Reklama

Po 25 latach pracy na scenie mogłaby dziś odcinać kupony od popularności, ale Justyna Steczkowska nawet o tym nie myśli. Nagrywa kolejne płyty, koncertuje i wciąż się rozwija. Choć 2 sierpnia kończy 50 lat, to energii i figury mogłaby jej pozazdrościć niejedna nastolatka. Jak ona to robi? Justyna śmieje się, że po latach poszukiwań wreszcie znalazła receptę na spokojne życie. A nam opowiada, jak jej się to udało…

Reklama

Justyna Steczkowska kończy 50 lat! "Mam spokój w sercu i w głowie"

Mam wrażenie, że podpisałaś pakt z diabłem! Jak to robisz, że czas się ciebie nie ima?

Justyna Steczkowska: To żaden sekret. Codzienna praca nad sobą, regularne treningi i dobra suplementacja to podstawa. Połączone – w miarę – ze zdrowym trybem życia, aczkolwiek tu bywają wyjątki (śmiech). Ciało potrzebuje ruchu, żeby trzymać mięśnie w ryzach, a sport daje mi zdrowie i siłę, żeby żyć w tak szybkim tempie, w jakim żyję, no i oczywiście śpiewać, tańczyć na scenie, co jest dla mnie bardzo istotne.

I wcale tego tempa nie zwalniasz, choć zbliżają się twoje 50. urodziny. Zaczęłaś już je świętować.

JS: Tak, od jubileuszowego koncertu w Opolu. Wygrałam tam 30 lat temu koncert „Debiuty”, więc nie mogłam wymarzyć sobie lepszej scenicznej pięćdziesiątki! Mieliśmy bardzo mało czasu na próby, ale Bolek Pawica, reżyser całego zamieszania, operatorzy, tancerze, muzycy, management – wszyscy stanęli na wysokości zadania, żeby stworzyć prawdziwy show. Było to dla mnie pięknym prezentem.

Który sama sobie sprawiłaś.

JS: I był to szalony podarunek. Taki koncert wymaga około trzech miesięcy pracy, a my mieliśmy zaledwie cztery tygodnie na wszystko, a na nauczenie się całej choreografii i uszycie strojów tylko trzy. W tym momencie sprawdziło się słynne powiedzenie „Polak potrafi”. Dostaliśmy ogrom komplementów i wielu ludzi doceniło naszą pracę. Wielką radością było dla mnie czytanie tych wszystkich komentarzy, ale też recenzji prasy, że był to koncert na światowym poziomie. Jestem przekonana, że gdybyśmy mieli te trzy miesiące, to jeszcze zrobiłabym szpagat (śmiech).

Lukasz Kalinowski/East News

Zobacz także: Mister Supranational 2022: Justyna Steczkowska w zmysłowym show. Ależ figura!

Te urodziny są dla ciebie ważne?

JS: Doszłam do takiego momentu, że każdy dzień jest wyjątkowy. Codziennie może zdarzyć się tyle pięknych rzeczy – wszystko zależy od nas, bo jesteśmy architektami własnego życia. Faktem jest, że chyba nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Kiedy kończyłam 30 lat, zweryfikowałam wiele rzeczy i wydawało mi się, że od tamtej pory wszystko będzie szło lepiej. Dekadę później byłam szczęśliwa, że mam czterdziestkę. Ale teraz jest jeszcze lepiej! Jestem szczęśliwa, spokojna, mam w sobie więcej luzu oraz zrozumienia dla siebie i świata. Jestem łagodniejsza dla wszystkich dookoła. Przyjmuję z pokorą wszystkie lekcje, przestałam być aż tak niecierpliwa. Aż się boję, co będzie za kolejnych 10 lat.

Kiedy ponad 25 lat temu wygrałaś „Szansę na sukces”, przypuszczałaś, co cię czeka?

JS: Wiedziałam tylko, że chcę walczyć o swoje marzenie i że nie zaprzepaszczę tej szansy. Skomponowałam wiele piosenek i nadal to robię. Dopiero co wydałam „Szamankę” na 25-lecie swojej pracy, a już myślę o następnej płycie. Moja najnowsza piosenka „D.N.A.” jest zapowiedzią krążka, który ukaże się w 2023 roku. Poza tym to, co dla mnie najpiękniejsze, to koncerty.

Których masz zaplanowanych bardzo dużo.

JS: Kocham spotkania z publicznością i zawsze staram się, żeby było to dla niej wizualno-muzyczne przeżycie. W tym roku czeka mnie jeszcze pięć dużych koncertów z okazji 25-lecia mojej pracy artystycznej, 20 poświęconych Krzysiowi Krawczykowi, świąteczne tournée „Christmas Time Concert” oraz koncerty muzyki filmowej z Royal Symphony Orchestra pod batutą José Marii Florência.

Zasiądziesz też w jury „The Voice of Poland”.

JS: Dokładnie, a kilka tygodni po finale, na początku 2023 roku, ruszam w najtrudniejszą w swoim życiu trasę koncertową z repertuarem Ewy Demarczyk.

Jan Bogacz / TVP

Zobacz także: Justyna Steczkowska kusi w bikini na wakacjach. Ale na lotnisku show skradła jej córka

Gdybyś dzisiaj spotkała Justynę sprzed 20 lat, jakiej rady byś jej udzieliła?

JS: Nie wiem, czy udzieliłabym jej jakiejś rady. Kiedy po raz pierwszy zostałam mamą, szybko wróciłam do pracy. Karmiłam piersią, więc dzieci jeździły ze mną w trasy. Mimo pomocy moich mam bywałam potwornie zmęczona i wiecznie niewyspana. Mówiąc szczerze, nie wiem, jak dałam sobie z tym wszystkim radę… Kocham swoje dzieci ponad wszystko i zawsze chciałam być blisko nich. Zależało mi na tym, żeby czuły się kochane, wysłuchane, zrozumiane i żeby miały poczucie, że poświęcam im dużo uwagi. Starałam się dać im to, co najważniejsze – miłość. Bywało, że zapominałam wtedy o sobie… Ale to dla kobiet typowe.

Z perspektywy czasu coś byś zmieniła?

JS: Myślę, że odpuściłabym kilka zawodowych rzeczy, których nie powinnam robić, takich jak np. „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Z drugiej strony dostałam „charakternego nauczyciela”, jakim była Doda. Coś, co było dla mnie wtedy trudnym doświadczeniem, okazało się ważnym krokiem w moim osobistym rozwoju.

Wielu takich nauczycieli spotkałaś na swojej życiowej drodze?

JS: Niezbyt wielu, bo szybko się uczę (śmiech). Cieszę się, że z Dodą doszłyśmy do porozumienia. Ostatnio zaśpiewałyśmy razem na jej jubileuszu. Pamiętam, jak kiedyś przyszła na moją próbę przed sylwestrem dla telewizji i stanęła przed sceną. Tak przejęłam się tym, że ona na mnie patrzy, że wpadłam w jakąś paranoję. Swoją własną. Wieczorem dostałam 40 stopni gorączki. Na scenę wyszłam na lekach przeciwbólowych, zaśpiewałam, a potem chorowałam dwa tygodnie. Po czasie zrozumiałam, że to nie stało się przez jej energię, tylko sama zatrułam się swoimi myślami. Ale żeby się tego dowiedzieć, musiałam to przeżyć. Spojrzeć na siebie uczciwie, a nie obarczać winą innych.

VIPHOTO/East News

Zobacz także: Opole 2022. Justyna Steczkowska wzruszająco o rodzicach: "Opiekowałam się moją mamą do końca jej dni"

Przez 25 lat ani razu nie byłaś bohaterką medialnego skandalu. Masz na koncie „tylko” kilka utarczek słownych z innymi gwiazdami. Jak ci się to udaje?

JS: Nie mam konfliktu z nikim, przynajmniej w swoim sercu. Dawne urazy już dawno zaleczyłam. Przez te lata nauczyłam się, jak się w tym często brutalnym świecie show-biznesu poruszać. Nie daję się sprowokować. Odzywam się tylko wtedy, kiedy muszę stanąć we własnej obronie, bo nikt tego nie robi. Nie lubię dram, nie chcę być ich częścią i zasilać ich swoją energią, bo na showbiznesowe seriale szkoda mi czasu.

Gdy po koncercie charytatywnym na rzecz Ukrainy powiedziałaś, że honorarium przeznaczysz na pomoc dzieciom, wylał się na ciebie hejt. Uważasz, że niesłusznie?

JS: Owszem, bo zarzucenie mi, że jako jedyna wzięłam za niego pieniądze, było kłamstwem tabloidowej gazety. Inni artyści również dostali honoraria za swoją pracę. Co z nimi zrobili, to już nie moja sprawa i ja tego w żaden sposób nie oceniam. Nikt od nich nie wymagał, by przekazali je dalej. Tym bardziej ja.

TRICOLORS/East News

Zobacz także: Opole 2022: Wielki jubileusz Justyny Steczkowskiej i jej spektakularne kreacje! [ZDJĘCIA]

Czy to z powodu takich właśnie historii nie przyjaźnisz się z nikim z show-biznesu?

JS: Przeciwnie! Mam bardzo dobre relacje z ludźmi, nie mam zwady w zasadzie z nikim. Przyjaźń wymaga czasu. Mam bliskich przyjaciół od lat, głównie spoza show-biznesu, chociaż np. z Natalią Kukulską spotykamy się w rodzinnych konfiguracjach. Uwielbiam tę dziewczynę! Kocham rozmowy z Patrycją Markowską i Anią Jopek. Mamy dla siebie dużo sympatii, wsparcia i zrozumienia.

Masz grono wiernych fanów, ale na rynku pojawia się wiele młodych, utalentowanych gwiazd. Nie boisz się konkurencji?

JS: Staram się być na bieżąco, żeby wiedzieć, co się dzieje na polskim rynku. Podziwiam młodych artystów i trzymam za nich kciuki, m.in. dlatego nagrałam duet z Marcinem Maciejczakiem, z fantastycznym Arkiem Kłusowskim czy też z Luną – intrygującą i niezwykle interesującą artystką. A ostatnio śpiewałam i tańczyłam z Helenką do piosenki Sanah. Czy boję się konkurencji? Absolutnie! Zazdrość i zawiść to nie mój styl życia. Powiem więcej, chętnie się od młodych ludzi uczę. Motywują mnie i dają kopniaka, energię, żeby tworzyć nowe rzeczy. W tym zawodzie trzeba pamiętać, że wszystko ma swój czas. To, że dziś jesteś na topie, nie znaczy, że zawsze tak będzie. Trzeba nauczyć się cieszyć nie tylko z sukcesów, ale przede wszystkim z twórczej drogi, która do nich prowadzi.

Co znajduje się na twojej playliście? Oczywiście oprócz muzyki twojego syna Leona.

JS: Cieszę się, że Leon znalazł swoją muzyczną drogę i realizuje się w tym, co robi. Zawsze będę jego fanką, podobnie jak Helenka, która jest zapatrzona w obu braci. W podróżach słucham dużo muzyki filmowej. Ostatnio na mojej playliście królują kompozycje Abla Korzeniowskiego. Jestem zachwycona jego wrażliwością, sposobem tworzenia harmonii orkiestrowych. Dla mnie to Ennio Morricone XXI wieku. W podroży lubię też słuchać wykładów. Ostatnimi czasy wręcz pochłonęła mnie fizyka kwantowa. Coś wspaniałego!

Zrobiłaś urodzinowe podsumowania?

JS: Takie podsumowania robię każdego dnia. Jestem wdzięczna i za te dobre, i za złe chwile, bo wiele mnie nauczyły. Nie ma rozwoju bez bólu. Mam 50 lat, kocham życie i czerpię z niego garściami. Mam spokój w sercu i w głowie, co przekłada się też na moje osobiste sprawy. Jestem lepszą mamą dla swoich dzieci, partnerką dla mojego męża, z którym przeżyliśmy trochę wzlotów i upadków. Nie mam wizji, jak powinno wyglądać życie moich bliskich. Szanuję ich zdanie i potrafię mówić „przepraszam”. Wierzę, że naprawiając siebie, naprawiam też świat wokół mnie.

Wiesz już, jak spędzisz urodziny?

JS: Moje dzieci kazały mi zarezerwować sobie wolny dzień, bo mają dla mnie niespodziankę. I chociaż nie lubię niespodzianek, z tej bardzo się cieszę️.

Pamiętam, że z okazji okrągłych urodzin planowałaś podróż z przyjaciółkami po Ameryce. To aktualne?

JS: Przesunęłyśmy ją na 2024 rok, żebyśmy wszystkie mogły zgrać termin. Teraz czeka mnie podróż z moją przyjaciółką Edytą, która również w sierpniu obchodzi urodziny. Nasi mężowie zaprosili nas na romantyczny wyjazd do Włoch.

Akpa
AKPA
Jacek Kurnikowski/AKPA
ADAM JANKOWSKI/REPORTER
Reklama

Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama
Reklama
Reklama