Lenka i Jan Klimentowie w wywiadzie: "Wiem, że dziewczyny go kochają, ale on jest mój!"
Od 12 lat są w sobie po uszy zakochani. Jan Kliment i Lenka Klimentová odsłaniają przed nami kulisy swojego związku, opowiadają o zazdrości, największym wspólnym marzeniu oraz zdradzają, czym różnią się święta w Czechach od tych w Polsce.
Nowy juror „Mam talent!” Jan Kliment (47) podczas programu wzruszał się częściej i bardziej niż kobiety – Małgorzata Foremniak i Agnieszka Chylińska. Widzowie TVN od razu pokochali go za tę wrażliwość, ale i spontaniczność, dlatego to on stał się odkryciem 13. edycji talent show. Co na to jego żona Lenka Klimentová? Czy jest zazdrosna i jak czuje się bez męża na parkiecie „Tańca z gwiazdami”?
Najbardziej roztańczone czeskie małżeństwo opowiada nam o swoim życiu, rodzinnych świętach w Ostrawie i planach na przyszłość. Zobaczcie całość wywiadu poniżej.
Zobacz także: "Taniec z Gwiazdami": Jan Kliment komentuje swoje zachowanie po finale
1 z 5
Gdzie zamierzacie spędzić w tym roku święta Bożego Narodzenia?
Jan Kliment: Zawsze jeździmy do Czech, bo tam są nasze rodziny, a w Polsce mamy tylko przyjaciół. U nas święta wyglądają zupełnie inaczej niż w Polsce. Dopiero 24 grudnia, z samego rana, ubieramy choinkę i zaczynamy ścisły post. Nie jemy nic do kolacji, a dzieciom mówimy, że jak będą grzecznie pościć, to wieczorem na szczęście zobaczą „zlaté prasátko”, czyli złotą świnkę, która może przebiec po ścianie lub po suficie, tylko trzeba jej dobrze wypatrywać. Kiedy zasiadamy do stołu, niektórzy się modlą, ale większość nie, bo w rodzinie mamy też ateistów. Na pierwsze danie podawana jest zupa grochowa lub rybna, a czasem, gdy do głosu dochodzi słowacka tradycja, to zupa z kapusty kiszonej. Na drugie danie zawsze jest smażony panierowany karp, a dla dzieci kotleciki z kurczaka. Potem deser i „karlovarské oplatky” – to są takie ciasteczka, które nacieramy miodem. Nie układamy sianka pod obrusem, ale złote monety lub zwykłe banknoty, by nam się powodziło cały rok. I teraz najważniejsze: u nas nie ma Mikołaja! Prezenty przynosi Jezusek.
Lenka Klimentová: Mamy jeszcze taki zwyczaj, że przy stole każdy wybiera sobie orzech włoski i kiedy go rozłupie, sprawdza środek. Dzielimy go sobie na cztery części, jakby na cztery pory roku, i sprawdzamy, czy cały orzech wygląda zdrowo. Jeśli tak, to my też będziemy cieszyć się zdrowiem przez cały rok. Przecinamy także jabłka na pół w poziomie i sprawdzamy, czy w środku jest gwiazdka. Jeśli ktoś ją znajdzie, będzie miał szczęście.
Macie jakieś tradycje związane ze zwierzętami? U nas dzieci czekają do północy, bo jest wtedy szansa, że zwierzęta przemówią ludzkim głosem...
Lenka: O tym nie wiedzieliśmy! Zdradzę ci jednak w sekrecie, że ja dla moich piesków już od miesiąca mam przygotowane prezenty. To są moje ukochane dzieci, bardzo je rozpieszczam. Dlatego cała nasza czeska rodzina też zawsze coś dla nich szykuje pod choinkę.
2 z 5
Myślicie czasem o tym, by wrócić do Czech?
Jan: Nie, na razie jesteśmy tu szczęśliwi. Chcielibyśmy w Polsce założyć rodzinę. Może wrócimy, gdy nasi rodzice będą starsi, żeby im pomagać? To się zobaczy!
W „Vivie!” mówiliście o tym, że od dłuższego czasu staracie się o dzieci. Nie chcę być niedelikatna. Jeśli sprawiam przykrość, nie odpowiadajcie na to pytanie. Czy nie myśleliście o adopcji?
Jan: Na razie myślimy o tym, by mieć swoje dzieci. Chcielibyśmy, by były dwujęzyczne jak Ewa Farna.
Lenka: Moi rodzice przygarnęli mnie, jak miałam zaledwie cztery miesiące. Jestem im za to ogromnie wdzięczna i kompletnie nie czuję tego, że byłam adoptowana. Mama to moje największe szczęście w życiu. Jestem do niej podobna, od niej nauczyłam się otwartości i miłości do zwierząt. Oboje z Jankiem jesteśmy bardzo blisko z rodziną, dlatego choć dzieli nas 400 kilometrów, staramy się jeździć do niej jak najczęściej.
Zobacz także: Jan i Lenka Klimentowie rozstali się przez okropne plotki! "Zraniłem Lenkę"! Jakiej obietnicy nie dotrzymał?
3 z 5
W Polsce szczęście wam sprzyja. Staliście się wielkimi gwiazdami. Janku, jak odnalazłeś się w roli jurora „Mam talent!”?
Jan: Tak naprawdę czekałem na taką propozycję pracy i powiem ci, że moje życie nabrało teraz koloru, bo czuję, że się rozwijam. Uwielbiam ten program i jury! Agnieszka Chylińska ma poczucie humoru podobne do czeskiego, takie hardcorowe. Przyjęła mnie ciepło, nigdy nie porównywała do innych. Powiedziała tylko: „Witamy cię, Janku! A o zmarłych nie wspominamy”. Oczywiście miała na myśli poprzednich jurorów – Kubę Wojewódzkiego i Agustina Egurrolę. Natomiast Małgosia Foremniak jest… kosmiczna. Każde zdanie zaczyna jak wiersz: „Ten występ był jak delikatny wiatr” albo „Jesteś migotliwa jak Jupiter”. Jedna stoi mocno na ziemi, a druga lata w powietrzu, a ja dobrze się między nie wpasowałem, bo wygłupiam się i płaczę.
Lenko, nie obawiałaś się, że Janek po przejściu do TVN nie będzie miał wstępu na plan programu „Taniec z gwiazdami”?
Lenka: Kiedy Janek powiedział produkcji, że jednak nie wystąpi w 12. edycji „Tańca z gwiazdami”, usłyszał same gratulacje i życzenia powodzenia. Stacja Polsat nie była o to zła ani zazdrosna. A u nas w domu nic się nie zmieniło. Zawsze pomagaliśmy sobie nawzajem układać choreografię. Wszystko wymyślaliśmy w naszej kuchni, bo tu mamy najwięcej miejsca (śmiech). Dlatego nadal mogę liczyć na Janka, choć on pracuje dla konkurencji. Zawsze też oglądamy „Mam talent!” i komentujemy. Bardzo podoba mi się to, że mój mąż jest taki wrażliwy i delikatnie dobiera słowa.
4 z 5
Za wrażliwość pokochały go zwłaszcza kobiety, które piszą w komentarzach, że chciałyby takiego zięcia, a młodsze dziewczyny marzą o takim mężu.
Lenka: Wiem, że kobiety go kochają, ale… on jest mój! (śmiech) Dziś tylko się już z tego śmieję, bo my jesteśmy razem 12 lat i nie ma we mnie zazdrości. Poza tym nie narzekam, bo do mnie na zajęcia taneczne też jest spora kolejka mężczyzn.
Czy Janek ma jakieś wady? Jest zapominalski, roztargniony, spóźnialski?
Lenka: Przeciwnie! Janek jest „dochwilny”, co znaczy, że stara się być przed czasem. Jak przyjechaliśmy do Polski, to wkurzaliśmy się, bo tu wszyscy się spóźniają i zwalają winę na korki. Myśmy tego nie rozumieli, bo przecież korki w dużych miastach są od zawsze. A jakie wady ma Janek? Tego nie zdradzę. Powiem tylko o zaletach. Janek potrafi być bardzo romantyczny. Na miesiąc przed Wigilią wiesza już na naszym balkonie światełka, by zrobić fajny nastrój. Kocha mnie zaskakiwać i robić niespodzianki.
5 z 5
Janku, a czy twoja piękna żona ma jakieś wady?
Jan: Lenka ma jedną wadę, która moim zdaniem jest jej ogromną zaletą: jest do bólu szczera. Ponadto zawsze wzrusza mnie swoją wielką miłością do ludzi i zwierzaków. Jak widzi czyjąś krzywdę, to natychmiast reaguje. Mogłaby „strzelić z liścia” nawet prezydentowi, gdyby zobaczyła, że szarpie psa na smyczy. Jest wtedy bezwzględna. Jak jesteśmy na wakacjach, to sprawdza, czy psy mają wodę w miskach, poucza właścicieli, że nie powinny być na łańcuchach. Coraz częściej myślimy o tym, by założyć w Polsce schronisko dla zwierzaków. W takiej roli moja waleczna żona i ja, jej pomocnik, na pewno byśmy się sprawdzili.
Iwona Zgliczyńska dla magazynu "Party"