Reklama

Monika Olejnik od lat uchodzi za jedną z najbardziej bezkompromisowych dziennikarek w kraju. W jej programach pojawiają się bardzo kontrowersyjni goście, z którymi nie raz porusza skandaliczne tematy. Przypomnijmy: Skandaliczne dyskusje o gejach w programach Olejnik: Pedał czy gej?

Reklama

W ramach ostatniej, największej afery politycznej z problemami z liczeniem głosów po wyborach samorządowych, Olejnik do swojego programu w Radiu Zet zaprosiła przewodniczącego Solidarnej Polski, Zbigniewa Ziobro. Dziennikarka rozmawiała z politykiem o kontrowersjach wokół wyborów oraz propozycji ich powtórzenia.

Ziobro i Olejnik dyskutowali m.in. o stanowisku prezydenta Bronisława Komorowskiego, który apele o powtórzenie wyborów nazwał „odmętami szaleństwa”. Według Ziobry prezydent „odleciał, od rzeczywistości, stracił kontakt”. Monika krótko skwitowała jego słowa:

To panowie odlecieli, bo wygraliście wybory i mówicie, że są nieważne, to ja już nie wiem - ripostowała dziennikarka.

Ziobro zaś kontrargumentował:

Prezydent obraża, powinien trochę zimnej wody się napić i poprosić na rozmowy, bo on jest od tego by rozmawiać z ludźmi i strzec porządku konstytucyjnego, a nie obrażać tych, którzy mają słuszne powody do tych emocji - mówił

Olejnik zareagowała bardzo ostro:

Wie pan, ja panu proponuję żeby pan się napił zimnej wody i kończymy dzisiaj rozmowę. - stwierdziła

Dziennikarka postanowiła zakończyć wywiad wcześniej i odeszła od stołu, przy którym siedział Ziobro. Cała rozmowa z nim trwała 9 minut, a nie jak zazwyczaj - 20. Zachowanie Olejnik skomentowało kilka osób ze świata dziennikarskiego:

Dziennikarz, który jest publicystą, ma nie tylko prawo do własnej opinii, ale ma obowiązek mieć taką opinię. Publicystyka to subiektywny gatunek wypowiedzi, a publicyści nie pełnią roli podstawek pod mikrofon - o czym czasem w Polsce zapominamy. Zadaniem publicystów jest oddawanie pola wszystkim stronom sporu, ale już nie wyłącznie zadawanie kolejnych pytań i bezrefleksyjne przechodzenie do porządku dziennego nad każdą myślą, jaką wypowiadają ich rozmówcy. Oczywiście dziennikarz powinien panować nad emocjami, ale to nie znaczy, że ma ich w ogóle nie okazywać - ocenia Agnieszka Gozdyra z Polsat News

Wtóruje jej redaktor naczelny "Rzeczpospolitej":

Dziennikarz jest jak każdy poddany pewnej grze emocji. Może nie wytrzymać, pęknąć, oburzyć się. Nie może to rzecz jasna być standardem. Jeśli miałoby nim być, trzeba by myśleć o zmianie zawodu. Znam, jak wszyscy dziennikarstwo Moniki Olejnik. Wiem, że takie zachowanie nie jest u niej normą, dlatego nie mam ani ochoty, ani nie widzę potrzeby by ją potępiać - tłumaczy Bogusław Chrabota

Swoje trzy grosze dorzuca Roman Czejarek:

Andrzej Turski uczył mnie, że należy tak prowadzić rozmowę, aby to słuchacz poznał się na rozmówcy i dostrzegł, że ten na niczym się nie zna. Zdarzało mi się wiele razy podczas rozmów z politykami być na skraju wytrzymania, ale nigdy nie odważyłem się na coś takiego, co zrobiła Monika. Trochę jej zazdroszczę. Wiele razy wychodziliśmy ze studia „Sygnałów Dnia” i mówiliśmy do siebie: ten polityk oszukuje słuchaczy. Jednak żaden z kolegów się na taki krok nie zdobył - konkluduje Roman Czejarek.

A wy co sądzicie o sprawie?

Zobacz: Olejnik oburzona zdjęciami grobu Przybylskiej. Skrytykowała też jej lekarza

Reklama

Monika Olejnik na gali Twojego Stylu:

Reklama
Reklama
Reklama