Jednego Oscara już ma, ostatniej nocy miał okazję dostać drugiego. Ale dla Pawła Pawlikowskiego ważniejsze od nagród jest to, co zyskał dzięki Małgorzacie Beli.

Reklama

Zachwyty widzów, entuzjastyczne recenzje krytyków, lawina nagród zdobytych na festiwalach na całym świecie. Już dawno żaden polski film nie odniósł takiego sukcesu za granicą. Zwieńczeniem tego pasma triumfów mogła stać się gala rozdania Oscarów, bo „Zimna wojna” Pawła Pawlikowskiego była nominowana w aż trzech kategoriach. Niestety nie udało się, ale nawet bez statuetki, Pawlikowski i tak jest szczęściarzem. I to nie dlatego, że jego nazwisko powtarzają dziś najważniejsi ludzie z branży filmowej, a jego notes zapełnia się numerami telefonów wpływowych producentów z Hollywood. On sam twierdzi, że jego największym sukcesem jest to, że poznał Małgorzatę Belę, dzięki której znów uwierzył w miłość.

„Filmy nie są najważniejsze, o wiele bardziej liczy się samo życie. Jestem szczęśliwy, bo mam dzieci, które wyszły na ludzi, zrobiłem kilka filmów, które zostaną. I po raz pierwszy od dawna czuję, że jestem na właściwym miejscu, z właściwą osobą”, powiedział w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”.

Światowcy z konieczności

To, że dostali szansę, by się w sobie zakochać, śmiało można uznać za cud. Dzieli ich spora różnica wieku (on ma 61, ona 41), pochodzą z dwóch różnych światów. Pawlikowski miał 14 lat, kiedy wraz z mamą wyemigrował z Polski do Wielkiej Brytanii. Z trudem się tam asymilował, miał problemy w szkole i dopiero w trakcie studiów odkrył, że chce się zajmować reżyserią. Zapisał się na warsztaty filmowe, a po ich ukończeniu dostał się na staż do BBC, gdzie przez lata kręcił filmy dokumentalne.

Tam poznał swoją żonę, rosyjską pianistkę. Zakochał się w niej i w kulturze kraju, z którego pochodziła. Przez lata byli udanym małżeństwem, doczekali się dwójki dzieci (syna i córki), ale los nie pozwolił im cieszyć się szczęściem. Żona reżysera zachorowała na nowotwór i w 2006 roku zmarła.

Paweł, który miał już wtedy na koncie dwa filmy fabularne, przerwał pracę nad kolejnym, by zająć się ukochaną.

Zobacz także

„Wolałem się nią opiekować, niż być na planie. Wybrałem życie, nie sztukę”, powiedział w jednym z wywiadów.

Po śmierci żony się załamał, nie mógł pracować, przy życiu trzymały go tylko dzieci. Dopiero po kilku latach wrócił do reżyserowania i to okazało się najlepszą decyzją w jego życiu. Nie tylko dlatego, że nakręcił później „Idę” i „Zimną wojnę”, filmy, dzięki którym zna go dziś cały świat, ale przede wszystkim dlatego, że dzięki temu poznał Małgorzatę.

Miłość od pierwszego wejrzenia

Poznali się w 2015 roku, podczas festiwalu filmowego w Cannes. Byli wtedy na zupełnie innych etapach swojego życia. Małgorzata Bela właśnie rozstała się z francuskim milionerem i właścicielem prestiżowego magazynu o modzie „Numéro”. To było już jej drugie nieudane małżeństwo, bo wcześniej była związana z reżyserem Arturem Urbańskim, z którym ma 15-letniego syna Józefa. Paweł był opromieniony sukcesem „Idy”, za którą kilka miesięcy wcześniej dostał Oscara.

East News

Szybko zostali parą, ale nie chcieli się z tym afiszować, dlatego gdy po raz pierwszy pokazali się razem na rozdaniu Paszportów Polityki, nie pozowali wspólnie do zdjęć. Gdy w końcu wyszło na jaw, że są w sobie zakochani i że mieszkają razem w Warszawie, mało kto wierzył, że ich związek przetrwa. Uznany reżyser, który właśnie zaczął światową karierę, i top modelka, która powoli rozstawała się z wybiegiem i szukała dla siebie nowej drogi.

Niektórzy podejrzewali, że Pawlikowski zatrudni ukochaną w swoim nowym filmie, bo Bela ma też spore doświadczenie aktorskie – zagrała m.in. w filmach „Karol. Człowiek, który został papieżem” i „Karol. Papież, który pozostał człowiekiem”. Te przewidywania się nie spełniły, podobnie jak prognozy, że związek reżysera i modelki szybko się rozpadnie.

W 2017 roku, po dwóch latach wspólnego życia, Bela wzięła z Pawlikowskim ślub. Dziś są jedną z najbardziej wpływowych par w Polsce. On powoli wyrasta na największego mistrza polskiego kina, ona kreuje modowe trendy jako editor at large polskiej edycji magazynu „Vogue”. Niedawno Pawlikowski specjalnie dla tego pisma przeprowadził świetny wywiad z Joanną Kulig.

W niedzielną noc Pawlikowski i Bela pojawili się razem na oscarowej gali. Teraz jednak z przyjemnością wrócą do swojego domu na warszawskim Mokotowie, bo Hollywood ich nie fascynuje. Reżyser podobno odrzucił już kilka propozycji pracy w USA, bo chce robić autorskie filmy i nie zależy mu na hollywoodzkiej karierze. Przecież najważniejsze jest to, że jest na właściwym miejscu, z właściwą osobą u boku.

East News
Reklama

Paweł Pawlikowski z żoną Małgorzatą Belą na oscarowym czerwonym dywanie.

East News
Reklama
Reklama
Reklama