Dzisiaj do sklepów trafił nowy numer "Wprost" z Michałem Figurskim na okładce. W tygodniku dziennikarz rozlicza się ze wszystkimi sytuacjami jakie miały miejsce w jego życiu - afera z Ukrainkami, sushi, a także oczywiście skandal z byłą żoną i "przyjaźń" z Kubą Wojewódzkim. Wizerunek tego ostatniego gazeta wykorzystała nawet na okładce, którego twarz jest przekreślona grubymi czerwonymi kreskami. Taki kolaż świetnie oddaje komentarz Michała na temat dawnego współpracownika (czytaj najmocniejsze fragmenty wywiadu).

Reklama

Wprost: Nie wymawia pan nazwiska Kuby Wojewódzkiego?

Figurski: Wymawiam. Wcześniej kojarzyłem się z chłopaczkiem lizaczkiem, który zapowiada pop przeboje w radiu i ma utlenione włoski. Potem zacząłem prowadzić programy z Kubą. Pracowaliśmy razem 9 lat. To prawie dekada dobrze opłacanej zabawy. Wykonywałem swoją pracę i tyle. A że moim obowiązkiem było bycie radiowym skandalistą, to nim byłem. I wszystkim bardzo się podobało. Balansowałem na krawędzi, z której w końcu spadłem. To musiało się tak skończyć. Ogólny poklask motywuje, by coraz wyżej stawać na paluszkach, żeby przekraczać kolejne granice. Na żywo w radiu można mówić to, co ślina na język przyniesie,a gdy jeszcze wszyscy wokół biją brawo... - tłumaczy.

Teraz okazało się, że Figurski nie wiedział, że ostateczna okładka będzie wyglądała tak, a nie inaczej. Na Facebooku skomentował zdjęcie i jednocześnie przeprosił Wojewódzkiego. Oczywiście w swoim stylu:

W kwestii dzisiejszej okładki Wprost: Wygląda na to, że pan redaktor naczelny ma jakieś niezałatwione sprawy, które ku mojemu zdumieniu postanowił sobie za moim pośrednictwem załatwić. Bardzo to infantylne, podobnie zresztą jak pozostały całokształt twórczości. Kuba: Sorry. Sam wiesz najlepiej jaki mamy klimat – napisał.

Wyniknie z tego większa afera?

Zobacz: Gorzkie słowa Figurskiego po okładce Moro. Wspierają go Korwin i Szulim

Zobacz także
Reklama

Michał Figurski z Odetą Moro na salonach:

Reklama
Reklama
Reklama