Reklama

Monika Brodka po wydaniu dwóch komercyjnych płyt zniknęła z rynku po to, aby na spokojnie powrócić po jakimś czasie. Niewątpliwie dobrze zrobiło to jej wizerunkowi. Permanentna nieobecność i pozowanie na niepozowanie stworzyły wrażenie jakby zaszyła się w totalnej głuszy tworząc natchnione dzieła. Opłaciło się.

Reklama

Płyta "Granda" okazała się projektem, który doceniła muzyczna branża (przyznali jej Fryderyka) i publiczność. Późniejszy mini-album "LAX", był zapewne według Brodki tak dobry i tak niszowy, że zdecydowała się go w ogóle nie wydawać, co jeszcze bardziej podniosło jej antykomercyjne publicity. Do tego stopnia, że ostatnio Monika zaczęła zastanawiać się "czy jest w Polsce sens grać".

Najwyraźniej powyższe sprawiło, że Brodka poczuła się wyjątkowo pewnie, bo w rozmowie z magazynem "Viva!" podjęła się krytyki koleżanek z branży, nawet tych, które osiągały wielkie sukcesy w czasach kiedy ona nawet nie śniła, że będzie główną anty-gwiazdą w Polsce:

- Na naszym rynku jest wylew i zalew leciwych artystek, które powinny poszukać nowego wcielenia, a nie tkwić w czymś, co było 20 lat temu. I udawać, że mają tyle lat co wtedy.

Przypomnijmy, że w tym roku mija 20-lecie pracy artystycznej Edyty Górniak. Czyżby Monika miała na myśli właśnie ją? Jeśli tak to może sobie przybić piątkę ze swoim mentorem, Kubą Wojewódzkim.

Przypomnijmy: "Minione 20 lat kariery oparła na ostatnich 20 latach"

Reklama

Brodka w swojej ostatniej sesji zdjęciowej:

Reklama
Reklama
Reklama