Reklama

Na 50. urodziny zafundowała sobie wielomiesięczną podróż. Wielkiej rewolucji Edyta Górniak jednak nie planuje.

Reklama

Wreszcie żyję w zgodzie ze sobą – mówi.

A czy jest gotowa na nową miłość?

Edyta Górniak w szczerym wywiadzie z okazji 50. urodzin

Jest gwiazdą od 30 lat. Edyta Górniak mogłaby już odcinać kupony od popularności, ale na muzyczną emeryturę się nie wybiera. Z okazji 50. urodzin szykuje singiel z młodym artystą hip-hopowym. Wokalistka wybrała się właśnie w kilkumiesięczną podróż po ukochanych zakątkach świata. Jest spełniona – ma syna, z którego jest dumna, i żyje tak, jak zawsze chciała. Czy jest coś, czego jej jeszcze brakuje do szczęścia?

14 listopada kończy pani 50 lat. Czy jest to dla pani szczególna data?

Jest co najwyżej abstrakcyjna (śmiech).

Jestem zaskoczona, bo myślałam, że będzie pani mocno przeżywać te urodziny.

Mocno przeżyłam tylko 40. urodziny i pierwsze, które spędziłam bez mojego taty. Jestem przywiązana przez całe życie do cyfry trzy. Resztę cyfr akceptuję i szanuję.

Urodziny są dobrą okazją do podsumowań. Czy jest coś, czego pani w życiu żałuje?

Każda decyzja prowadziła mnie w miejsce, w którym jestem teraz, a tu jestem szczęśliwa. Więc jeśli kiedykolwiek podejmowałam decyzje ze strachu czy w niewiedzy, to ich konsekwencje dały mi wiedzę, którą chcę zatrzymać. Nie ma innego sposobu, by uzyskać siłę, mądrość, zaufanie do siebie i odporność, niż przetrwanie życiowych sztormów. Nawet jeśli mogłabym wymazać z pamięci kilka traum, to równolegle odebrałabym sobie doświadczenia, które ukształtowały moją świadomość potrzebną do dalszego nawigowania.

A gdyby mogła pani cofnąć czas i zmienić coś w swoim życiu, co by to było?

Naprawdę nie chcę patrzeć na swoje życie inaczej niż z wdzięcznością. Wiem, czego nie potrafiłam wcześniej. Jedną z rzeczy, która wpłynęła na to, że wiele razy znajdowałam się na trudnej ścieżce, był brak umiejętności stawiania ludziom granic. Potrafiłam wybaczać bez końca i dopuszczać do swojej przestrzeni osoby, które mnie zraniły, ponownie i ponownie… Zasada stawiania sobie i innym granic jest jedną z podstawowych, ale długo jej nie rozumiałam. Wybaczyć nie znaczy pozwolić ponownie się skrzywdzić. Tego wcześniej także nie wiedziałam.

Co uznaje pani za swój największy sukces?

Chyba to, że w ogóle przetrwałam w tym szalonym show-biznesie, nie naruszając przy tym swoich moralnych zasad, chroniąc wartości i zachowując jakość twórczości. Praca blisko muzyki wymaga poświęcenia, niesie przeszkody i pokusy. To nieustający trening odporności i cierpliwości. Moim wielkim kapitałem są także więź z moją publicznością, liczba projektów, które nas połączyły i zbudowały relacje. Z kolei sukcesem osobistym jest przyjaźń z moim synem i przepiękne podróże. Allan jest już pełnoletni.

VIPHOTO/East News

Zobacz także: Edyta Górniak o ostatnim związku: "Moje zaufanie do partnerstwa zostało zdewastowane!

Edyta Górniak o synu" "Żałuję, że tak szybko dorósł"

Jak się pani czuje jako matka dorosłego mężczyzny?

Allan uczy się dorosłości. Czasem śni mi się mały, wtedy budzę się ze łzami w oczach. Odpowiadając na pani wcześniejsze pytanie, czego żałuję… W sumie tego, że mój syn tak szybko dorósł. Myślę, że zrozumie to uczucie i utożsami się z tymi słowami każdy kochający rodzic.

Ostatnio jeden z trenerów pochwalił się, że pod jego okiem Allan zgubił zbędne kilogramy. Pani także zaczęła ćwiczyć. Dotąd nie zajmowała się pani sportem. Co się stało?

Kiedy w marcu 2020 roku zobaczyłam, co dzieje się z psychiką ludzi, ilu z nich jest pogrążonych w depresji i lęku, poświęciłam ogrom swojego czasu, uwagi, starań, troski i energii, aby ich wspierać. Jestem z natury bardzo silna, więc nie mogłam tych osób zostawić samych sobie. Stworzyłam platformę Akademia Przebudzenia, miejsce wsparcia energetycznego i duchowego. Oddałam temu projektowi dwa lata i… zapomniałam o ciele. Kompletnie. Godzinami siedziałam przy książkach, wykładach, w modlitwach i rozważaniach. Moje ciało się obraziło (śmiech).

VIPHOTO/East News

Zobacz także: Edyta Górniak o walce o zdrowie syna Allana Krupy: "Miał początki cukrzycy"

Edyta Górniak o nowej sylwetce

Ale chyba już się z nim pani przeprosiła? Zdradzi pani, ile kilogramów schudła?

Pan Leszek Klimas, trener, wyciągnął z poważnych tarapatów mojego syna, który miał początki cukrzycy. Widziałam więc na własne oczy efekty jego wiedzy i starań. Dlatego także zwróciłam się do niego o pomoc. Odzyskałam siebie – zdrową i lekką. Nie wiem nawet, ile kilogramów straciłam, ale czuję się bardzo dobrze.

Ćwiczeniom towarzyszy na pewno jakaś dieta? Proszę zdradzić, czemu zawdzięcza pani taki świetny wygląd.

Odżywiam się teraz nie tak regularnie, jak powinnam, ale w podróży to naturalne. Nie zjem już rzeczy smażonych na głębokim tłuszczu, jak pączki czy frytki. Zrezygnowałam też z pizzy i nie piję żadnych soków, które nie są świeżo wyciśnięte.

Wkrótce będzie pani gwiazdą koncertu z okazji 30-lecia Telewizji Polsat. Czy ten występ zapowiada pani powrót na scenę?

Nie opuściłam sceny, wyjechałam tylko w podróż urodzinową. Która rozpoczęła się jeszcze w wakacje! Tajlandia, Stany Zjednoczone, a teraz Emiraty Arabskie.

Dlaczego zafundowała sobie pani akurat taki prezent?

Bo podróże to moja wielka, wielka pasja. Wiedziałam, że taki prezent mnie ucieszy. Fanów z pewnością ucieszyłaby pani obecność w którymś z show, po niespodziewanym zniknięciu z „The Voice of Poland”.

Czym była podyktowana tamta decyzja?

Kocham swoją pracę i pasję, ale nie akceptuję już konfliktów. Nie są to czasy, aby je kreować i nimi promować show, dlatego z uwagi na skład trenerski zdecydowałam się zamienić stres na podróż życia.

Jeśli znów dostałaby pani propozycję udziału w jakimś show lub rolę jurorki, przyjęłaby ją pani? Gdzie się pani widzi?

Lubiłam „Taniec z gwiazdami”, chociaż przez kilka miesięcy wszystko mnie bolało! (śmiech) Bardzo lubiłam też „Jak oni śpiewają”, „Agenta”, no i oczywiście „The Voice…”. Po prostu lubię pracować z ludźmi. Może kiedyś zrobię swój talk- -show, żeby rozmawiać z ludźmi o życiu i cudach, których doświadczyli.

Jak show-biznes zmienił się od czasu, gdy pani zaczynała karierę sceniczną?

Och, to długi temat. Zmienił się głównie z analogowego w cyfrowy, co także wpłynęło na sprzedaż płyt. Dziś łatwo jest ludzi rozproszyć. Wizualizacja, światła, reklamy, duża liczba kamer. Przez to też można widza oszukać i wielu nowym artystom się to udaje, bo w studiach nagraniowych można stworzyć jakość z niczego. Myślę, że ludziom brakuje spokojniejszego życia i czasu na sztukę. Mam wrażenie, że wręcz trzeba walczyć o tę przestrzeń na spokój. A nowy narkotyk pt. scrollowanie ekranu w telefonie to dzisiaj jedna z większych pułapek. Złodziej czasu, zakłócenie percepcji i uśpienie własnej intuicji.

Tadeusz Wypych/REPORTER

Śledzi pani kariery nowych i młodych artystów? Jest na polskiej scenie ktoś, kogo pani podziwia i komu kibicuje?

Tak, czasem obserwuję moje dzieci voice’owe (śmiech). Dzięki Allanowi poznaję też niesamowitych artystów hip- -hopu w Polsce. Z jednym z nich nawet stworzyliśmy utwór, który w dniu moich urodzin, 14 listopada, będzie miał premierę. Niespodzianka dla fanów!

Pojawiła się informacja, że sprzedała pani dom w górach i zamierza wrócić na stałe do Warszawy. To prawda?

Góry to moja miłość. I raczej po wsze czasy. Nie zrezygnuję z nich nigdy. Dom na czas mojej podróży oddałam pod wynae jem. Wrócę teraz do Polski na kilka projektów i ponownie wyjeżdżam.

Powiedziała pani, że najważniejsza w życiu jest miłość własna. Jaką drogę pani przeszła, by pokochać siebie?

Wszyscy jesteśmy wychowywani w systemie służenia innym i spełniania ich oczekiwań: szkoły, rodziców, społeczności, w której pracujemy i żyjemy. To prowadzi nas do zdradzenia samych siebie. Tak bardzo chcemy być akceptowani, że oszukujemy siebie. W budowaniu relacji z innymi ludźmi wkładamy różne maski i kreujemy sobie nowe osobowości. Przestajemy pytać siebie: „Czego tak naprawdę pragnę ja?”. Pozwalajmy sobie na szczęście i życie w zgodzie ze sobą. Wtedy dopiero możemy faktycznie wnieść radość w życie innych. Idźmy ścieżką, która należy do nas. I jeśli ktoś nas za to odrzuci, to znaczy, że nas nie kocha, nie szanuje i nie zasługuje na nas. Cudzy gniew oznacza, że dla innych ważniejsze było, abyśmy ich uszczęśliwiali, spełniając ich oczekiwania, niż dawali sobie prawo do szczęścia.

A czy jest coś, czego jeszcze brakuje Edycie Górniak do pełni szczęścia?

Jestem szczęśliwa, ale chciałabym, żeby świat był spokojny. Aby ludzie zrozumieli, że są wzajemnie sobie potrzebni i nie mogą stawać przeciwko sobie. By wiedzieli, że nie muszą ze sobą rywalizować, bo każdy z nas jest inny: przyszedł na ziemię z innym darem i innym talentem. Chciałabym również, aby wróciło organiczne jedzenie zamiast syntetycznych produktów żywieniowopodobnych. Aby oczyściły się wszystkie źródła wody na naszej planecie i pomnożyły ziarna. Chciałabym także, aby ludzie pielęgnowali w sobie duchowość, i nie mam tu na myśli religijności. Niestety często robią to dopiero wtedy, kiedy odchodzi ktoś im bliski. Ludzie traktują duchowość jak wstydliwy temat, zamiast rozumieć, że w niej właśnie jest zapisana cała nasza natura. Wewnętrzna siła tkwi nie w ciele, lecz w duchu.

TRICOLORS/East News

Zobacz także: Allan Krupa i Leon Myszkowski zagrali razem w klubie! Syna Edyty Górniak wspierała dziewczyna [ZDJĘCIA]

Edyta Górniak o ostatnim związku: "Nie przetrwał z powodu obłudy"

Pani Edyto, a co z miłością? Ostatnio przyznała pani, że kolejny związek – choć trzymany w tajemnicy – nie przetrwał próby czasu. Czy straciła pani wiarę, że jeszcze się zakocha?

Jestem rozpoznawalna od wczesnych lat życia. Niestety każda osoba przy mnie staje się medialna i to najczęściej kusiło mężczyzn, z którymi byłam dotychczas związana. Natomiast mój ostatni związek nie przetrwał nie z powodu czasu, lecz z powodu obłudy.

Straciła pani zaufanie do mężczyzn?

Nie mierzę wszystkich mężczyzn jedną miarą, bo byłoby to niesprawiedliwe. Ale moje zaufanie do partnerstwa niestety zostało zdewastowane. Nie narzekam jednak. Kocham swoją przestrzeń, spokój, moją wolność i pełną decyzyjność we wszystkim.

Reklama

Rozmawiała: Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama
Reklama
Reklama