
Kaja Paschalska szczyt swojej popularności przeżywała na przełomie XX i XXI wieku. Aktorka zaistniała w masowej wyobraźni dzięki roli Oli Lubicz w "Klanie". Na fali bycia na topie, gwiazdką zainteresowała się wytwórnia płytowa, która podpisała z nią kontrakt na wydanie dwóch płyt . Albumy sprzedały się dość przyzwoicie, lansując takie hity jak "Przyjaciel od zaraz" czy "Tylko ty" i uczyniły z Paschalskiej sezonowo jedną z najgorętszych postaci show-biznesu. Dzisiaj o istnieniu Kai pamiętają przede wszystkim fani "Klanu" i gazety z programami telewizyjnymi. Ostatnio Paschalska udzieliła wywiadu "Tele Programowi", w którym zapewnia, że wciąż jest rozpoznawana na ulicy, co czasami ją męczy. - Kiedy byłam gwiazdą to były zupełnie inne czasy. Nie było gazet brukowych, nie było internetu, złośliwych komentarzy. Całe to zło na szczęście mnie ominęło. Chociaż kiedy idę w dresie po bułki, wolałabym być nierozpoznawalna. Każdy czasami potrzebuje prywatności. Ale z tym wiąże się mój zawód i teraz jestem już przygotowana na to, że ktoś może mnie zaczepić, a paparazzi zrobić zdjęcie . W porę Kaja zdała sobie sprawę ze "skutków ubocznych" popularności. Gwiazda "Klanu" zdradziła też, że praca aktorska nie jest jej pasją i o wiele chętniej woli poświęcać się muzyce: - Serial jest ewenementem w moim życiu. Moją pasją jest muzyka. "Klan" jest czymś bliskim mojemu sercu, czymś co zawsze było w moim życiu i nie wyobrażam sobie że mogłoby być inaczej. Kaja należy do grona tych gwiazd, które powinny faktycznie narzekać na nadmierne zainteresowanie? Interesuje was jej twórczość? Zobacz: Kaja Paschalska wraca z tandetnym tatuażem na całych plecach! Gwiazdy "Klanu" świętowały 2500. odcinek: