Oświadczy się Adrianie Kalskiej? Odejdzie z "M jak miłość"? Mikołaj Roznerski szczerze o swoich planach!
Oświadczy się Adrianie Kalskiej? Odejdzie z "M jak miłość"? Mikołaj Roznerski szczerze o swoich planach!
Co zdradził w wywiadzie?
1 z 5
Długo miał opinię hulaki i bawidamka. Teraz Mikołaj Roznerski zaczyna nowy rozdział w życiu: dojrzał, znalazł kobietę, w której jest zakochany. Nam zdradził, czy jest gotowy na ślub i czy zamierza odejść z „M jak miłość”.
Miał wszystko, o czym marzą aktorzy: popularność, propozycje ról w filmach i spektaklach, wianuszek kobiet wokół siebie. Mimo to Mikołaj Roznerski (35), znany m.in. z „M jak miłość” i komedii „Porady na zdrady”, nie czuł się szczęśliwy.
– Miałem dość udawania, że wszystko jest Ok. Udowadniania, że jestem coś wart i jako człowiek, i jako aktor, wiecznego pokazywania, że cokolwiek potrafię – mówi otwarcie Mikołaj.
Teraz zmienił swoje życie. Dojrzał, zwolnił tempo. Wielka w tym zasługa jego dziewczyny Adriany Kalskiej, z którą jest związany od kilku miesięcy. Czy Roznerski odważy się pójść o krok dalej i zaręczy się z ukochaną?
Wywiad z Mikołajem Roznerskim z magazynu "Flesz"
W mikołajki skończysz 35 lat. Robisz jakieś podsumowania? A może ten dzień będzie zapowiedzią wielkich życiowych zmian?
- Te najważniejsze chyba już nastąpiły. Wstaję rano i bolą mnie kości (śmiech), to chyba najlepszy sygnał, że się starzeję. A tak serio – to bardzo dojrzałem. Mówię to, co myślę. Nie wstydzę się już tego, jak się czuję i co czuję. Byłem strasznie zmęczony pracą i życiem, jakie wiodłem. Niby miałem wszystko, co jest człowiekowi potrzebne do szczęścia, a mimo to wcale nie byłem szczęśliwy. To się zmieniło, gdy poznałem moją dziewczynę. To dzięki niej życie wróciło na odpowiedni tor. Co dla mnie ważne, czerpię radość z każdego dnia.
Zobacz: Czym Mikołaj Roznerski rozkochał w sobie Adrianę Kalską? Wcale się jej nie dziwimy
2 z 5
Nie wiem, czy miałabym tyle odwagi, co Ada. Przylgnęła do ciebie łatka casanovy, a dziewczyny boją się takich facetów…
- Wcale nie jestem taki straszny (śmiech). Wiem, czego chcę. Zawsze powtarzam, że naszą męską siłą są mądre kobiety, a nie wielki biceps i zarost drwala. Jeśli masz mądrą partnerkę w domu, to cokolwiek by się wydarzyło, zawsze spadniesz na cztery łapy. I mam szczęście tego doświadczać. Musiałem sobie wiele rzeczy poukładać w głowie na nowo, wierzę jednak, że ten 35. rok życia zapoczątkuje najlepszy dla mnie czas. Choć bycie asertywnym zarówno w życiu, jak i w pracy to cholernie trudna sztuka, która jednak coraz częściej mi się udaje.
Najlepszy czas także w miłości?
- On już trwa. Ale miłość ma różne oblicza. Damsko-męska to przyciąganie i pożądanie, obopólne wsparcie. Jest też miłość przyjacielska. A ja nie dość, że mam w domu piękną i mądrą kobietę, to mam w niej też przyjaciela. I wiem, że gdyby się waliło i paliło, to ona zawsze stanie po mojej stronie. I vice versa. Miłość to także spokój ducha, chęć nierozmieniania się na drobne, poczucie bezpieczeństwa. To właśnie dostałem.
Oprócz tego, że jesteście parą, to jeszcze razem pracujecie! Taka opcja to przyjemność czy obciążenie?
- Czysta przyjemność (śmiech)! Czas spędzony razem zawsze jest na wagę złota. Na planie „M jak miłość” czy w teatrze zawsze zachowujemy pełny profesjonalizm. Wkrótce zaczynamy z Adą przygotowania do naszego kolejnego projektu: spektaklu „Piękna Lucynda” w Teatrze 6. piętro. To sztuka wymagająca umiejętności wokalnych. Ada świetnie śpiewa, więc będę miał wspaniałą nauczycielkę. Poza tym miło jest pracować pod okiem osoby, która cię inspiruje.
3 z 5
Mikołaj, gdybyś mógł podziękować Adzie za trzy rzeczy, to co by to było?
- Tylko za trzy (śmiech)? Za opiekuńczość, za zrozumienie i za szczerość! Ada ma tę cenną umiejętność, że nawet przykre rzeczy potrafi powiedzieć tak, by nikt nie czuł się urażony. Całe życie kryłem prawdziwe emocje. W moim domu, jak pewnie w wielu polskich domach, nigdy się nie mówiło o uczuciach, więc nie byłem nauczony wyrażania swoich. Kiedy dostałem banię w szkole, było mi tak przykro, że leciały mi łzy. Jako dziecko stawiałem sobie wyśrubowane wymagania, a i tak miałem wrażenie, że w niczym nie jestem dobry. Odkąd pamiętam, wszystko robię intuicyjnie, także na scenie. Kocham aktorstwo, ale musiałem zwolnić, bo cierpiało na tym moje życie osobiste, którego niemal nie miałem. Mało kto zdaje sobie sprawę, że aktor na planie serialu albo filmu spędza po kilkanaście godzin. A ja dodatkowo odbywałem jeszcze po czterdzieści prób w teatrze, do tego dochodziły też spektakle wyjazdowe… Zwolniłem, aby mieć wreszcie czas dla moich bliskich.
Zrobiłeś to dla swojego syna Antka?
- I dla niego, i dla siebie. Mój syn chodzi już do drugiej klasy. Antek jest bystrym i wrażliwym chłopakiem. Całe szczęście nie tak zadziornym i nie tak stłumionym, jak ja byłem w jego wieku. Uwielbia naturę, zwierzęta. Jako ojciec jestem dumny, że przychodzi do mnie ze swoimi problemami, bo jego charakter nie pozwala mu na siłowe rozwiązywanie pewnych konfliktów.
4 z 5
Jesteś tatą na medal?
- Ojcostwa człowiek uczy się całe życie. Staram się być najlepszym tatą, jakim potrafię. Uczymy się z Antkiem od siebie nawzajem szczerości, wrażliwości w postrzeganiu świata i bycia sobą mimo wszystko. Co ważne, jako rodzic potrafię przyznać się do błędu. Mam świadomość, że nie mogę go zawieść, bo wiem, że dla mojego syna jestem bohaterem. A to prawdziwe wyzwanie!
Tych wyzwań przed tobą będzie jeszcze mnóstwo, także aktorskich. Słyszałam, że wreszcie zagrasz czarny charakter!
- W filmie „Diablo. Wyścig o wszystko”, w reżyserii Michała Otłowskiego, zagram Kła – psychopatycznego, okrutnego i bezwzględnego faceta. To opowieść o nielegalnych wyścigach, spektakularna pod względem efektów specjalnych i obsady. Cieszę się, że będę mógł pokazać się widzom w zupełnie innej niż dotychczasowe roli. Celnie podsumował ją Cezary Pazura, z którym grałem na planie: „Myślałem, że ty jesteś romantycznym chłopcem, a ty kawał skur***a potrafisz zagrać”. Cieszę się, że zrobiłem ten projekt, bo to był intensywny czas. Jednocześnie realizowałem jeszcze komedię „Pech to nie grzech”, film historyczny „Zdarzyło się w Polsce”, spektakl „Dwoje na huśtawce” z Anną Dereszowską i kolejne odcinki „M jak miłość”.
W tej ostatniej produkcji grasz od pięciu lat. Nie chciałbyś już tego rzucić?
- Absolutnie nie! Ten serial bardzo mi pomógł na początku aktorskiej kariery. Kończyłem Wydział Lalkarski i nie miałem obycia z kamerą. Tam nauczyłem się reżyserować samego siebie. Producent Tadeusz Lampka obdarzył mnie zaufaniem i do dziś dobrze nam się razem pracuje. W „M jak miłość”, dzięki fajnemu scenariuszowi, ciągle uczę się czegoś nowego, a mój bohater jeszcze zaskoczy widzów. Niekoniecznie pozytywnie.
5 z 5
Możesz zdradzić, co tym razem będzie miał za uszami?
- Marcin zbliży się do Izy, ale Artur, czyli Tomek Ciachorowski, będzie skutecznie próbował ich rozdzielić. Co więcej, Marcin znów nieźle nawywija i stanie przed trudnym sercowym wyborem: którą kobietę wybrać, bo w jego sercu jest jeszcze Ania… Myślę, że każdy facet przynajmniej raz w życiu znalazł się w takiej patowej sytuacji.
Ty już wybrałeś! Ale przyznaj: wciąż boisz się odpowiedzialności?
- Oczywiście, że się boję. Zwłaszcza odpowiedzialności za drugiego człowieka. To trudne, ale niezbędne, żeby zbudować solidny fundament związku i móc żyć po partnersku.
A oswajasz się powoli z określeniami: żona, mąż, małżeństwo?
- Dobra, dobra, wiem, do czego zmierzasz (śmiech). Ale niech to zostanie moją tajemnicą. Będzie, jak ma być! A wierzę, że będzie już tylko dobrze.