Radosław Majdan o swoim pierwszym spotkaniu z dziećmi Małgorzaty Rozenek nie umie mówić spokojnie... Co wyznał w wywiadzie?
Radosław Majdan o swoim pierwszym spotkaniu z dziećmi Małgorzaty Rozenek nie umie mówić spokojnie... Co wyznał w wywiadzie?
1 z 5
W show „Iron Majdan” razem z żoną podejmują się szalonych i karkołomnych zadań. Radosław Majdan opowiedział nam jednak też o innej, domowej stronie ich wspólnego życia…
Kiedy ona krzyczy, że „w d*** ma czelendża”, on uśmiecha się i... idzie do przodu! Radosław Majdan (46 lat) i jego żona Małgorzata Rozenek-Majdan (39 lat) tworzą w programie „Iron Majdan” duet idealny. Są jak ogień i woda, ale też i dwie połówki jabłka. Przede wszystkim mają poczucie humoru, które pomaga rozładowywać napięcie. No i widać, że bardzo się kochają.
Tak jest także w naszym życiu prywatnym. Ten program nie jest reżyserowany! – mówi Radek.
Zobacz: Dzięki komu zmienił się Radek Majdan? Znana gwiazda twierdzi, że to wcale nie zasługa Gosi Rozenek!
I choć podkreśla, że „jest facetem”, podczas naszej rozmowy nie ukrywa, że często się wzrusza i jest szczęśliwy.
Przeczytajcie wywiad z Radkiem!
Zobacz także: Czy Małgosia Rozenek pobiera 500 plus na dzieci?! "Przyznaję, że robię błąd"
2 z 5
Widzowie „Iron Majdan” często komentują, że jesteś chyba jedynym mężczyzną, który potrafi wytrzymać z Małgorzatą...
– Wiadomo od razu, kto w tym związku jest wodą, a kto ogniem. Małgosia potrafi wybuchnąć jak wulkan. Kiedy jest naładowana emocjami, muszę to ugasić, bo dwie gwałtowne osoby spowodowałyby naprawdę wielki wybuch. W takiej sytuacji nie mogę wychodzić z roli faceta, który zdaje sobie sprawę z jej impulsywności. Kiedy ona dochodzi do ściany, potrafię zadziałać na nią kojąco.
Perfekcyjna instrukcja obsługi?
– Można tak powiedzieć. Kocham ją, a jej impulsywność potrafi mnie rozczulić. Wiem, kiedy Małgosię wyciszyć, a kiedy dać ujście jej emocjom. Bo jeśli te nie wybrzmią w odpowiednim momencie, to Małgosia wycofa się i zamknie w sobie. Na planie „Iron Majdan” czułem się jak facet, który jest odpowiedzialny za swoją kobietę. Każdą sytuację oceniałem pod tym kątem. Z jednej strony włączała się we mnie natura sportowca, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych, a z drugiej strony odpowiedzialność męża, który musi zadbać o żonę i ocenić, czy skala trudności nie jest dla niej za wysoka. Nie jestem jednak egoistą, częściej zwycięża u mnie empatia.
Zobacz: Tego nie pokazano w show! Radosław Majdan miał wypadek na planie "Iron Majdan"! Zobaczcie ZDJĘCIA
3 z 5
Czego nowego dowiedziałeś się o sobie?
– Lubię wyzwania i ten program tylko mnie w tym utwierdził. Przez całe życie, a szczególnie gdy byłem sportowcem, rywalizowałem i pokonywałem swoje słabości. Jeśli czekał mnie mecz z silniejszą drużyną czy katorżniczy trening, to tym większa budziła się we mnie wola walki. Kiedy byłem na pierwszym spotkaniu z producentami, usłyszałem: „Może być ciężko, ale są to wyzwania, które jako młody chłopak na pewno chciałeś podjąć”. Mieli rację! To, że pojechałem tam ze swoją kobietą, ustawiło mnie dodatkowo w pozycji: nie mogę się cofać przed niczym. Moją rolą było motywowanie jej do działania, nawet kiedy marudziła. Bo gdybym jako facet się poddał, to jak ona musiałaby się poczuć słaba?
Był to egzamin dla waszego związku?
– Jako para nie dowiedzieliśmy się o sobie nic nowego. Raczej potwierdziliśmy to, co już o sobie wiedzieliśmy: że możemy na siebie liczyć, że jeśli jest przeszkoda do pokonania, to potrafimy się wzajemnie mobilizować. Choć Małgosia lubi sobie czasem pogadać, to nie rezygnuje tak łatwo. Kiedyś śmiałem się z niej podczas gry ze Stasiem i Tadziem w piłkę ręczną w basenie. Jednego z nich prawie utopiła, żeby strzelić bramkę (śmiech). Wtedy powiedziałem: „Małgosia, faktycznie dążysz do celu i masz w sobie coś, co nie pozwala ci przegrywać”. I tak było w „Iron Majdan”.
4 z 5
Wasz związek to szansa od losu?
– Oboje uważamy, że spotkaliśmy się w dobrym momencie. Małgosia miała wizerunek poukładanej kobiety, mamy dwójki dzieci, a ja, no cóż, byłem jej przeciwieństwem (śmiech). Przez pierwsze miesiące siedzieliśmy u mnie w domu za zaciągniętymi kotarami. Gdy namierzyli nas paparazzi, Małgosia wjeżdżała do garażu, zasłonięta na tylnym siedzeniu. Dzisiaj jesteśmy małżeństwem, co jest dowodem na to, że nie należy nikogo szufladkować.
Udało ci się wyjść z szufladki?
– To media wyciągały pochopne wnioski. Moja rodzina i znajomi wiedzieli, jaki jestem. Być może też dojrzałem? Dzisiaj mam 46 lat i bagaż wielu doświadczeń. Niczego nie żałuję. Wszystko jest po coś. Po zakończeniu kariery sportowej mogłem pozwolić sobie na więcej. Miałem okazję się wyszaleć i teraz wiem już, jak to wygląda, nie tęsknię za tym. Ostatnio moją ulubioną formą spędzania czasu, szczególnie po tak intensywnym roku, jest leżenie z Małgosią pod kocem w domu. Nie narzekam: „Kiedyś to było fajnie, a dzisiaj muszę rano wstać i odwieźć dzieci do szkoły”. To jest czas rodziny, czas obowiązków. Bardzo doceniam każdą taką chwilę.
Nie bałeś się, że nie dasz rady?
– Najważniejsze było szczere uczucie do Małgosi, a potem to, jak zareagują na mnie jej synowie. Gdyby był to przelotny romans, nie dążyłbym do ich poznania. Denerwowałem się: czy chłopcy mnie zaakceptują? Wiedziałem, że potrafię nawiązać dobry kontakt z dziećmi, że mam szczere intencje i jestem spontaniczny. Pamiętam pierwsze spotkanie z nimi, które zostało zaaranżowane u znajomych Małgosi. Przyjechałem po nią i chłopców, aby odwieźć ich do domu. Tadzio powiedział wtedy, patrząc na mnie: „Fajne mas tatuase”. Dzisiaj Małgosia żartuje, że gdyby wiedziała, że tak dobrze nam pójdzie, to nie czekałaby z tym aż tyle czasu.
5 z 5
Widzę, że jesteś wzruszony...
– Tak, bo była to dla mnie wyjątkowa chwila i czuję się za nich odpowiedzialny. Z dziećmi nie można prowadzić gry, one widzą wszystko jaśniej. Albo kupują coś takie, jakie jest, albo wcale. Mamy świetny kontakt. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie każdy ma tak łatwą drogę, jaką ja miałem. Rozmawiam ze znajomymi i wiem, że nie wszystkie dzieci akceptują nowe związki swoich rodziców.
A jak zareagowali na ciebie rodzice Małgosi?
– Mama Małgosi była jedną z tych nielicznych osób, która mówiła jej, że warto zaryzykować. Wiele osób odradzało jej związek ze mną, niektórzy wyrokowali, że to się skończy po miesiącu. Mama jednak wierzyła w nas, kierowała się intuicją. Nie oceniła mnie na podstawie tego, co o mnie pisano w gazetach. Tata Małgosi z kolei znał mnie z boiska, bo interesuje się piłką.
Zobacz: Małgorzata Rozenek odsłoniła super zgrabne nogi w mini! PS. Jej spódniczkę kupicie w sieciówce :)
Jakie największe wyznanie miłości usłyszałeś od swojej żony?
– Bardzo często je słyszę, a jeszcze częściej czuję jej miłość. Małgosia podejmuje wiele decyzji, licząc się z moim zdaniem. Lubi ze mną wszystko przegadać. Rozczuliła mnie ostatnio, gdy byłem chory i przynosiła mi do łóżka jedzenie oraz lekarstwa. Zastanawia mnie to, że moment, kiedy się do mnie przytula, wciąż robi na mnie tak samo silne wrażenie jak na początku naszej znajomości.
Dzięki „Iron Majdan” wychodzisz teraz z cienia Małgorzaty. Nie czułeś się czasami mężem swojej żony?
– Nigdy nie miałem z tym problemu, że Małgosia jest jedną z największych gwiazd w swojej stacji. Czuję się w pełni spełniony jako piłkarz, robię swoje rzeczy, mam nowe projekty – jestem również komentatorem sportowym w Eurosporcie. Naszą siłą jest to, że robimy coś wspólnie, nie rywalizując ze sobą, i dlatego wychodzi to naturalnie. Bawimy się tym. Pojawienie się w „Iron Majdan” miało dla mnie mnóstwo plusów: jestem z ukochaną kobietą, zwiedzam świat, przeżywam przygody. Nie mam jednak takiego parcia na szkło, że teraz pokażę wszystkim, jaki jestem „Wow!”. Małgosia jest kobietą z ogromną charyzmą i poczuciem humoru. Oprócz urody i inteligencji ma talent do tworzenia powiedzonek, które są zabawną klamrą sytuacji. Telewizja to kocha! Po programie „Azja Express” widziałem reklamę słodyczy, w której cukierek do cukierka odzywa się: „Nie mów do mnie teraz!”.