Czy rozstanie z mężem ją załamało? Szczery wywiad z Larą Gessler
Czy rozstanie z mężem ją załamało? Szczery wywiad z Larą Gessler
1 z 6
Ostatni rok przyniósł rewolucję w jej życiu. Lara Gessler wystąpiła w show „Ameryka Express”, napisała
książkę, zaczęła projektować suknie ślubne, doczekała się też tytułu ikony mody. Ten rok rozpoczął się równie mocnym akcentem. Na początku stycznia pojawiła się plotka, że córka Magdy Gessler niespodziewanie rozstała się z mężem Pawłem Ruczem (są małżeństwem zaledwie od roku! - przyp. red.). Liczyłam, że dowiem się, czy to prawda. Niestety. Lara nadal nie chce się wypowiadać na ten temat…
Laro, gdybyś nie weszła do show-biznesu, nie zadawano by ci pytań dotyczących życia prywatnego. Nie wolałabyś żyć spokojnie i anonimowo, bez komentarzy w Internecie?
To miecz obosieczny. Z jednej strony brak prywatności, a z drugiej rozpoznawalność, która daje możliwość łatwiejszego robienia wspaniałych i ważnych rzeczy. To trochę jak supermoc – trzeba wiedzieć, jak jej używać. Jeśli traktujesz sławę nieodpowiedzialnie, staje się groźna, a często nawet autodestrukcyjna.
Rozumiem, że nie żałujesz udziału w „Ameryka Expressie”.
Nie żałuję. Ludzie piszą mi, że kiedyś mieli mnie za wyniosłą, bogatą dziedziczkę, a okazało się, że jestem normalna. Mam wrażenie, że wiele osób po tym programie zmieniło o mnie zdanie.
POLECAMY: Lara Gessler rozwodzi się z mężem? Dlaczego? Kulisy rozpadu małżeństwa
2 z 6
Nie czułaś żalu, nawet gdy posypały się komentarze, że za bardzo eksponowałaś swoją seksualność?
Prawda jest taka, że na ten jeden dzień, po którym pojawiły się takie opinie, zmienili nam operatora (śmiech).
Niedawno wrzuciłaś do sieci swoje nagie zdjęcie z Sycylii i znowu sensacja. Dlaczego to zrobiłaś?
Po prostu uznałam je za piękne. Nie chodzi o to, że ja byłam na nim piękna, tylko emocje z nim związane. Ludzie oczywiście skupili się na samej nagości, która od setek lat jest częścią naszej kultury i występuje na wielu dziełach sztuki, obrazach, rzeźbach. To było zdjęcie artystyczne. Dziś na każdym kroku widzimy plastikowe ciała i rozkraczone dziewczyny z lizakiem w ustach wyskakujące z billboardów. Czy one są mniej wulgarne tylko dlatego, że mają majtki?
Twoje zdjęcie jest piękne, ale jednak wymagało odwagi!
Żyjemy w świecie ciągłej presji związanej z tym, jak powinniśmy wyglądać. Mam normalne ciało, lubię je i akceptuję. Chciałabym, żebyśmy patrzyli na siebie i innych łaskawiej. Bo nawet pani z billboardu w domowych warunkach nie wygląda tak jak na plakacie.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Życie jest pięknem ✨✨✨ #nature #sicily #sicilia #pięknie #wakajki #dach #roof #nudeisgood
Post udostępniony przez Lara Gessler (@lara_gessler) Gru 30, 2018 o 8:49 PST
Zobacz także: Odważnie! Lara Gessler zupełnie nago na Instagramie
3 z 6
Widzę, że nie boisz się mówić tego, co myślisz, i wiesz, czego chcesz. Postanowiłaś szturmem podbić show-biznes?
Jestem w nim od dzieciństwa jako córka Magdy Gessler. Nikt mnie o zdanie nie pytał. Stałam się bohaterką „końca kadru zdjęcia”.
Wkurzało cię to?
Oczywiście, czułam się tylko ornamentem na tle sławnej rodziny. Długo sądziłam, że nie mam nic do zaoferowania. Dopiero gdy popracowałam nad sobą, pokonałam kilka wewnętrznych „kamieni milowych”, pomyślałam, że mogę odwrócić się twarzą do ludzi i spróbować im coś dać od siebie.
Czym są te „kamienie milowe”, o których mówisz?
Zawsze chciałam należeć do grupy – czy to w szkole, czy w pracy. Wykonywałam w restauracji chyba każdą z możliwych funkcji: od kelnerowania do zmywania naczyń. Zależało mi, by nikt nie oceniał mnie przez pryzmat tego, że jestem córką właścicieli. Nie chciałam podlizywania się ani łatki rozpieszczonej córeczki bogatych ludzi.
Skąd ta potrzeba bycia „jak wszyscy”?
Byłam trzecim dzieckiem, najmłodszym. W takich konfiguracjach czasem czujesz się jak piąte koło u wozu.
Zobacz także: Lara Gessler została projektantką. Stworzyła kolekcję sukien ślubnych. Są piękne!
4 z 6
Jakie miałaś relacje z braćmi w dzieciństwie?
Tadek, syn mojej mamy, był dla mnie zawsze bardzo inspirującą osobą. Wydawało mi się, że to, co robi, jest najlepsze na świecie. Byłam nim zafascynowana i z tego powodu wydawało mi się, że jego dziewczyny muszą być najbardziej inspirujące na świecie, a konkretnie jedna, z czasów naszej młodości. Dlatego próbowałam robić wszystko jak Wiktoria: ubierać się jak ona i czytać to, co polecała (śmiech).
Czy z Mikołajem, synem twojego taty, miałaś słabszy kontakt?
Faktycznie widywaliśmy się rzadziej, co nie zmienia faktu, że jego również podziwiam. Mikołaj jest podobny do taty: introwertyczny, wycofany, ale ma niesamowite pasje! Jest fotografem sportowym, instruktorem nurkowania i snowboardu. Ale i tak, podobnie jak my, wylądował w gastronomii. Genów nie da się oszukać.
Po studiach uciekłaś z Polski, aby pracować z dala od rodziny. Dlaczego?
Najpierw skończyłam socjologię i zastanawiałam się, czy nie zostać na uczelni. Jednak pewnego dnia koleżanka poprosiła mnie, żebym upiekła jej kilka mazurków. Zgodziłam się, a ona była zachwycona. Poszłam więc za ciosem i anonimowo wystawiłam swoje słodkości na targach świątecznych. Okazało się, że udało mi się wszystko sprzedać w cztery godziny. Wtedy pomyślałam, że chcę spróbować sił gdzieś daleko, a że miałam słabość do hoteli, to zrobiłam listę tych najciekawszych w Londynie, spakowałam plecak i pojechałam.
Udało się?
Początkowo pukałam od drzwi do drzwi i choć patrzono na mnie jak na Kaczkę Dziwaczkę, to liczyłam na zrządzenie losu. Udało mi się dostać do restauracji Williama Drabble’a, wyróżnionej gwiazdką Michelina. Już na początku usłyszałam, że będę pracowała przez sześć dni w tygodniu, od dziewiątej rano do północy.
Jak tam było?
Horror! William szkolił się u Gordona Ramsaya i miał taki sam styl zarządzania. To był szok, bo w Polsce nie ma takiej agresji w kuchni.
5 z 6
Długo tam wytrzymałaś?
Niedługo! Na szczęście skontaktowała się ze mną agentka, która zaproponowała mi przejście do większego hotelu sieci Metropolitan by Como. Przepracowałam tam rok.
W „Ameryka Expressie” byłaś jedyną osobą, której ani razu nie puściły nerwy. Wydajesz się oazą spokoju. To prawda czy tylko pozory?
Unikam kłótni, bo nie lubię sprawiać nikomu przykrości, dlatego wolę czasem ustąpić. Niekiedy tylko unoszę się, gdy widzę, że ktoś jest niegrzeczny w stosunku do innego człowieka albo nadużywa siły czy swojej pozycji w nieszlachetny sposób.
W jaki sposób rozwiązujesz konflikty jako szefowa restauracji Słodki… Słony?
Staram się być konkretna, dyplomatyczna, ale też koleżeńska. Ludzie, którzy u mnie pracują, wiedzą, że byłam w ich butach wielokrotnie. Dlatego mogą mi się poskarżyć na wszystko, bo ich problemy nie są dla mnie abstrakcyjne.
Prowadzisz też program na Instagramie, w którym odwiedzasz inne restauracje. Nie kusi cię, by przenieść go do telewizji?
Niezbyt. Cenię sobie to, że „Ktoś mi powiedział” dociera do wąskiej, ale za to jasno określonej grupy ludzi, którzy faktycznie są zainteresowani tym, co mam do powiedzenia. Pomysł narodził się przez przypadek na ściance wspinaczkowej, kiedy mój trener namówił mnie na to, żebym spróbowała oswoić się z kamerą.
Pewnie kiedy wchodzisz z kamerą, właściciele restauracji boją się, że zaczniesz ich krytykować, jak twoja mama.
Ale przecież w moim programie nie ma ani słowa krytyki. Jeśli coś mi się nie spodoba, to nie puszczamy odcinka. Raz się tak zdarzyło, że weszłam, popatrzyłam i zrezygnowałam.
Zobacz także: Czy bywa wredną teściową? Za co najbardziej ceni Larę? Wywiad z Magdą Gessler
6 z 6
Czy polecając konkurencyjne miejsca, nie strzelasz sobie w stopę?
Bzdura! Nie uznaję czegoś takiego jak konkurencja i rywalizacja. Dla każdego znajdzie się miejsce. W ogóle jeśli pojawiają się dramaty, to ja od nich uciekam. Poza tym bycie restauratorką nie jest i nie będzie moją jedyną działalnością, bo piszę też książki, prowadzę warsztaty, projektuję suknie ślubne.
A media piszą, że stałaś się ikoną mody…
To jest przewrotne, bo jakieś dziesięć lat temu wycinałam z ubrań metki. Nie lubiłam takich wyznaczników statusu i obnoszenia się z nimi. W tym przypadku dawała o sobie znać moja lewicowa dusza. Myślę, że to był mój młodzieńczy bunt. Ponieważ byłam grzeczna, nie paliłam papierosów, nie zażywałam narkotyków, toczyła się we mnie inna walka – ideowa. Byłam przez moment taką „starą malutką”. Pamiętam, że kiedyś poprosiłam babcię, aby wstawiła się za mną do rodziców, bo koniecznie chciałam iść do szkoły z internatem. Miałam w sobie dziwną potrzebę życia według ustalonych reguł. Może i dobrze, bo przynajmniej dzięki temu mam silny kręgosłup moralny.
A jakie masz plany na nowy rok?
Już w zeszłym roku postanowiłam sobie, że chcę być sprawcą wydarzeń i ich uczestnikiem jednocześnie. W praktyce oznacza to, że nie chcę czekać, aż coś samo się zdarzy. Zobacz, jak wiele różnych pomysłów udało mi się takim sposobem zrealizować…
Jakie projekty zrealizujesz zatem w 2019 roku?
Nie interesuje mnie sztywne planowanie przyszłości, bo to może zamykać nam oczy na to, co przychodzi do nas spontanicznie. Nie bójmy się korzystać z okazji!
Rozmawiała Iwona Zgliczyńska
POLECAMY: Widzowie oburzeni ostatnim odcinkiem "Ameryka Express". Lara Gessler przesadziła z nagością?