Małgorzata Rozenek-Majdan wciąż stara się o trzecie dziecko. Jak długo chce walczyć o swoje marzenia?
Małgorzata Rozenek-Majdan wciąż stara się o trzecie dziecko. Jak długo chce walczyć o swoje marzenia?
Marzy o powiększeniu rodziny już od ponad dwóch lat. Małgorzata Rozenek-Majdan, która dokładnie dziś - 1 czerwca - kończy 41 lat, jest mamą 13-letniego Stasia i 9-letniego Tadzia, ale ciągle ma nadzieję, że wkrótce jej synowie doczekają się braciszka lub siostrzyczki.
Bycie mamą to najlepsza i najważniejsza rola mojego życia – mówi Rozenek.
Właśnie wydała książkę „In vitro. Rozmowy intymne”. Skąd ten pomysł?
– Z tematem leczenia niepłodności jestem związana od lat, a dzięki in vitro mam dwoje wspaniałych dzieci. Dlatego pomyślałam, że jeśli mam wykorzystywać swoją rozpoznawalność, to nie tylko do reklamowania produktów i prowadzenia programów, ale i po to, by mówić o rzeczach ważnych. O problemie, z którym sama się borykam i który dotyka coraz więcej par – mówi „Fleszowi” Małgorzata.
W książce po raz pierwszy otwarcie opowiada o własnych doświadczeniach i trudnej drodze do zostania mamą kolejny raz.
– Staramy się z Radosławem o dziecko, ale w naszym przypadku nie jest to taka prosta sprawa. Jedyną szansą, by nasze marzenie się spełniło, jest znowu in vitro. Czas działa na moją niekorzyść, ale ciągle wierzę, że nam się uda – mówi Małgorzata.
Jak długo jeszcze planuje walczyć o swoje marzenia? Czy dla macierzyństwa zawiesi na jakiś czas karierę?
Zobacz także: Jacek Rozenek w szpitalu. Jego stan jest bardzo poważny! Jak wspiera go Małgorzata?
1 z 4
Cud narodzin
Kiedy w 2003 roku Małgorzata (wówczas Kostrzewska) poślubiła aktora Jacka Rozenka, była przekonana, że oboje niebawem zostaną rodzicami. Moment był idealny: skończyła studia prawnicze i zaczynała robić doktorat. Od zawsze była wysportowana, zdrowo się odżywiała, więc wydawało się, że bez problemu zostanie mamą. Jednak, mimo starań, nie zachodziła w upragnioną ciążę.
„Wyznaczyliśmy sobie termin. Czerwiec, po dwóch latach od ślubu. Ale wciąż nie było wiadomości o ciąży. To mnie ogromnie frustrowało. (…) Mijały kolejne miesiące. Nie przeżywałam z tego powodu załamania, zanim przyszło rozczarowanie, pomyślałam o in vitro”, wspominała w jednym z wywiadów Małgorzata.
Był 2005 rok, kiedy Rozenkowie po raz pierwszy pojawili się w znanej klinice leczenia niepłodności. Po specjalistycznych badaniach okazało się, że przyjdzie im stoczyć ciężką walkę o rodzicielstwo. Małgorzata porzuciła wówczas pracę w kancelarii. Zawiesiła też studia doktoranckie, by móc poświęcić się przyszłej rodzinie.
Kiedy dzięki in vitro urodził się pierwszy syn Rozenków, Staś, młodzi rodzice nie posiadali się ze szczęścia. Zamieszkali na peryferiach Warszawy, a Jacek, chcąc zapewnić rodzinie odpowiedni standard życia, pracował od rana do wieczora.
„Ubzdurał sobie, że musimy żyć na pewnym poziomie. A ja chcę mieć tylko na karmę dla psów i jedzenie dla dziecka”, deklarowała wtedy Małgorzata.
Już wtedy Rozenkowie głośno mówili o tym, że skorzystali z in vitro. Cztery lata później, dzięki kolejnemu udanemu zabiegowi, na świecie pojawił się drugi syn pary, Tadzio.
2 z 4
Bez tabu
Majdanów rozumie wiele osób.
– Pierwszą rozmowę na temat in vitro przeprowadziłam z Małgorzatą 13 lat temu – mówi „Fleszowi” Dorota Wellman. – Niedawno miałam przyjemność poprowadzić spotkanie promujące jej książkę. To lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy nie mają wiedzy na ten temat. Małgosia jest świetną ambasadorką tej sprawy. Na swoim przykładzie pokazuje, jak żmudny, trudny, a często upokarzający jest to proces, i przygotowuje na niego kolejne pary – dodaje.
Dziennikarka sama też długo starała się o dziecko i wie, że to niełatwedoświadczenie zarówno dla kobiet, jak i dla ich partnerów.
Nic mi się lepszego w życiu nie zdarzyło niż to, że mam syna – dodaje Wellman.
3 z 4
Czuję się jak kurczak
Małgorzata Rozenek-Majdan przyznaje, że zanim zaczęła pracować nad książką, konsultowała swój pomysł z synami. Od 13-letniego Stasia dostała zielone światło. Młodszy, 9-letni Tadzio, który przysłuchiwał się ich rozmowie, też nie miał nic przeciwko.
– Moi chłopcy nigdy nie spotkali się z szykanami z tego powodu, że urodzili się dzięki in vitro. Wiedzą, na czym ta procedura polega. Wiedzą także, że razem z Radosławem jesteśmy w trakcie kolejnych, bo również o tym z nimi rozmawialiśmy, i bardzo nam kibicują – zdradza Małgorzata.
Przy każdej okazji podkreśla, że chłopcy są dla niej całym światem. Ma też świadomość, że nie wszystkie pary są w tak komfortowej sytuacji, że mogą sobie pozwolić na zabieg. W Polsce nie jest on refundowany, a jednorazowy koszt terapii i niezbędnych badań może wynosić 10–20 tys. złotych.
4 z 4
Nie poddaje się
– Założyliśmy sobie z Radosławem czas, do kiedy będziemy próbować. W trakcie leczenia przychodzi trudny moment, w którym musisz powiedzieć „dość”, bo wiesz, że wyczerpałaś wszystkie możliwości. Ten moment jest wciąż przede mną, ale już bardzo blisko i bardzo się go boję – zdradza Małgorzata.
Na razie jednak działa i się nie poddaje. Twierdzi, że jeśli ich marzenie się spełni, nie będzie miała problemu z zawieszeniem kariery.
– Są w życiu priorytety. Moim od zawsze były dzieci i rodzina. Wciąż pracuję, ale i tak już zwolniłam tempo z myślą o kolejnym macierzyństwie – dodaje prowadząca „Projekt Lady”.
Jest gotowa na poświęcenie. W poprzednich ciążach przytyła 27 i 30 kilogramów.
– Puchnę i znacznie obniżyła się jakość mojego snu. To efekty uboczne terapii. Jestem naszprycowana taką ilością hormonów, że czuję się jak kurczak – śmieje się gwiazda.
Ale nawet kilka kilogramów grubsza dla męża wciąż jest najpiękniejsza.
– Radosław bardzo mnie wspiera, dba o mnie. Jest niezwykle opiekuńczym mężczyzną i czuję jego miłość każdego dnia. Mamy siebie, cudownych synów… Kończę 41 lat, więc mogę już tylko sobie życzyć, by nasz deadline się przesunął i zakończył sukcesem – mówi Rozenek-Majdan.
content:8_8950,8_8931:ECVideo