O dzieciach i pocałunkach na planie "W rytmie serca". Kurdej-Szatan i Damięcki zdradzają swoje tajemnice!
O dzieciach i pocałunkach na planie "W rytmie serca". Kurdej-Szatan i Damięcki zdradzają swoje tajemnice!
1 z 9
Od ponad roku grają razem w serialu “W rytmie serca”. Na planie spędzają całe dnie, ale choć praca jest intensywna, nie ma między nimi żadnych zgrzytów. W serialu grają byłych kochanków, którzy po latach spotykają się, w życiu każde z nich ma swojego stałego partnera. Co o wspólnej pracy, dzieciach i karierze aktorskiej powiedzieli Basia Kurdej-Szatan i Mateusz Damięcki? Zobacz nasz wywiad z parą!
2 z 9
Serial „W rytmie serca”, w którym od dwóch sezonów razem występują, jest hitem Telewizji Polsat! Na nasze spotkanie Barbara Kurdej-Szatan (32) przychodzi z córeczką. Tłumaczy, że Hania nie poszła dziś do przedszkola, bo dopiero co przestała chorować. Mateusz Damięcki (36) za to tuż po wejściu do kawiarni spotyka swoją znajomą i natychmiast pokazuje jej zdjęcie swojego syna Franciszka, który właśnie skończył 80. dzień życia. Patrzę na nich i wiem, że szykuje się ciekawa rozmowa...
Kochani, gdybym teraz zemdlała, to czy jako aktorzy serialu medyczno-kryminalnego wiedzielibyście, jak mi pomóc?
Barbara Kurdej-Szatan: Zadzwoniłabym pod 112 (śmiech).
Pamiętacie, jak się robi sztuczne oddychanie?
Mateusz Damięcki: Trzydzieści uciśnięć klatki i dwa wdechy.
3 z 9
Brawo! Chciałam się dowiedzieć, czy ucieszyliście się dwa lata temu, kiedy dowiedzieliście się, że będziecie grać razem?
B.K.S.: Bardzo! Pierwszy raz spotkaliśmy się pięć lat temu, kiedy pracowałam w Teatrze Muzycznym „Roma” i dopiero zaczynałam kręcić reklamy Playa. Prowadziliśmy razem benefis, więc wchodząc na plan serialu, już odrobinę się znaliśmy.
O Mateuszu krążą plotki, że jest szorstki, niedostępny i zasadniczy. Jest taki naprawdę?
B.K.S.: Gdy poznałam go lepiej, zauroczył mnie swoją szarmanckością i kulturą niczym ze starego kina, ale i absurdalnym poczuciem humoru, które uwielbiam.
Ty za to masz wizerunek wiecznie optymistycznej i serdecznej...
B.K.S.: Niech nikogo to nie zwiedzie. Kiedy czuję się przemęczona, staję się nerwowa... (śmiech)
M.D.: Nie znam osoby, która by nie lubiła Basi. Poza tym ona ma bardzo specyficzny, lekko zachrypnięty głos, który nadaje pazur jej wyjątkowo pięknej fizjonomii. Nie mam wątpliwości, co w niej pociąga mężczyzn. Oczywiście – nie mam ich na planie i jako doktor Adam.
4 z 9
Reżyser Piotr Wereśniak powiedział mi kiedyś, Basiu, że posiadasz rzadki dar – wrodzony urok osobisty. Taki, jaki miała Anna Przybylska.
M.D.: Dlatego wiele się Basi wybacza! (śmiech)
Przyznajcie... pokłóciliście się kiedyś?
B.K.S.: Raz dostałam małą reprymendę, kiedy spóźniłam się na plan. Niestety, muszę przyznać, że nie jestem ideałem punktualności.
Zdradzicie jeszcze jakieś wasze sekrety?
M.D.: Myślę, że wiele osób chciałoby nas zobaczyć bez charakteryzacji po sześciu z rzędu dniach pracy, kiedy wstajemy przed piątą rano. Czasem nie zdążymy nawet zjeść śniadania i o szóstej meldujemy się na planie.
B.K.S.: Na szczęście nasze charakteryzatorki, Agatka i Kasia, wprowadzają relaksującą atmosferę. Włączają nam radyjko, a inspicjent Kuba przynosi kawę, za którą jestem mu niezmiernie wdzięczna.
Make-up jest już gotowy i musicie się potem przed kamerami pocałować...
B.K.S.: Ostatnio kręciliśmy taką scenę w Falenicy.
M.D.: I akurat wtedy przyjechała mnie odwiedzić moja ukochana żona Paulina z moim synkiem (śmiech).
5 z 9
Mateusz prosi cię czasem o rady rodzicielskie?
B.K.S.: Raczej rozmawiamy o tym, jak czuje się Paulinka i jakich postępów dokonał Franciszek. Ale muszę zdradzić, że Mateusz lubi pokazywać zdjęcia swojego syna. Pamiętam nawet moment, kiedy uświadomił sobie, że nieco przegina. Ale robi to, jak każdy zakochany rodzic!
M.D.: Dziś już nie pokazuję nieproszony telefonu ze zdjęciami. Ale jak tylko przyjeżdżam do pracy, to patrzę błagalnym wzrokiem na Agatkę i Kasię. Wtedy one mówią: „No już dobrze, pokaż nam zdjęcia swojego syna” (śmiech).
B.K.S.: Na pewno wszyscy na planie bardzo przeżywaliśmy narodziny Franciszka.
M.D.: Zależało mi, aby być przy narodzinach syna. Dlatego wcześniej rozmawiałem z reżyserem, jak on widzi tę sytuację. A on powiedział: „Jak to: jak? Scena sceną, a ty po prostu wyjdziesz i pojedziesz do szpitala. Przecież są sprawy ważne i ważniejsze”. Te słowa dużo dla mnie znaczyły. Świadomość, że pracuję z prawdziwymi ludźmi, a nie z bezdusznymi robotami, uspokoiła mnie. Na szczęście mały urodził się w nocy, a ja już z samego rana byłem na zdjęciach. No, prawie z samego, bo obudziłem się o ósmej ze świadomością, że powinienem pojawić się na planie półtorej godziny wcześniej.
6 z 9
To musiał być dla ciebie stres, bo przecież słyniesz z punktualności!
M.D.: Dlatego po dwóch minutach siedziałem już w samochodzie. Wbiegłem na plan z czerwonymi z emocji oczami i natknąłem się na naszego kierownika planu oraz drugiego reżysera. Powiedziałem im: „Przepraszam. Nigdy mi się to nie zdarzyło. I nigdy się już nie zdarzy. Przepraszam!”. A oni na to chórem: „Ale o co ci chodzi? Nie dostałeś zmiany grafiku?!”. Okazało się, że kiedy mnie nie było, ekipa przyśpieszyła kręcenie sceny z Piotrem Fronczewskim i Arturem Żmijewskim. Specjalnie dla mnie! Jak o tym mówię, to mam ciary. Ta sytuacja uświadamia mi jedno: musiałem czymś zapracować na takie podejście całej ekipy. Zrobiłem sobie wtedy zdjęcie z Piotrem i Arturem, a potem wysłałem Paulince do szpitala z podpisem: „Są jeszcze ludzie na tym świecie!”. Była bardzo szczęśliwa.
Macie dużo szczęścia, bo spotkaliście na tym planie wyjątkową ekipę aktorską.
B.K.S.: Możliwość pracy z Piotrem Fronczewskim, Małgorzatą Foremniak czy Zbigniewem Zamachowskim to imponująca przygoda. To właśnie między innymi im zawdzięczamy tę wspaniałą atmosferę i, siłą rzeczy, nasiąkamy ich kindersztubą.
7 z 9
Zastanawiam się, czy ten serial wpłynął na wasze życie prywatne? Zmieniliście się?
M.D.: Pracowaliśmy przy tym projekcie około 60 dni, a teraz będziemy kręcić dwa sezony rocznie. Można więc powiedzieć, że ta produkcja to niezły kawał naszego życia. Ale to dopiero pojawienie się na świecie syna sprawiło, że przewartościowałem pewne sprawy...
Co masz na myśli?
M.D.: Kiedyś to praca była solą mojego życia. Nie potrafiłem odpoczywać, bo granie sprawiało mi ogromną radość. Czułem, że na znajomych, przyjaciół zawsze czas się jakoś znajdzie. Dziś wiem, że gdybym miał na jakimś planie spędzać po 100 dni w roku, podczas których nie czułbym się dobrze, to pewnie bym zweryfikował tę decyzję. Ale w naszej ekipie na szczęście panuje wspaniała atmosfera.
B.K.S.: Kiedy jedziemy na zdjęcia, to znikamy z domu skoro świt i wracamy późno, po 12 godzinach. Dlatego każda chwila z rodziną jest cenna. Dobrze, że na naszym planie zebrała się wyjątkowa grupa zapaleńców. Każdemu się chce pracować!
M.D.: Pamiętajmy, że na efekt pracuje wiele osób – od charakteryzatorek, stylistek przez kierowników planu, aktorów, epizodystów aż po reżysera.
8 z 9
Oboje osiągnęliście wielki sukces zawodowy. Czemu to zawdzięczacie? Łutowi szczęścia? Pracowitości?
B.K.S.: Owszem, potrzeba szczęścia i tego, żeby znaleźć się w odpowiedniej chwili w dobrym miejscu.
A potem już liczy się tylko pracowitość i oddanie się tej pasji niemal bez reszty.
M.D.: Gdybym kiedyś nie odebrał jednego telefonu
z pewnej rosyjskiej produkcji, być może dziś moje życie wyglądałoby inaczej. To był bodziec nie tylko do rozwoju kariery zawodowej, ale i do mojego podróżowania na wschód. Pasje budują człowieka.
Teraz, gdy jesteś ojcem, masz czas na takie podróże?
M.D.: Bycie rodzicem to najwspanialsza podróż życia! W dodatku dziecko organizuje ci czas po stokroć lepiej. Czuję, że teraz mogę robić dziesięć razy więcej! Franek był już z nami w Szczecinie i Białym-stoku, ma na swoim „liczniku” około 2 tys. przejechanych kilometrów.
B.K.S.: Hania zawsze jeździła ze mną i z mężem na próby i właśnie to ją kształtowało. Dzięki temu jest muzykalna i otwarta na ludzi. Kiedyś statystowała w krótkiej scenie w serialu. Siedziała przy stoliku kawiarnianym z koleżanką z planu. Gdy padło hasło „akcja!”, zaczęliśmy scenę z Mateuszem i nagle zza swoich pleców usłyszałam teatralny szept: „Mamo, mamoooo”. Spojrzałam dyskretnie i dojrzałam buźkę swojej córy, wystającą spod swetra, pod którym się schowała, myśląc, że nikt jej jednak nie zobaczy.
9 z 9
Hania chce być aktorką?
B.K.S.: Wczoraj mówiła mi, że tak. Chodzi na zajęcia musicalowe. A jak będzie w przyszłości, zobaczymy.
Na koniec – zdradzicie, co wydarzy się w trzecim sezonie „W rytmie serca”? Weźmiecie wreszcie ślub?
B.K.S.: Nie mamy pełnego scenariusza, ale zdradzę, że ktoś zajdzie w ciążę, a czyjeś drogi się rozejdą.
Dziękuję w imieniu prawie 3 mln fanów, że chce wam się robić dla nas dobry polski serial.
B.K.S.: A my – że chcecie nas oglądać! ■
ROZMAWIAŁA: IWONA ZGLICZYŃSKA