"Piekielna kuchnia" wraca na antenę stacji Polsat! O tytuł najlepszego kucharza, 100 tysięcy złotych i staż w jednej z restauracji Gesslera w programie "Hell's Kitchen" powalczy aż 14 uczestników. W rozmowie z "Party" Mateusz Gessler zdradził, czego możemy się spodziewać w programie. To jednak nie wszystko! Mateusz Gessler opowiedział nam również o swoim synu, ukochanych Mazurach, a także zdradził przepis na swoją ulubioną przystawkę z kuchni polskiej.

Reklama

"Hell's Kitchen": Wywiad z Mateuszem Gesslerem

- Dlaczego zgodził się pan zostać szefem „Piekielnej kuchni”?

Mateusz Gessler: Przede wszystkim dlatego, że w programie biorą udział prawdziwi kucharze. Nie ma statystów, niczego pod publiczkę, więc pokażemy widzom dość realistycznie kunszt i specyfikę naszej pracy.

- Będzie pan na nich krzyczał?

MG: Nie oglądałem nagranych odcinków, więc niczego nie mogę pani obiecać. Wszystko zależy od montażu, ale choć będą momenty ostrzejsze, to Gordonem Ramsayem na pewno nie jestem.

Zobacz także

- Emocje będą podobne do takich, jakie są w restauracjach, które pan prowadzi?

MG: Zdecydowanie nie! Ja w swoich restauracjach pracuję z tymi samymi kucharzami od 15 lat. Oni doskonale znają każde moje krzywe spojrzenie i wiedzą, co myślę. Zaryzykuję stwierdzenie, że rozumiemy się bez słów. Natomiast w „Hell’s Kitchen” gotują głównie młodzi ludzie, niektórzy z nich są amatorami. Ponieważ w kuchni liczy się praca zespołowa, nie ma w niej miejsca na indywidualizm ani fochy. Na pewno w programie więcej talerzy odsyłam z wydawki do kuchni. Tak musi być, bo dla szefów kuchni każdy gość jest świętością i trzeba go traktować tak, jakbyśmy zaprosili go do siebie do domu.

VIPHOTO/East News

Zobacz także: "Hell's Kitchen": Zwyciężczyni "Top Model" kolejną uczestniczką kulinarnego show!

- Wierzy pan, że jeżeli gotujemy z sercem, to jedzenie lepiej smakuje?

MG: Naturalnie, że tak! Kiedy przyjechałem z Francji do Polski w 2002 roku, byłem jednym z pierwszych kucharzy, którzy gotowali na żywo w otwartej kuchni. Nie po to, by kucharz oglądał sobie gości, ale po to, by gość czuł, że traktujemy go jak króla. Wierzę, że kucharz przekazuje energię wszystkiemu, czego dotyka. Dlatego musi to robić z pasją. Powtarzam to nawet mojemu synowi Frankowi. Mówię mu jeszcze, że nie da się być dobrym kucharzem, jak się nie kocha ludzi.

- Franek ma 17 lat. Będzie kucharzem?

MG: Gdyby mnie pani spytała, czy lubi gotować, odpowiedziałbym, że tak. Ale co będzie robił w przyszłości? Nie wiem, to się u niego ciągle zmienia. Mogę powiedzieć, że będę wspierać każdy jego wybór. Uważam tylko, że człowiek musi mieć serce do swojej pracy i musi cały czas chcieć się w niej rozwijać.

- Pan się rozwija?

MG: Po 25 latach bycia szefem kuchni cały czas uczę się nowych technik gotowania. Podczas wakacji w Senegalu podpatrzyłem sposób na fermentowanie ryb, którego nie znałem. A ostatnio, ponieważ mieszkam jedną nogą na Mazurach, poznałem oryginalny sposób przyrządzania czerniny.

VIPHOTO/East News

Zobacz także: "Hell's Kitchen": Julia Oleś uczestniczką show Polsatu. Była partnerka Kamila Durczoka jest peskatarianką

- Zupa z krwi kaczki...

MG: Tak. Moja sąsiadka dodaje do niej sekretny składnik, którym jest sok z owoców leśnych. Cudownie przełamuje słodycz zupy goryczką i kwaśną nutą. Moja sąsiadka serwuje tę zupę z szarymi kluskami i to było dla mnie zaskakujące.

- Mazury są dla pana ważne?

MG: Od kilku lat uciekam tam z żoną i synem. Kończę właśnie budowę naszego domu. Tu mam blaty kuchenne z surowego drewna, zdrowe warzywa. Tu mogę nocą patrzeć w gwiazdy. To od lat mój azyl, w którym regularnie ładuję baterie. Cieszę się, że już wkrótce będę tu mógł zapraszać więcej przyjaciół.

- À propos odwiedzin. Czym podjąć gości z zagranicy? Zawsze mam z tym kłopot, a chciałabym udowodnić np. Francuzom, że polska kuchnia również jest boska.

MG: Ja na przystawkę swoim francuskim krewnym serwuję śledzia, którego uprzednio moczę w oleju lnianym. Podaję go z szarą renetą i z kwaśną śmietaną, gorącym młodym kartofelkiem w mundurku polanym masłem i posypanym koprem. Potem proponuję pyszną zupę sezonową. Teraz sprawdzi się ogórkowa z dużą ilością czosnku i koperku, którą zawsze traktuję jak polskie arcydzieło. A na drugie danie koniecznie dziczyzna, np. polędwica z sarny albo comber z jelenia w sosie żurawinowo-wiśniowym. Na końcu nie idę w jakieś eklerki czy ptysie, tylko w szarlotkę albo – jeszcze lepiej – w puszysty sernik. Wtedy ma pani całą pachnącą Polskę na talerzu.

- O jedzeniu może pan mówić, jak wszyscy Gesslerowie, bez końca?

Reklama

MG: Mogę, ale tak naprawdę wolę gotować.

East News/VIPHOTO
Reklama
Reklama
Reklama