Reklama

Za widzami pierwszy odcinek kolejnej, 12. edycji "Tańca z Gwiazdami". Wśród zaproszonych do udziału gwiazd, widzowie szczególnie czekali na występ Oliwii Bieniuk, młodej, dopiero rozpoczynającej swoją przygodę z show-biznesem córki Anny Przybylskiej. Występ Oliwii bardzo podobał się jurorom, zaś Andrzej Piaseczny postanowił wrócić wspomnieniami do przeszłości i wspominał swoją przyjaźń z aktorką na planie "Złotopolskich". Jak naprawdę wyglądała ta relacja?

Reklama

"Taniec z Gwiazdami" Andrzej Piaseczny wspomina małą Oliwię Bieniuk.

Pierwszy odcinek "Tańca z Gwiazdami" był bardzo poruszający! Widzowie mogli zobaczyć w tanecznych zmaganiach wiele polskich gwiazd, w tym Izę Małysz, która wzruszyła swoim występem Adama Małysza, Piotra Mroza, który jak na razie zdobył razem z Hanną Żudziewicz największą ilość punktów czy Sylwię Bombę, która z Jackiem Jeschke zatańczyła do utworu "Sex bomb". Fani najbardziej jednak czekali na występ Oliwii Bieniuk, która swoim udziałem w "Tańcu z Gwiazdami" rozpoczęła oficjalnie swoją karierę w show-biznesie. Jurorzy byli całkiem zadowoleni z występu początkującej gwiazdy, a szczególnie uroczo na temat Oliwii powiedział Andrzej Piaseczny:

Jak ja Cię widziałem ostatni raz to ty leżałaś w wózeczku i wiesz co? Ja do twojej mamusi dwanaście lat kwiaty nosiłem. Ja się czuję, jakbym do ciebie nosił, bo jesteś tak podobna. Korzystając z obecności Andrzeja, który też przez chwilę grał w Złotopolskich, nie wiem kto jest właścicielem tytułu ale moglibyśmy zrobić generation next. Chcę powiedzieć publicznie, że mam do tej dziewczyny wielką atencję we krwi, a jeśli komuś to nie pasuje to niech całuje psa w nos - mówił po występie Oliwii.

East News

Faktycznie Andrzej Piaseczny i Anna Przybylska grali razem na planie "Złotopolskich" przez 12 lat! Ona wcielała się w postać młodej, ambitnej policjantki, Marylki Baki, zaś Andrzej Piaseczny grał Kacpra Złotopolskiego, nieprzewidywalnego artystę z dość burzliwą historią. Zarówno dla Andrzeja Piasecznego, jak i Anny Przybylskiej serial "Złotopolscy" był istną przepustką do kariery. Oboje zakończyli pracę nad serialem w 2010 roku, ale wciąż utrzymywali ze sobą kontakt. W "Złotopolskich" Marylka i Kacper tworzyli namiętny związek. Andrzej Piaseczny i Anna Przybylska musieli grać namiętne role, a ich ogniste pocałunki były prawdziwe i wzbudzały na planie niemało problemów:

Tak naprawdę dopiero dużo później dowiedziałem się, że aktorzy pocałunki tylko udają. Nie byliśmy przecież zawodowcami. Owszem, grałem już wtedy koncerty, występowałem w teledyskach, Ania była po pierwszym filmie. Jakiś kontakt z kamerą już mieliśmy. Ale z tym pocałunkiem to na serio nie wiedziałem, że wcale nie trzeba aż tak bardzo naprawdę. I Ania raczej też nie wiedziała - mówił Andrzej Piaseczny w wywiadzie z Grzegorzem Kubickim i Maciejem Drzewickim, autorami biografii aktorki.

East News

Co ciekawe Anna Przybylska była bardzo speszona tymi pocałunkami, gdyż... była wielką fanką muzyki Andrzeja Piasecznego!

Jak się okazało, że mam się z nim całować, nie mogłam spać z emocji. A Piasek całuje genialnie! - wspominała te sceny sama aktorka.

Twórcy programu zrezygnowali jednak z kontynuacji płomiennego związku Maryli i Kacpra. Relacja bohaterów się ochłodziła, a bohater Andrzeja Piaseczne wciąż nosił kwiaty swojej byłej ukochanej i właśnie do tego wątku nawiązał muzyk we wspomnieniu, o którym opowiedział w "Tańcu z Gwiazdami".

East News

W czasie trwania serialu w życiu Ani Przybylskiej miały miejsce najważniejsze wydarzenia: aktorka znalazła miłość u boku Jarosława Bieniuka, została mamą Oliwii, która przyszła na świat w 2002 roku, Szymona, który urodził się w 2006 roku, a niedługo po emisji ostatniego odcinka "Złotopolskich" (który miał miejsce 25 grudnia 2010 roku) przywitała na świecie swojego syna Jana. Andrzej Piaseczny doskonale więc pamiętał dzieci Ani i właśnie dlatego z takim wzruszeniem patrzył, jako juror "Tańca z Gwiazdami", na 18-letnią córkę Anny Przybylskiej.

PIOTR FOTEK/REPORTER
Reklama

Po zakończeniu pracy przy "Złotopolskich" Andrzej Piaseczny i Anna Przybylska utrzymywali sporadyczny kontakt. W biografii Ani Przybylskiej, muzyk wspomina jedno z ich przypadkowych spotkań:

Ostatni raz widzieliśmy się tu, niedaleko za rogiem. Była wiosna. Wpadliśmy na siebie przypadkiem. Oczywiście wiedziałem, co się dzieje. Ale mało kto z nas ma tę umiejętności, że gdy staje oko w oko, z którego człowiekiem dotyka choroba, potrafi powiedzieć mu coś mądrego. No bo cóż mądrego można powiedzieć? Że "będzie dobrze"? Nie wiem, co wtedy powiedziałem. Pewnie coś podobnego, bo zapamiętałem odpowiedź. Ania popatrzyła na mnie tak smutno i powiedziała po prostu: "Nie będzie" - wspominał Andrzej Piaseczny.

Pawel Wodzynski/East News
Reklama
Reklama
Reklama