Dorota Gardias o walce z rakiem, rozstaniu z partnerem i nowych projektach!
Dorota Gardias ma za sobą intensywny czas w pracy, ale również wiele stresujących doświadczeń w życiu prywatnym. Jak sobie z nimi radzi? Kto jest dla niej największym wsparciem?
Kilka miesięcy temu walczyła z nowotworem piersi. Teraz na Dorotę Gardias spadł kolejny cios: rozstała się z partnerem. Nam prezenterka zdradziła, jak przeżyła te trudne chwile i czy straciła wiarę w miłość!
Wywiad z Dorotą Gardias o chorobie i rozstaniu z partnerem
„Dorota Gardias znika z TVN” – takie nagłówki do niedawna można było przeczytać w internecie. I mamy już rozwiązanie tej zagadki!
Wreszcie mogę zdementować te pogłoski! Zniknęłam, ale tylko na czas przygotowań do programu „Mask Singer”. Nie chciałam popełnić tego samego błędu co przy moim udziale w „Tańcu z gwiazdami”. Wówczas chodziłam do pracy w pełnym wymiarze godzin, a resztę dnia wypełniały mi trenigi. Doszło do tego, że tak przeforsowałam swój organizm, że ważyłam 49 kilogramów! To było straszne. Dziś już wiem, że nie można łapać kilku srok za ogon. Kocham swoją pracę, dlatego wracam już do stałych dyżurów i na razie nigdzie się nie wybieram.
Tylko 49 kilogramów? Czy twoja obecna waga jest tajemnicą?
Absolutnie nie! Dziś ważę 57 kilogramów, ale ciągle pracuję nad tym, żeby było ich trochę więcej. Nie mogę ostatnio przytyć, choć staram się jeść regularnie, by mieć siłę i energię i nie wyglądać jak pajączek.
Wyglądasz doskonale! I kostium Róży, który nosiłaś w programie, dobrze to podkreślił. Zdradzisz, jak wypracować taką sylwetkę?
Dobre geny to nie wszystko. Staram się być aktywna, regularnie ćwiczę i racjonalnie się odżywiam. Kiedy nie mam czasu pójść na siłownię, wychodzę na klatkę schodową i... wchodzę i schodzę po schodach, trenując wybrane partie mięśni.
I naprawdę nie trzymasz żadnej diety?
Nie. Jem cztery, pięć posiłków dziennie, ale staram się, by to, co znajduje się na moim talerzu, było zdrowe. Moje ulubione śniadanie to jajka sadzone, smażone na kropelce oleju, ale zjadam je z awokado i pomidorami zamiast z pszenną bagietką. Razem z Hanią uwielbiamy i często pieczemy ciasta, więc nie zrezygnowałamze słodkości. Niestety stres robi swoje.
A stresów ci przez ostatnie miesiące nie brakowało. Jesteś po operacji, wygrałaś walkę z nowotworem piersi. Jak się dziś czujesz?
Czuję się bardzo dobrze, ale cały czas się kontroluję. Nie zapominam o samobadaniu piersi i raz na trzy miesiące chodzę do specjalisty. Przy okazji jeszcze raz chciałabym zaapelować do wszystkich pań, by się badały. Profilaktyka to podstawa! Wcześnie wykryty nowotwór piersi uchroni nas przed poważnymi konsekwencjami i przede wszystkim pozwoli nam żyć!
Ciebie uratowała właśnie profilaktyka?
Moja historia jest dość skomplikowana. Pierwszy lekarz, do którego trafiłam, podczas rutynowego badania powiedział, żeby tego guza nie ruszać. Uznałam, że to specjalista, więc się zna. Zrobił USG, zbadał mnie, zmierzył. Początkowo pierś nie dawała żadnych niepokojących sygnałów. Z czasem pojawiło się uczucie ciągnięcia i inne nieprzyjemne objawy. Zadzwoniłam wtedy do przyjaciółki, która kilka miesięcy wcześniej pochowała swoją przyjaciółkę. Właśnie przez raka piersi. „Dorcia, doktor, idziesz, natychmiast”, usłyszałam w słuchawce. I dobrze, że jej posłuchałam.
Czy masz żal do tego pierwszego lekarza?
Tak, mam żal. Dziś mogę doradzić innym dziewczynom, że warto się konsultować z różnymi specjalistami. Rodzaj nowotworu, który ja miałam, w pierwszej fazie nie jest złośliwy. Ale gdybym z nim sobie tak dalej „chodziła”, gdyby ta pierś się nie odezwała, to nie wiem, jak by się to skończyło. Miałam szczęście w nieszczęściu, bo guz był umiejscowiony tak, że zaczęłam go czuć i mogłam zacząć działać.
Zobacz także: Dorota Gardias o walce z rakiem. Ma żal do pierwszego lekarza. "Kazał mi..."
Twoja córka Hania wiedziała o chorobie?
Tak, ale nie chciałam jej straszyć. Hania ma dopiero dziewięć lat, dlatego ważyłam każde słowo, by nie wywołać u niej łez ani żadnej paniki. Obiecałam jej, że to załatwimy i że wszystko się dobrze ułoży. Byłam w komfortowej sytuacji, bo miałam w sobie wiarę, że będzie dobrze. Gorzej byłoby, gdybym musiała poddać się chemioterapii, gdybym straciła włosy. Sytuacja, w której byłam, pozwoliła mi uchronić ją przed złymi emocjami.
Nie boisz się poruszać trudnych tematów. Rozmawiałaś z Hanią też o wojnie w Ukrainie?
Jestem absolutnie za tym, żeby rozmawiać z dziećmi o wszystkim, ale jak wspomniałam, w umiejętny sposób. Celowo w domu nie mam włączonego non stop TVN24, by nie bombardować jej informacjami i obrazami z wojny. Nie jestem za pokazywaniem okrucieństwa. Wolę rozmowy o tym, jak możemy wspólnie pomagać jej rówieśnikom z Ukrainy i dlaczego jest to naszym obowiązkiem.
A z mamą nadal nie rozmawiasz o swoich problemach?
Nie, dlaczego miałabym nie rozmawiać?
Podobno nie powiedziałaś jej o raku...
Ach, to była jednostkowa i bardzo trudna sytuacja. Powiedziałam bliskim o raku, ale wiem, jacy oni są. Zwłaszcza moja mama, która od razu przejmuje się wszystkim tak, że prawie ma zawał. Powiedziałam jej więc, że to po prostu zabieg. Gdy zdecydowałam się na ujawnienie choroby w mediach, by przestrzec inne kobiety, dotarła do niej powaga sytuacji. Fakt, była na mnie trochę zła, ale chciałam ją chronić.
A jak dziś wyglądają wasze relacje?
Bardzo dobrze! Mam w niej prawdziwe oparcie. Kiedy urodziła się Hania, zbliżyłyśmy się jeszcze bardziej. Dziś uwielbiam patrzeć, jak bawi się z Hanią. Gdy Hanulka zaśnie, siadamy z herbatą na kanapie lub w kuchni i gadamy.
Zwierzasz się jej ze swoich problemów?
Nie muszę. Mama zna mnie jak nikt, więc moje emocje czyta bez zbędnych słów. Wie, kiedy jestem szczęśliwa, i wie, kiedy staram się powstrzymać łzy.
Jak ostatnio, gdy twój związek się zakończył i rozstałaś się ze swoim partnerem?
Rozstanie dwojga ludzi zawsze jest bolesnym doświadczeniem. Z szacunku do przeszłości nie chcę tego komentować.
Zobacz także: Dorota Gardias potwierdza rozstanie z Dariuszem Pachutem: "Chcę wierzyć, że czas wyleczy rany"
Nie straciłaś jeszcze wiary w miłość?
Hmm... To trudne pytanie. Chciałabym powiedzieć, że to, co najlepsze, jeszcze przede mną. Niestety nie mogę tego zrobić, ale chcę wierzyć, że tak będzie. Na razie temat miłości, związków przestał dla mnie istnieć. Jedyną miłością, którą mam i na której chcę się skupić, jest moja Hania. Zrobię wszystko, by była szczęśliwa.
Macie już plany na Wielkanoc?
W tym roku Hania spędzi święta ze swoim tatą, więc wielkanocne śniadanie zorganizujemy sobie trochę wcześniej. Nigdzie nie wyjeżdżam, dlatego postanowiłam wziąć więcej dyżurów, żeby inni mogli spędzić ten czas rodzinnie i poświętować.
Może odbijecie sobie ten czas w majówkę?
Mamy już pewne plany. Razem z Hanią chciałyśmy wybrać się na Mazury, ale na- sza wyprawa zależy od pogody, która na razie jest mocno kapryśna. Moja córcia namawia mnie też na wyjazd w góry.
Złapała górskiego bakcyla tak jak ty?
Na to wygląda! Od małego zabierałam ją na wszystkie wyprawy. Z racji wieku Ha- nia nie bardzo chciała chodzić, bo szybko się męczyła albo nudziła. W zeszłym roku, 1 listopada, weszła na Śnieżkę i była z sie- bie bardzo dumna. Potem zdobyła Nosal. W planach mamy kolejne szczyty, ale na razie wybieramy te z łatwym podejściem.
Liczą się chęci i dobrze spędzony czas!
A taki spędzony razem jest bezcenny. Sprawy szkolne i zawodowe zostawiamy w domu, na górskich szlakach liczymy się tylko my. Na nasze wyprawy zawsze zabieramy kanapki, termosy z herbatą i różne przekąski. Organizujemy sobie po drodze małe pikniki. I jest superatmosfera.
Pewnie niedługo Hania będzie pomagać ci w twoim wymarzonym gospodarstwie agroturystycznym. Kiedy ruszacie?
Niestety ze względu na wojnę, która wybuchła w Ukrainie, nasze plany trochę się pokomplikowały, ponieważ ziemia, na której je budujemy, leży przy samej granicy. Na razie podzieliliśmy inwestycję na różne etapy i czekamy na rozwój sytuacji.
To znaczy, że nie uda ci się ruszyć latem, jak na początku planowałaś?
Nie wiem, czy uda się w ogóle w tym roku. Muszę brać pod uwagę każdy scenariusz i przygotować się na najgorsze. Nie chcę inwestować w miejsce, co do którego nie mam stuprocentowej pewności, że będzie bezpieczne.
Skoro teraz będziesz miała więcej wolnego, to może czas na karierę muzyczną?
Kusisz, kusisz (śmiech). Śpiewam od dziecka, gram na skrzypcach i gitarze, ale nigdy nie widziałam się na wielkiej scenie. Aż do teraz! Do udziału w „Mask Singer” przygotowywała mnie wspaniała nauczycielka Monika Malec, która nauczyła mnie zupełnie innego wymiaru śpiewania.
Może warto wykorzystać te umiejętności?
To właśnie zamierzam zrobić. Po udziale w show dostałam taką dawkę motywacji od moich obserwatorów, że postanowiłam nagrać utwór. Chcę to zrobić dla siebie, dla własnej radości. A jeśli komuś też to się spodoba, będzie mi bardzo miło.
Podobno planujecie duet z Darią Ładochą!
To projekt Darii, na razie jeszcze ściśle tajny, więc najlepiej, żeby to ona zabrała głos.
Czego życzyłabyś sobie na najbliższy czas?
Spokoju w głowie i w sercu. Pokoju w Ukrainie, bo wojna wpływa na życie i emocje nas wszystkich. Chciałabym, żeby każda matka mogła tulić swoje dziecko do snu i czuć się bezpiecznie. Nasze problemy w porównaniu z tymi, jakie mają Ukraińcy, przestają mieć znaczenie. Doceniam to, co mam. Cieszę się, że jestem zdrowa, bezpieczna, że mam na chleb. Mimo wielu trudnych sytuacji, z którymi przyszło mi się ostatnio mierzyć, mam w sobie dużo wdzięczności i pokory. Trzeba żyć dalej. A ja mam dla kogo żyć – i tego się trzymam.
Zobacz także: Dorota Gardias o Antku Królikowskim: "Może miał dobre intencje, ale..."