Reklama

W poniedziałek tygodnik "Wprost" opublikował kontrowersyjny materiał dotyczący życia prywatnego Kamila Durczoka. Tą publikacją żyje dzisiaj cała Polska, a tuż po zapoznaniu się z treścią artykułu dziennikarz był gościem radia TOK FM, gdzie odniósł się do stawianych mu zarzutów. Niestety jeszcze tego samego dnia trafił do szpitala. Przypomnijmy: Durczok trafił do szpitala po wizycie w radiu. Prokuratura zbadała już ślady "białego proszku"

Reklama

Po stronie szefa "Faktów" opowiedziała się niemal cała branża uważając, że to co stało się w poniedziałek to zwykła nagonka ludzi, którzy szukali sensacji. Bardzo długo głosu nie zabierali bliscy Durczoka, ale w końcu miarka się przebrała i na swoim profilu na Facebooku list otwarty wystosowała żona dziennikarza, Marianna Dufek-Durczok. Kobieta podkreśla, że życie prywatne powinno pozostać prywatną kwestią i nikt nie powinien w nie ingerować. Podkreśla, że przez liczne publikacje na temat męża znalazł się on w ciężkim stanie w szpitalu:

W związku z pytaniami skierowanymi przez redaktora Dzierżanowskiego do mojego męża, odpowiedź do Państwa kieruję ja, ponieważ jak zapewne Państwo wiecie, Kamil w poniedziałek znalazł się w poważnym stanie w szpitalu. Znalazł się tam w wyniku Waszych publikacji, skonstruowanych tak, że stanowią publiczny lincz na Kamilu i medialną egzekucję w odcinkach.

W dwa tygodnie publikując nieudokumentowane zarzuty oraz wchodząc z butami w prywatne życie zniszczyliście człowieka, naraziliście jego zdrowie oraz życie jego, moje i bliskiej nam osoby. Jeśli zatem chcecie dochować rzetelności musicie poczekać na wyniki działań Komisji TVN.

Nie obyło się tez bez mocnych słów skierowanych do dziennikarzy naruszających prywatność i szukających sensacji:

Uważam, że to co robicie jest gorsze, niż to co zarzucacie. Pomyliliście rolę dziennikarzy z rolą psów gończych tropiących ofiarę. To nie jest rzetelne dziennikarstwo, to w ogóle nie jest dziennikarstwo. Nie mając dowodów na zarzuty, które postawiliście w pierwszym tekście i tropiąc wątki z jego osobistego życia, dzwonicie gorączkowo do dalszych i bliższych znajomych moich i Kamila, nie mających żadnego związku z jego pracą. To skandaliczne. Kamil od kilku lat jest wolnym mężczyzną i jego prywatne życie jest jego prywatną sprawą. Kto i co poza żądzą taniej sensacji dał Wam tytuł, aby w natarczywy sposób wydzwaniać po całej Warszawie i Śląsku w poszukiwaniu tematów do kolejnych publikacji?

Marianna Dufek-Durczok odwołała się również do wizyty Durczoka w TOK FM i podkreśliła, że redaktor naczelny "Faktów" wyjaśnił na antenie, że nigdy nie molestował żadnej kobiety:

Kamil oświadczył w TOK FM, iż nigdy nie molestował żadnej pracownicy ani kobiety. Wyjaśnia to Komisja powołana przez TVN. To ona i ewentualnie sąd, a nie Wy jest właściwym organem, aby się tym zająć. Znowu pomyliły się Wam role. I ostatnia rzecz - jestem za rzetelnym wyjaśnianiem wszystkich zarzutów związanych z zachowaniem w miejscu pracy. Od wielu lat jestem w zawodzie, widziałam wiele zachowań dziennikarskich. Mój dorobek i doświadczenie uprawniają mnie by z całą stanowczością oświadczyć - to co zrobiliście i nadal robicie jest obrzydliwe i urąga wszelkim standardom dziennikarskiej etyki.

Czy to uciszy dalsze publikacje?

Zobacz: Dlaczego TVN24 nie komentuje afery z Kamilem Durczokiem? Miecugow tłumaczy się znajomością

Reklama

Kamil Durczok na salonach:

Reklama
Reklama
Reklama