Reklama

Kasia Cichopek i Marcin Hakiel właśnie ogłosili rozstanie. Para nie zdradza powodów rozpadu ich małżeństwa, a w swoich oświadczeniach zaznaczyła, że nie będzie tego tematu poruszać w mediach... W związku z 13. rocznicą ślubu, która przypadała na wrzesień 2021 roku, Kasia i Marcin udzielili nam wyjątkowego wywiadu o swojej miłości. Trudno uwierzyć, że to już koniec....

Reklama

Zobacz także: Katarzyna Cichopek rozwodzi się z Marcinem Hakielem. Jakie są powody rozstania?

Wywiad z Kasią Cichopek i Marcinem Hakielem

Ten związek rodził się na oczach kamer. Hakiel i Cichopek zakochali się w sobie w „Tańcu z Gwiazdami”, pobrali w Zakopanem, a ich ślub oglądali turyści i kilkunastu paparazzich. We wrześniu 2021 roku Katarzyna Cichopek-Hakiel i Marcin Hakiel świętowali 13. rocznicę ślubu. Z tej okazji opowiedzieli nam o swoim małżeństwie, które dziś dobiegło końca. Przypominamy archiwalny wywiad z parą sprzed kilku miesięcy.

Zobacz także: Katarzyna Cichopek i Marcin Hakiel rozstali się po 17 latach! Aktorka wydała oświadczenie

Pamiętacie moment, kiedy pierwszy raz się zobaczyliście?

Katarzyna Cichopek-Hakiel: To było na jesieni dokładnie 16 lat temu.

Marcin Hakiel: Dowiedziałem się, że w drugiej edycji „Tańca…” będę występował w parze z aktorką z bardzo popularnego serialu TVP „M jak miłość”. Nie miałem wtedy telewizora, a komórki były na guziczki i bez dostępu do internetu, dlatego zadzwoniłem do mojej świętej pamięci babci i spytałem, kim jest ta dziewczyna. Pamiętam, że babcia bardzo się ucieszyła, że będę tańczył z jej ulubienicą Kingą Zduńską.

Katarzyna: On kompletnie nie miał pojęcia, kim jestem. Jak weszłam na salę treningową, to powiedziałam: „Cześć, mam na imię Kasia. Dobrze, że Kasia, bo się nie pomylisz”. Rzuciłam taki żarcik, bo w pierwszej edycji programu Marcin tańczył z Katarzyną Skrzynecką.

Marcin: Zaskoczyło mnie, że byłaś taka gadatliwa i maleńka, po prostu filigranowa. Po chwili wydawało mi się, że znamy się niemal od urodzenia. Gdy zaczęliśmy tańczyć, od razu poczułem, że masz w sobie tę naturalną łatwość w przyswajaniu kroków i bardzo plastyczne ciało. Wiedziałem, że możemy wygrać ten program.

A wiedzieliście od razu, że to jest właśnie ta osoba na całe życie?

Katarzyna: To nie była miłość jak grom z jasnego nieba (śmiech).

Marcin: Nie zapominaj, że my jednak oboje wtedy byliśmy w pracy. Kiedy już zaczęło między nami iskrzyć, to ja, jako nauczyciel, starałem się zachowywać… odpowiednio.

Szybko między wami zaiskrzyło?

Katarzyna: Dla mnie to było bardzo szybko! Pamiętam, że kiedy 16 lat temu na salach prób spędzaliśmy osiem godzin dziennie, to każdego dnia coraz mocniej do mnie docierało, że Marcin jest taki pomocny, wyrozumiały i po prostu mi… bliski. Aż w pewnym momencie poczułam, że źle mi, kiedy go nie ma obok mnie.

Wtedy on poprosił cię o rękę?

Katarzyna: Byłam absolutnie zaskoczona. Wszystko wydarzyło się pół roku po naszym pierwszym spotkaniu. W moim ukochanym miejscu, wśród gór w Zakopanem.

Marcin: W podejmowaniu tej decyzji kierowałem się sercem. Czułem, że jest mi dobrze z Kasią, więc poszedłem wybrać dla niej pierścionek.

Ktoś ci doradzał, pomagał przy wyborze?

Marcin: Nikomu nie powiedziałem o tych zaręczynach, nawet rodzicom czy bratu. Kasia dowiedziała się pierwsza. Ale wydaje mi się, że pierścionek był ciut za duży.

Katarzyna: A mnie się zdaje, że był idealny, ale muszę się przyznać, że go nie noszę, choć jest piękny i w moim guście.

Dlaczego?

Katarzyna: Po prostu dla mnie pierścionek i obrączka mają wartość sentymentalną, a nie ozdobną. Poza tym w teatrze i na planie serialu muszę zdejmować całą prywatną biżuterię i kiedyś, jeszcze na początku naszego małżeństwa, zwyczajnie gdzieś zapodziałam obrączkę. Taką mam naturę, że wrzucam różne rzeczy do torebki, a potem o nich zapominam. Ale wtedy tak okropnie się zdenerwowałam, że pomyślałam sobie, że nie chcę tego jeszcze raz przeżywać.

Marcinie, widzę, że ty nosisz obrączkę!

Marcin: Nigdy jej nie zdejmuję. Czasem tylko na siłowni, kiedy mi przeszkadza, zakładam na palec u drugiej ręki. Nie jestem bardzo sentymentalny, ale ten kawałeczek złota dobrze mi się kojarzy.

Katarzyna: Kilka lat po ślubie Marcin zrobił mi cudowną niespodziankę. Zaniósł nasze obrączki do jubilera i poprosił o grawerunek. Przed ślubem nie mieliśmy na takie drobiazgi czasu, a on po latach zadbał, by na obrączkach były umieszczone nasze imiona i data. Pokazał mi wszystko dopiero podczas uroczystej kolacji. Taka mała rzecz, a odjęło mi mowę. Kocham niespodzianki. Marcin, choć sam ich nie lubi, to co roku na rocznicę ślubu potrafi czymś mnie zaskoczyć. Kilka lat temu uzgodniliśmy, że z okazji rocznic nie będziemy kupować prezentów. Dla nas najważniejszy jest wspólnie spędzony czas: wyjazd na weekend albo wyjście do teatru.

Ślub Kasi Cichopek i Marcina Hakiela: "Najlepsza impreza mojego życia"

Jak wspominacie dziś swoje wesele?

Marcin: To była chyba najlepsza impreza mojego życia – zupełnie na luzie, bez zadęcia, tylko w gronie najbliższych. Zacznijmy od tego, że to nasi przyjaciele górale zarezerwowali nam termin na ślub. Spytali, dlaczego nie jesteśmy jeszcze małżeństwem, i tak podczas tej rozmowy spontanicznie zadzwonili do proboszcza na Krzeptówkach i zamówili nam ślub na 20 września. Oboje uwielbiamy Tatry i Zakopane. To jest dla nas wyjątkowe miejsce! Tam pojechaliśmy na pierwszą randkę, zaręczyliśmy się i stamtąd wróciliśmy dwa dni temu z wakacji.

Katarzyna: Najpiękniejsze wspomnienia mam sprzed samego ślubu. Klęczeliśmy oboje przed rodzicami na baranich skórach, grała kapela i w góralskiej gwarze usłyszeliśmy słowa przepięknego błogosławieństwa. Wtedy zaczęłam płakać i skończyłam, dopiero jak wyszliśmy z kościoła.

Ty też płakałeś, Marcinie?

Katarzyna: Płakał!

Marcin: Łezka mi się uroniła, kiedy składaliśmy przysięgę małżeńską. Jakoś tak sobie pomyślałem, że nie muszę być twardzielem, skoro już na co dzień dałem się poznać jako człowiek twardo stąpający po ziemi.

Damian KLAMKA/East News

Jaki był najtrudniejszy moment w waszym małżeństwie? Czas covidu, kiedy wasi konkurenci zamykali szkoły tańca?

Katarzyna: To faktycznie był trudny czas, ale nam wyszedł na plus. Dobrze nam to zrobiło, a przede wszystkim dzieciom, bo mogliśmy nacieszyć się sobą i rodziną. Najtrudniejszym, a zarazem najpiękniejszym momentem były właśnie narodziny naszych dzieci: syna, a potem córeczki. Przy porodzie nikt nie dołącza młodym rodzicom „instrukcji obsługi dzieci”. Musieliśmy wszystkiego uczyć się na błędach. Niewiele mam wspomnień ze szpitala, bo w obu przypadkach musiałam mieć cesarskie cięcie i byłam na silnych lekach. Ale kiedy wróciłam z synkiem do domu, wzruszyło mnie to, że mąż chce przy wszystkim pomagać.

Kobietom często się wydaje, że mężczyzna się nie zna i nie da rady!

Katarzyna: Kobietom się to nie wydaje. My mamy rację! (śmiech)

Marcin: Dlatego jestem wdzięczny Kasi, że pozwoliła mi popełnić te wszystkie błędy. Przy pierwszym dziecku byłem kompletnie zielony. Ośmieliły mnie jednak słowa mojej mamy: „Marcin, nawet jak posmarujesz dziecku pupę kremem do buzi, to mu się krzywda nie stanie!”.

Katarzyna: Ja od swojej mamy też usłyszałam: „Kasia, daj mu zakładać krzywo pieluchy. Skorzystaj sama z tego czasu dla siebie i odpocznij. Marcin musi nawiązać więź z dzieckiem”. I to zaprocentowało, bo jak dziś idę do „Pytania na śniadanie”, to mój mąż od godziny 5.00 rano zajmuje się całym domem i dzieciakami, a ja spokojnie mogę rozwijać się zawodowo.

Zobacz także: Katarzyna Cichopek podcięła włosy. Czy jej metamorfoza koliduje z kontraktem w "M jak miłość"?

Instagram

Słyszałam, że mimo pandemii otworzyliście nową, szóstą szkołę tańca w Warszawie, tym razem na Woli. Nie boicie się tej inwestycji?

Marcin: Baliśmy się, ale na początku pandemii. Potem uznałem, że nie ma sensu się dręczyć, jeśli coś nie jest ode mnie zależne. A teraz, po wielu dyskusjach i naradach, uznaliśmy, że jednak chcemy się dalej rozwijać. Wierzymy, że nasz pomysł maleńkich, butikowych szkół tanecznych się sprawdzi. Chcemy być blisko ludzi.

Katarzyna: Stworzyliśmy takie miejsca, do których po południu każdy będzie mógł przyjść nawet w kapciach. Dla nas ważny jest komfort i dlatego grupy dla dzieci oraz dla dorosłych są kameralne. Wszędzie, mam nadzieję, czuć taką domową atmosferę.

A czy wsparcie żony jest ważne dla męża biznesmena?

Marcin: Staram się nie przynosić pracy do domu. A wsparcie? Nie oczekuję, że dostanę od żony jakąś złotą radę. To tak nie działa. Cenię to, że jak wracam do domu, to zawsze jest tu ciepła atmosfera. Wystarczy, że Kasia się do mnie mocno przytuli. Wtedy czuję, że jesteśmy we wszystkim razem.

Jesteście parą od 16 lat, 13 lat po ślubie. Czego przez ten czas nauczyliście się od siebie?

Marcin: Dzięki Kasi mam więcej luzu. Kiedyś nie potrafiłem pójść spać, póki wszystkiego nie posprzątałem. A tak na poważnie: nauczyłem się rozmawiać o emocjach, bo przed ślubem byłem „pozamykany”. To mi się potem w życiu wiele razy przydało.

Katarzyna: Słuchaj żonki, a daleko zajdziesz! (śmiech) My z Marcinem po tych 16 latach związku nie próbujemy już się zmieniać i dajemy sobie coraz więcej wolności i przestrzeni. Na początku wydawało mi się, że jesteśmy do siebie podobni i o wszystkim myślimy tak samo. Ale im dalej w las, to jednak widzę, że tak naprawdę bardzo się różnimy. Ja bałaganiara, on uporządkowany. Ja bywam nadopiekuńcza wobec dzieci, on uważa, że dzieci powinny uczyć się na błędach. Mnie zdarza się bujać w obłokach, a on pilnuje wszystkich logistycznych szczegółów. Ja mówię z prędkością tysiąca słów na minutę, on cierpliwie milczy. I jestem mu naprawdę wdzięczna, bo przez te 16 lat on naprawdę mnie słucha!

Marcin: Kasia jest żywiołowa jak typowa Włoszka, a ja spokojny i zamknięty w sobie, taki skandynawski typ.

Katarzyna: Dlatego mieszkamy pośrodku, w Polsce!

Marcin: Dlatego też dobrze się uzupełniamy, a te wszystkie różnice powodują, że u nas nigdy nie będzie nudno.

Reklama

Rozmawiała Iwona Zgliczyńska.

EastNews
Reklama
Reklama
Reklama