Kiedy ocenia uczestników „Tańca z Gwiazdami”, wydaje się pewnym siebie profesjonalistą. Jest surowy, nie owija w bawełnę, ale jednocześnie żartuje i robi wrażenie błyskotliwymi puentami. Trudno uwierzyć, że Michał Malitowski, wybitny tancerz i sędzia, walczy z depresją. To z jej powodu nie zasiadł w jury poprzedniej, dziewiątej edycji „Tańca z gwiazdami”. Potem ogłosił, że rozstał się ze swoją partnerką Joanną Leunis. Takie doświadczenia mogą powalić najtwardszego. Jak ostatni rok zmienił Michała Malitowskiego?

Reklama

„Wszystko zaczęło się od tego, że starałem się wykonywać wszystkie swoje obowiązki zawodowe. Pracowałem, a czułem się jak żywe zombie snujące się po świecie. Tu nie pomogą porady w stylu „wyśpij się” albo poklepywanie po plecach. Dlatego teraz chciałbym powiedzieć wszystkim, którzy w taki sposób czują się przez dłuższy czas i wiedzą, że to nie jest chwilowy zły nastrój, by jak najszybciej zwrócili się po pomoc do lekarza”, mówi Michał w wywiadzie dla „Flesza”.

Spytaliśmy jurora „Tańca z gwiazdami”, kiedy się zorientował, że ma depresję. Okazuje się, że kiedy bardzo źle się czuł, poszedł w Londynie do lekarza pierwszego kontaktu, żeby zbadać krew i zrobić ogólne badania.

I tam się kompletnie rozpadłem. Wtedy zbliżała się dziesiąta edycja „Tańca z gwiazdami” i bardzo dużo innych zawodowych wyzwań. Poczułem, że kompletnie nie mam siły wchodzić w te wszystkie role. Prosto z przychodni zawieziono mnie do szpitala", mówi Michał.

Michał teraz dużo czytana temat depresji i okazuje się, że nie może mieć stu procent pewności, co ją wywołało.


„Bardzo prawdopodobne, że gdybym pracował spokojnie na poczcie, to spotkałoby mnie dokładnie to samo. Depresja jest chorobą, która dotyka ludzi niezależnie od wieku i wykonywanego zawodu. Kiedyś tego wszystkiego nie wiedziałem. Dlatego dziś uważam, że trzeba o tym mówić głośno. Tym bardziej że nam, mężczyznom, bardzo trudno przyznawać się do swoich uczuć i słabości. Wielokrotnie np. słyszałem od koleżanek, że biorą antydepresanty, ale żaden mój kolega się do tego przede mną nie przyznał”, mówi.

Kto pomógł w depresji Michałowi Malitowskiemu?

Spytaliśmy się też Michała, co mu najbardziej pomogło.


„Mama! Jak wróciłem do Polski i położyłem się do łóżka w rodzinnym domu w Zielonej Górze, to mama codziennie rano przynosiła mi owsiankę. Potem pomagała mi wykonywać najdrobniejsze czynności. Zupełnie jakbym był znowu małym dzieckiem. Mama umiała reagować na brak woli i niemoc, które są typowe w depresji. Nie przymuszała, ale zachęcała do podejmowania zwykłych życiowych aktywności. Natomiast moja siostra kontaktowała się z lekarzami i terapeutami, a przy tym przejęła moje obowiązki biznesowe i finansowe. Kończyłem wtedy budowę domu w Anglii, a nie byłem w stanie nawet odbierać telefonu. Na dwa miesiące wyłączyłem go całkowicie. Bałem się ludzi, bałem się rozmów, jak ognia unikałem kontaktu ze światem. Dopiero kiedy mój przyjaciel i partner w biznesie przyleciał z Hongkongu, włączyliśmy razem telefon. A tam było z 600 nowych wiadomości", mówi Michał.

Michał Malitowski jest już na prostej. Wraca pomału do swoich obowiązków. Uczy już tańczyć, co bardzo lubi. Ma świadomość tego, że praca działa na niego terapeutycznie. Na dodatek zakochał się, w tancerce, która kiedyś w Honkongu uczyła się tańczyć w jego szkole.

Zobacz także

Cały wywiad - tylko w nowym "Fleszu"!

Michał Malitowski rozstał się z partnerką po 17 latach związku. Mają córkę, Lię.

East News
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama