie zaczynała się mniej więcej od piętra, na którym pracowała.
Mąż Marii Jakubiak tak ją wspomina:
Była matką. Przyjacielem. Żoną. Kochanką. Była człowiekiem, który miał w sobie wszystko. Tak ją pamiętam. Dziś już mało jest takich ludzi na świecie.
Zobacz także: Selena Quintanilla-Perez zginęła z rąk fanki, którą kochała. Była drugą Madonną i pierwowzorem Jennifer Lopez
3 z 7
Jan Maciejewski zginął w World Trade Center
Jan Maciejewski zginął w północnej wieży World Trade Center. Pracował jako kelner w ekskluzywnej restauracji Windows on the World na 107. piętrze. To był jego pierwszy dzień w pracy po urlopie, co więcej tego dnia miało go nie być ani w północnej wieży ani w ogóle w pracy. Został jednak wezwany, ponieważ tego dnia miał się odbyć ważny bankiet na 106. piętrze, gdzie Risk Waters Group organizowała konferencję komputerową. Kiedy o 8:46 pierwszy porwany samolot uderzył w północną wieżę, Jan Maciejewski znajdował się w restauracji. Zdążył napisać SMS-a do żony:
Czekamy na ewakuację. Kocham Cię
Jeszcze wówczas nie wiedział, że ewakuacja nie będzie możliwa. Jan Maciejewski miał jedynie 37 lat.
Zobacz także: Róża Kozakowska zdobyła złoto na paraolimpiadzie. Przez lata była ofiarą ojczyma: "Leżałam w kałuży krwi"
4 z 7
Łukasz Tomasz Milewski zginął w World Trade Center
Łukasz Milewski urodził się w 1979 roku w Suwałkach. Jego rodzice zadecydowali o przeprowadzce do Stanów Zjednoczonych, po tym, jak wylosowali tzw. zieloną kartę (prawo stałego pobytu). Łukasz i jego siostra Kamila postanowili zostać w Polsce i skończyć studia, zanim zdecydują się na emigrację. Łukasz studiował w Białymstoku a rodziców odwiedzał w czasie wakacji. W 2001 roku podjął pracę w World Trade Center, aby odłożyć sobie na studia i własne wydatki. Pracował jako kelner w restauracji Forte Food Service dla Cantor Fitzgerald na 101. piętrze wieży północnej. Do Polski chciał wrócić jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego. Kupił bilet na samolot do Polski z datą na 26 września...
10 września odbył niepokojącą rozmowę z siostrą Kamilą, pytając ją o nowy związek, z jego kolegą Pawłem oraz plany na przyszłość:
Zupełnie jak nie on mówił, że Paweł na pewno byłby dla mnie dobry. Czasami sobie myślę, że on po prostu nie chciał, abym była samotna - czytamy wypowiedź siostry Łukasza Milewskiego w książce Kamila Tureckiego
11 września 2001 roku, Łukasz Milewski wyszedł do pracy już o 6 rano, aby zdążyć na ósmą. Nigdy się nie spóźniał. Zginął tragicznie na 101. piętrze tuż nad strefą uderzenia samolotu... Nie miał szans na ucieczkę. W Polsce na Łukasza czekał jego ukochany owczarek niemiecki Max. Po zamachach z 11 września przestał jeść i stał się osowiały, chociaż nigdy nie chorował. Zmarł kilka tygodni po swoim panu.
Nawet weterynarz powiedział, że serce mu pękło. Przyznał, że zwierzęta czują takie rzeczy. Wiedzą, że właściciel już nigdy nie wróci - mówiła siostra Łukasza.
Kamila wyszła za mąż za kolegę Łukasza, Pawła. Mają dwoje dzieci.
Zobacz także: Byli szczęśliwi przez 20 lat. Rak zniszczył ich życie. Oto tragiczna historia Celine Dion i jej męża
5 z 7
Dorota Kopiczko zginęła w World Trade Center
Dorota Kopiczko pracowała na 100. piętrze północnej wieży World Trade Center w Marsh & McLennan jako księgowa. W chwili zamachu 11 września 2001 roku, przebywała tuż nad strefą uderzenia porwanego samolotu... Tego dnia miała nie pracować, jednak niedokończony projekt sprawił, że postanowiła jednak pojechać do pracy i to wcześniej niż miała to w zwyczaju.
Mówiłam jej, żeby nie szła we wtorek do pracy, bo jej się to nie opłaca, ale powiedziała, że wpadnie na chwilę do biura, coś pozałatwia i wróci... - czytamy wspomnienia mamy Doroty, Bogusławy Kopiczko, w książce Kamila Tureckiego.
Kiedy dowiedziała się o zamachu próbowała dodzwonić się do córki:
Za pierwszym razem w jej telefonie był sygnał oczekiwania na połączenie. Cały czas miałam nadzieję, że może akurat nie mogła odebrać telefonu. Córka była osobą wysportowaną. Byłam przekonana, że poradzi sobie, a nawet pomoże innym. Za drugim razem była już tylko głucha cisza... - cytuje jej wypowiedź Kamil Turecki
Dorota Kopiczko zginęła w północnej wieży World Trade Center, mając zaledwie 26 lat. Była bardzo ambitna, a w pracy nazywano ją "słoneczkiem", Do USA przyjechała w wieku 17 lat, bardzo szybko przyzwyczajając się do nowojorskiego życia. W wieku 25 lat spełniła największe marzenie o własnym domu. Niestety, mogła się nim cieszyć zaledwie rok. Ciała Doroty Kopiczko nigdy nie odnaleziono. Służby porządkowe w zgliszczach World Trade Center odnalazły jedynie jej dwie nadpalone karty kredytowe...
Zobacz także: Lucyna Malec samotnie wychowuje niepełnosprawną córkę. "Kiedy spałam, moja córka umierała"
6 z 7
7 z 7
Józef Piskadło zginął w World Trade Center
Józef Piskadło urodził się w 1953 roku w Żaganiu, do USA przyjechał mając 9 lat. Pracował jako stolarz w ABM Industries. W tragiczny poranek 11 września 2001 roku, wyszedł do pracy o 6 rano. Zdążył jeszcze obudzić ukochaną żonę pocałunkiem i słowami "Kocham Cię", jak to miał w zwyczaju. Jego żona Rosemary, gdy dowiedziała się o ataku, początkowo zachowała spokój, firma jej męża mieściła się na piętrach poniżej strefy uderzenia samolotu.
Bardzo mnie to zmartwiło ale wierzyłam, że z Joem jest wszystko w porządku (...) To była wczesna pora dla niego, by przebywać już na miejscu. Czułam, że będzie narażał swoje życie by pomóc innym. Taki właśnie był Joe. Bałam się o niego - wspominała
Tego dnia Józefa Piskadło miało nie być na terenie World Trade Center. Był członkiem związku zawodowego stolarzy, a zgodnie z zasadami każdy jego członek musiał pełnić jeden dzień wolontariatu. Można było dwukrotnie odmówić, jednak trzecia próba była już niemożliwa. Józef Piskadło swój wolontariat miał odbyć 10 września na Brooklynie, jednak ostatecznie przełożył go na 11 września, zamieniając Brooklyn na World Trade Center:
To prawie tak, jakby Bóg dał mu możliwość ucieczki przed straszliwą tragedią, która go czekała, a on z niej nie skorzystał i nie wrócił do domu - wspomina jego żona
Tragicznego poranka Józef Piskadło został skierowany na 107. piętro północnej wieży World Trade Center, w momencie uderzenia kontaktował się jeszcze ze swoim brygadzistą. Zginął mając 48 lat.
Joseph Piskadło w 1993 roku przeżył pierwszy zamach bombowy w World Trade Center. Jego szatnia znajdowała się niedaleko miejsca wybuchu. Gdyby nie fakt, że zebranie pracowników opóźniło się z pewnością by zginął.
Zobacz także: Najbardziej szokujące śledztwo Ameryki! Kto zabił 6-letnią miss JonBenét Ramsey?
Gina Sztejnberg zginęła w World Trade Center
Gina Sztenjberg z domu Bursztyn urodziła się w 1949 roku we Wrocławiu w rodzinie polskich Żydów, którzy uratowali się z Holocaustu. Do USA wyemigrowała w 1960 roku i zamieszkała w New Jersey. Dostała pracę w World Trade Center na 96. piętrze. Pracowała w firmie Marsh & McLennan w północnej wieży. Zajmowała się tworzeniem baz danych. Kochała nie tylko swoją pracę ale także podróże. Tą ostatnią odbyła z mężem 11 września 2001 roku, gdy odwiózł ją do pracy... Sam pracował niedaleko w J.P. Morgan Chase, gdzie był wiceprezesem. Mąż Giny Sztejnberg, Michael Sztejnberg widział przez okno płonący wieżowiec. Gina znajdowała się w strefie uderzenia samolotu...
Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem latające papiery. Kiedy usłyszałem, że samolot uderzył w wieżę już wiedziałem - mówił podczas mszy żałobnej przed laty.
Gina Sztejnberg zginęła w północnej wieży World Trade Center na 96. piętrze. Miała 52 lata.