Pomimo, że sprawa Kamila Durczoka została już wyjaśniona wciąż wzbudza wiele emocji. Większość zainteresowanych tematem czekała na słowa ze strony dziennikarza lub jego żony. W końcu głos zabrała Marianna Dufek-Durczok, która opowiedziała o kulisach ich związku na tle afery. Zobacz: Żona Durczoka przerwała milczenie. Pierwszy raz opowiedziała o aferze: Nasz związek zszedł na drugi plan

Reklama

W wywiadzie dla Dziennika Zachodniego żali się również, że podczas trwania śledztwa i głośnych publikacjach "Wprost" padła ofiarą szantażu. Co ciekawe skontaktowała się z nią osoba pracująca w stacji. Podobno był to ktoś na wysokim stanowisku, ale Dufek-Durczok nie dała się namówić na jego prośby. Szczerze o tym opowiedziała w rozmowie:

Jestem samodzielną osobą i dlatego nie wyobrażałam sobie ingerencji w moją prywatność. A jednak zdarzył się telefon od jednej z ważnych osób z telewizji, która przez kilkanaście minut bezczelnie naciskała, żebym namówiła Kamila do pewnej decyzji. To był dość dramatyczny moment w całej sprawie. Kamil ledwo wyszedł ze szpitala, a ja nagle czułam, że ktoś chce wymusić na mnie siłą, żebym zrobiła coś wbrew swojej, a być może i jego woli. Ja wewnątrz jestem twardą Ślązaczką. Pan, który dzwonił, po tej rozmowie musiał chyba zmienić zdanie. Padło wiele mocnych słów. Ta rozmowa kosztowała mnie tak dużo emocji, że po jej zakończeniu po prostu się rozpłakałam. Z wściekłości.

Czego jeszcze się dowiemy?

Zobacz: Kamil Durczok złożył już pozew przeciwko "Wprost". Jego wymagania są coraz większe

Zobacz także


Reklama

Kamil Durczok na salonach:

Reklama
Reklama
Reklama