Teresa Lipowska niezmiennie cieszy się uwielbieniem widzów TVP. Kobieta od samego początku występuje w serialu "M jak miłość", w którym jej bohaterka przez wiele lat wiodła szczęśliwe życie u boku Lucjana (w tej roli Witold Pyrkosz). Niestety sama Lipowska nie miała takiego szczęścia w prywatnym życiu. Z okazji jej 86. urodzin przypominamy historię jej związków.

Reklama

Pierwsze małżeństwo Teresy Lipowskiej

Teresa Lipowska już w dzieciństwie przejawiała zainteresowanie sztuką. Jako kilkuletnia dziewczynka grała na fortepianie, występowała w przedstawieniach szkolnych i recytowała wiersze. W wieku 9 lat zadebiutowała na deskach teatru, a 4 lata później zadebiutowała na wielkim ekranie, jako statystka w filmie "Pierwszy start" Leonarda Buczkowskiego. Ukończyła też szkołę muzyczną. Nic dziwnego, że postanowiła rozwijać się w artystycznym kierunku. Zdecydowała studiować w szkole filmowej w Łodzi i to właśnie tam poznała swojego pierwszego męża. Choć w tym czasie zdarzały jej się niewinne romanse z innymi mężczyznami, to dopiero urodzonemu w Moskwie Aleksandrowi Lipowskiemu oddała serce. "Sasza" (bo tak wszyscy nazywali ukochanego aktorki) kształcił się na wydziale operatorskim. Długo zabiegał o jej serce, ale w końcu udało mu się ją zdobyć.

- Zakochałam się w nim na zabój. Kiedy byłam na ostatnim roku, postanowiliśmy się pobrać. Poszłam do ślubu jako dziewica, jemu ofiarowałam swój wianek - powiedziała Teresa Lipowska w rozmowie z Krzysztofem Ibiszem.

ONS

Zobacz także: Teresa Lipowska ostro o młodych aktorkach. Gwiazda "M jak miłość" wytyka im brak charyzmy

Kiedy wyszła za niego za mąż miała zaledwie 20 lat. Choć była osobą wierzącą, specjalnie zrezygnowała ze ślubu kościelnego, ponieważ jej partner był ateistą. Wiadomo, że po ceremonii zamieszkali u mamy operatora, jednak szybko okazało się, że była to kobieta nieznosząca sprzeciwu, co bardzo utrudniło pierwsze miesiące wspólnego życia pary. Następnie małżonkowie przenieśli się do osobnego mieszkania, lecz to nie rozwiązało ich problemów.

- Sasza był, zwłaszcza w okresie narzeczeństwa, romantyczny, ujmujący. Z czasem przestało być tak pięknie - ujawniła w swojej autobiografii "Nad rodzinnym albumem" z 2017 roku.

Zobacz także: Poruszające wyznanie Teresy Lipowskiej. "Nie jestem szczęśliwa". Co się stało?

Zobacz także

Okazało się, że o ile aktorka była bardzo wierna mężowi przez kolejne lata, o nim nie można powiedzieć tego samego. Jeszcze w trakcie trwania małżeństwa wiedziała, iż jej partner ma inną kobietę. Przyznała, że mocno przeżyła rozstanie z Aleksandrem Lipowskim.

- On miał później jeszcze pięć następnych żon i wiele pań, więc myślę, że mu wystarczała miłość na krótko. Zaczęło się jeszcze ze mną. (...) Zauważyłam, że już nie jestem ta pierwsza i jedyna. Wiem, że miał inne kobiety. Skończyło się, było to bardzo dramatyczne dla mnie. Tłumaczył mi, że wszystko mu się znudziło, ja też. To on podjął decyzję o rozstaniu – mówiła w wywiadzie z Krzysztofem Ibiszem.

Mężczyzna pozbył jej się także z domu. Opowiadała: "Stwierdził, że musimy się wyprowadzić i oddać mieszkanie. Ja się wyprowadziłam, a on tam został... Czyli tym sposobem wyrzucił mnie z mieszkania". Wtedy nie miała wyjścia i zamieszkała w hotelu robotniczym.

- Po tych trzech latach zakochania zostałam na dnie - stwierdziła w programie "Lustro".

East News

Teresa Lipowska o drugim związku

Po rozwodzie postanowiła definitywnie zerwać kontakt z byłym mężem. Na szczęście później los był dla niej o wiele łaskawszy i znalazła szczęście u boku innego mężczyzny. Choć na Tomasza Zaliwskiego zwróciła wcześniej uwagę i znała go jeszcze z czasów, gdy była mężatką, to wtedy była wierna Aleksandrowi i szczerze w nim zakochana. Między aktorami zaiskrzyło dopiero po rozwodzie Teresy Lipowskiej. Połączył ich spektakl "Arbuzowa", w którym grali parę. Podczas jednej z prób odgrywali scenę pocałunku, która mocno ich do siebie zbliżyła. Dostrzegła to też reszta obsady.

- Zaczął mnie otaczać parasolem opieki, podziwu, bardzo delikatnie. To nie była szalona miłość natychmiast, bo byłam kompletnie załamana, zduszona. On był przystojny, szarmancki, to mnie ujęło, bardzo się mną opiekował. Zaczęłam powolutku dojrzewać do tego, żeby to nie była miłość od pierwszego wejrzenia - wspominała Teresa Lipowska.

Postanowili się pobrać, jednak Tomasz Zaliwski - podobnie jak poprzedni mąż aktorki - był ateistą i odmawiał ślubu kościelnego. Dopiero szczera rozmowa z Janem Twardowskim przekonała go do zmiany zdania i zawarcia związku małżeńskiego w obecności osoby duchownej.

- Kiedy planowaliśmy ślub, uparłam się, aby był to ślub kościelny. Tomek był ateistą więc… nie chciał. Przypadkowo trafiłam do ks. Jana Twardowskiego, któremu zwierzyłam się ze swoich kłopotów. Kazał przyprowadzić narzeczonego. Po krótkiej rozmowie Tomek zgodził się. Potem ksiądz Jan udzielił nam ślubu - mówiła w rozmowie z Aleksandrą Jarosz dla "Onetu".

Zawada/AKPA

Zobacz także: Teresa Lipowska gorzko o pobycie w sanatorium i zachowaniu fanów: "Jestem gnieciona, wręcz obmacywana"

Reklama

Pobrali się w grudniu 1963 roku. Dziesięć lat później na świat przyszedł ich syn, Marcin. Tworzyli bardzo udaną relację, choć byli zupełnie różni. Ona była towarzyska, szalona, spontaniczna. On — zamknięty w sobie, milczący, kochający ciszę i samotność. Mieli wzloty i upadki, ale cenili siebie wzajemnie i nigdy nie żałowali wspólnie spędzonych chwil. Niestety rozłączyła ich śmierć. Tomasz Zaliwski zmarł w 2006 roku, co było dla aktorki wielkim ciosem.

- To był wspaniały człowiek. Chory na uczciwość, nikt mu nie mógł nic zarzucić. Był szalenie szanowany przez wszystkich ludzi. Oprócz tego, że się kochaliśmy, to się po prostu szanowaliśmy. Byliśmy dobrymi partnerami i przede wszystkim przyjaciółmi. Nasze małżeństwo przez te lata nie miało minuty, w której byśmy pomyśleli, że nie chcemy być ze sobą. (...) Miłość, seks to wszystko podrzędna sprawa. Jeżeli nie będzie tolerancji, kompromisu i zrozumienia, to ta miłość w pewnych momentach nie pomoże. Tolerancja swoich poglądów dawała nam wspólny mianownik. Ludzie nam tego zazdrościli - dodała Teresa Lipowska w rozmowie z "Faktem".

Niemiec/AKPA
Michal Wozniak/East News
Reklama
Reklama
Reklama