Reklama

Latem, po 12 latach życia w Monachium, Anna Lewandowska wraz z mężem Robertem i córkami, 5-letnią Klarą i 2-letnią Laurą, przeprowadzili się do Barcelony, gdzie piłkarz rozpoczął grę w klubie FC Barcelona. O kulisach przeprowadzki, nowym rozdziale w życiu całej rodziny oraz najbliższych planach zawodowych trenerka opowiada nam tuż po powrocie z mundialu w Katarze.

Reklama

Anna Lewandowska o przeprowadzce do Barcelony

Ewelina Gołębiowska: Emocje po mundialu już opadły?

Anna Lewandowska: To był historyczny mundial, bo po tylu latach wyszliśmy z grupy i to na zawsze zostanie w naszej pamięci. To jest powód do dumy, ale oczywiście żałujemy, że ominęły nas dalsze rozgrywki. Kalendarz życia naszej rodziny jest podporządkowany treningom i meczom, więc gdy jest w nim chwila oddechu, staramy się wykorzystać ten czas rodzinnie. Jesteśmy właśnie po krótkiej wakacyjnej przerwie, a teraz wróciliśmy już do codziennych obowiązków.

EG: Czujecie się w Barcelonie jak w domu?

AL: Zdecydowanie tak. Jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. Przyjęto nas tutaj naprawdę cudownie – Katalończycy są bardzo otwarci, sympatyczni i pomocni. Ja jestem typem ekstrawertyczki, dlatego szybko się tu odnalazłam i zaaklimatyzowałam. Zapisałam się na lekcje bachaty, dzięki czemu szybko zdobyłam nowe znajomości. Z kolei Robert jest introwertykiem, więc w jego przypadku ta adaptacja jest skrupulatna i dokładna. Dlatego wiedziałam, że muszę szybko znaleźć dla nas dom i jak najszybciej zapewnić stabilizację. Znalazłam dom blisko plaży, co odmieniło naszą codzienność. Teraz szlifujemy język i mam nadzieję, że zostaniemy tu na dłużej.

EG: Na zawsze?

AL: Zobaczymy. Jesteśmy bardzo związani z Polską, z naszą rodziną. Kiedyś myśleliśmy o przeprowadzce do USA, ale czas pandemii pokazał nam, jak ważne jest to, żeby mieć blisko do rodziny. Robert ma podpisany kontrakt na cztery lata. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

EG: Hiszpanie kochają piłkę nożną. Robert jest tam pewnie królem?

AL: Jego popularność w Barcelonie przerosła nasze najśmielsze oczekiwania. Nie wyobrażaliśmy sobie, że może tak być. Hiszpanie uwielbiają piłkę nożną i Robert jest dla nich gwiazdą. Często dostajemy bardzo miłe wyrazy sympatii. Kibice są dla nas bardzo ważni, to dla nich Robert gra.

EG: Jak dziewczynki zareagowały na przeprowadzkę?

AL: To nie było łatwe, przede wszystkim z uwagi na Klarę. Moja starsza córka ma pięć lat i jest emocjonalnym dzieckiem. W Monachium miała swoje koleżanki, swój świat, dlatego przeprowadzka była dla niej dużą zmianą. Odreagowywała na swój sposób, dlatego przez pierwsze dwa tygodnie byliśmy skupieni na jej adaptacji w szkole. Teraz jest tutaj szczęśliwa, po szkole chodzi na gimnastykę artystyczną i hip-hop. Z kolei Laura to wyluzowane dziecko, więc szybko się odnalazła w nowej sytuacji. Obie uczą się języka hiszpańskiego. Klara chodzi do międzynarodowej szkoły, a Laura do typowo katalońskiego przedszkola, gdzie uczy się hiszpańskiego i katalońskiego. Dla Klary to już jest czwarty język, więc myślę, że ma do tego dryg.

EG: A jak wygląda twoja codzienność?

AL: W Monachium funkcjonowałam zupełnie inaczej, bo od 9 rano siedziałam przy komputerze i pracowałam do 15, a potem odbierałam dzieci z przedszkola. W Barcelonie mam inny rytm i trochę zwolniłam tempo. Na pierwszym planie jest rodzina. Staram się poświęcać dziewczynkom jak najwięcej czasu, aby dorastały w przekonaniu, że rodzice zawsze są obok. Poza pracą, nauką języka, treningami i zaangażowaniem w moje firmy po raz pierwszy od wielu lat znalazłam także miejsce na swoją pasję – taniec. Muszę przyznać, że ku mojemu zaskoczeniu to doskonały reset wszystkich myśli...

EG: Czyli można powiedzieć, że w Hiszpanii zaczęłaś korzystać z życia?

AL: Zdecydowanie tak! Zaczęłam chodzić na wieczory taneczne. Jak pierwszy raz mi to zaproponowali, pomyślałam sobie: „Nie zarwę pół nocy na naukę tańca! Przecież rano muszę zająć się dziećmi, pracować. Nie ma mowy!”. Ale poszłam i było fantastycznie. Pomyślałam sobie, że nawet jak zarwę noc, to nic się nie stanie, bo przecież od rana mam i tak tyle energii, że jakoś muszę ją spożytkować (śmiech). Taniec wciąż jest dla mnie wyzwaniem, pokazał inną Anię, bardziej łagodną i kobiecą. I żeby było jasne, Robert nie jest zazdrosny o tancerzy (śmiech).

EG: Podoba mu się ta inna Ania?

AL: Myślę, że tak, ale mój mąż jest skrytą osobą, nie jest wylewny. Bardzo doceniam to, że wspiera mnie w tej nowej pasji i często mówi: „Widzę, że taniec daje ci dużo radości, więc biegnij na trening” (śmiech).

Instagram/@annalewandowska

Zobacz także: Anna Lewandowska udekorowała domy na Boże Narodzenie. Przebije zeszłoroczne święta?

Anna Lewandowska o małżeństwie z Robertem Lewandowskim

EG: Ostatnio hitem sieci stało się zdjęcie sprzed lat, na którym z wielkim uczuciem patrzysz na Roberta. Zawsze czułaś, że to ten jedyny?

AL: Kiedyś moja mama powiedziała mi: „Jak patrzysz na swojego chłopaka, to pomyśl o tym, czy byłby dobrym ojcem”. I ja tak o nim myślałam. Wcześniej nie miałam wielu chłopaków. Jak weszłam w związek z Robertem, to po to, żeby się w nim zatrzymać. Dlatego gdy pytasz mnie, czy czułam, że to ten jedyny, moja odpowiedź brzmi: tak, czułam. Poza uczuciem, które nas połączyło, mieliśmy wspólną pasję – sport i rozumieliśmy się bez słów.

EG: Jak w ostatnich latach zmieniło się wasze małżeństwo?

AL: Samo małżeństwo się nie zmieniło, ale my się zmieniliśmy. Robert stał się pewniejszy siebie. Zna swoją wartość, jest jeszcze bardziej wymagający wobec siebie. Ja też się zmieniłam, bo jestem teraz bardziej spontaniczna. Dalej mam dużo energii, sporo pracuję, bo cały czas rozwijam swoje marki. Jak to mówi mój mąż, mnie tylko ściana zatrzyma. Nie ma między nami rywalizacji. Wspieramy się, wiemy, jakie role pełnimy w tym małżeństwie. Oczywiście bywają chwile, gdy mówię: „Robert, zatrzymaj się, ja też tu jestem”. To wynika z tego, że on jest bardzo skupiony na swojej pracy i czasem ciężko do niego dotrzeć, ale też wiem, że są różne okresy. Generalnie życie z piłkarzem jest pod wieloma względami wymagające (śmiech).

Instagram/Anna Lewandowska

Zobacz także: Anna Lewandowska zdradziła sekret Roberta Lewandowskiego i dodaje: "Z moim mężem łatwo nie jest"

Anna Lewandowska o swojej pasji do sportu

EG: Łączy was miłość do sportu. Skąd u ciebie wzięła się fascynacja fitnessem?

AL: Sport towarzyszy mi od dzieciństwa. Gdy miałam 10 lat, rozpoczęła się moja przygoda z karate, która pochłonęła mnie całkowicie. Sport w dużej mierze ukształtował także mój charakter – nauczył mnie konsekwencji, systematyczności, szacunku do ludzi, ciężkiej pracy oraz pokory. Gdy zaczynałam swoją przygodę z karate, nie sądziłam, że będę medalistką mistrzostw świata. Na studiach tę aktywność fizyczną połączyłam ze zdrowym odżywianiem, co było naturalnym uzupełnieniem moich zainteresowań. Mam poczucie, że edukowanie i promowanie zdrowego trybu życia to moja życiowa ścieżka. Sprawia mi to dużo satysfakcji. Cały czas staram się rozwijać i poszerzać swoją wiedzę na ten temat, ostatnio zrobiłam małe podsumowanie i wyszło mi, że mam już odbytych ponad 50 szkoleń.

EG: Dla fitnessu i dla Roberta zrezygnowałaś z kariery sportowej. Czasem tego nie żałujesz?

AL: Nie zrezygnowałam z kariery sportowej, cały czas ją rozwijam, ale w innej dziedzinie. Karate było etapem, który się skończył. Nie ma co ukrywać, na tym etapie życia, na którym jesteśmy, kariera Roberta jest najważniejsza. Być może kiedyś role się odwrócą.

EG: Ale nie każda kobieta byłaby gotowa tak poświęcić się dla mężczyzny.

AL: Życie w związku ma różne etapy, zwłaszcza gdy pojawiają się dzieci. W odróżnieniu od innych rodzin u nas codzienne życie jest mocno zdeterminowane przez sport i mecze. Na początku mieliśmy taki etap, że ja przede wszystkim byłam w domu i do tego przyzwyczaiłam swojego męża. W domu wszystko było przygotowane: dzieci spakowane, ubranka zamówione, obiad gotowy. Z czasem nauczyłam się trochę odpuszczać i nie starać się być perfekcjonistką w każdym obszarze mojego życia, bo jest to po prostu niewykonalne. Dziś potrafię już czasem powiedzieć: „Robert, zamów coś do jedzenia albo zjedz w klubie, bo ja pracuję albo muszę wyjść”. Na początku ta zmiana nie była łatwa, ale dziś wszyscy są z nią już okej (śmiech).

Instagram / annalewandowska

Zobacz także: Anna Lewandowska cała w czerni bawiła się na imprezie w Polsce. Dodatki warte fortunę

Anna Lewandowska o macierzyństwie

EG: Macierzyństwo bardzo cię zmieniło?

AL: Nauczyło cierpliwości. Pokazało, jak ważne są rodzina i miłość. Jak ważne jest to, jakim ty jesteś człowiekiem, żeby być dobrym przykładem dla twojego dziecka.

EG: A Roberta dziewczynki zmieniły?

AL: One bardzo go otworzyły na świat, na ludzi, na emocje. To jest niesamowite. Jest im oddany, uważnie ich słucha. One są dla niego najważniejsze, to prawdziwe córeczki tatusia (śmiech).

EG: Czy Klara i Laura mają tyle zapału co ty?

AL: W Klarze widzę odbicie siebie. Jest ambitna, emocjonalna, ma w sobie dużo miłości. Potrafi przyjść do mnie w środku nocy do łóżka po to, żeby się przytulić i powiedzieć, jak bardzo mnie kocha. Dużo myśli o Laurze, dba o nią. Bardzo się cieszę, że udało mi się zaszczepić jej wartości, których uczyła mnie moja mama: zawsze myśl o bliskich, wspieraj słabszych, dziel się. Ma też taką „gorszą” cechę po mnie, bo wszystkim się przejmuje. Z kolei Laura jest taka „tatusiowa”. To mała szefowa, jest ciągle uśmiechnięta, wyluzowana.

Instagram/Anna Lewandowska

Zobacz także: Anna Lewandowska wyprawiła wigilię dla pracowników w restauracji Roberta Lewandowskiego [ZDJĘCIA]

EG: Nadal wszystkim się przejmujesz? Na przykład hejtem?

AL: Kiedyś się przejmowałam, ale dziś uczę się dystansu. Ten proces wciąż trwa. Staram się tak żyć, aby być dobrym człowiekiem, dlatego niektóre komentarze mnie dotykają. Jestem otwarta na krytykę, ale hejt nie ma z tym nic wspólnego. Mam swój system wartości i staram się według niego postępować. Taki wewnętrzny spokój i myśl, że wciąż jestem wierna swoim wartościom, są dla mnie ważniejsze niż hejterskie komentarze.

EG: Ostatnio częściej zabierasz głos na tematy ważne dla kobiet. Masz poczucie, że osoby publiczne mogą więcej zdziałać w kwestii praw kobiet, bo ich głos jest bardziej słyszalny?

AL: Bycie osobą publiczną to odpowiedzialna rola. Wiem, że mój głos jest słyszalny, dla niektórych może być ważny. Myślę, że wszystko zależy od tego, co mamy do powiedzenia i jaką wartość to wnosi. W mojej ocenie fakt, że ktoś jest rozpoznawalny, nie powinien powodować tego, że wypowiadamy się na każdy temat. Wypowiedziałam się ostatnio, ponieważ jestem kobietą, która walczyła długo, żeby zostać mamą. Odzew na post był ogromny, za co jestem bardzo wdzięczna.

Anna Lewandowska o planach na święta Bożego Narodzenia i przyszły rok

EG: Jaki najważniejszy cel stawiasz sobie na przyszły rok?

AL: Właśnie dopinamy z zespołem moje noworoczne wyzwanie, które nosi nazwę „Healthy and Active”, czyli „Zdrowi i aktywni”. To jest duże przedsięwzięcie – całomiesięczny, regularny program treningowy, do którego za sprawą Instagramu lub mojej aplikacji może dołączyć każdy, kto chce rozpocząć albo kontynuować aktywność fizyczną. Rozpoczęcie ćwiczeń to jedno z najczęstszych postanowień noworocznych. Tylko im dalej w las, tym ciężej przy nim wytrwać, bo za oknem ciemno, jesteśmy zmęczeni po pracy albo po prostu nie mamy z kim poćwiczyć. Jak pokazują badania, łatwiej nam wytrwać w kształtowaniu nowych nawyków, gdy mamy wsparcie. Podeszłam do tego wyzwania holistycznie i zaangażowałam lekarzy, dietetyków. Będzie można dowiedzieć się także sporo o zdrowej diecie, probiotykach czy pielęgnacji. Myślę, że nigdy nie jest za późno, by podjąć aktywność fizyczną, bo jest to inwestycja, która zawsze wyjdzie nam na zdrowie. Z wielkim podziwem obserwuję kobiety, które wzięły udział w zeszłorocznym wyzwaniu i dziś zachwycają zgrabną i zdrową sylwetką.

EG: Przed nami świąteczny czas. W tym roku pierwsze Boże Narodzenie w Barcelonie?

AL: Jesteśmy tradycjonalistami, uwielbiamy święta Bożego Narodzenia. Spędzimy je w Polsce. Co roku moja mama przygotowuje dużą wigilijną kolację, na którą zjeżdża się cała rodzina. Na stole będą raczej nasze polskie potrawy. W naszej rodzinie przywiązujemy dużą wagę do świąt i szczerze mówiąc, nie wyobrażamy ich sobie poza Polską.

Reklama

Rozmawiała Ewelina Gołębiowska

Reklama
Reklama
Reklama