Reklama

Kinga Rusin, odkąd odeszła z TVN, realizuje się jako bizneswoman oraz wpływowa influencerka, chętnie dzieląca się na Instagramie swoją codziennością. Podczas niezapomnianych wakacji w Australii, gdzie miała okazję podziwiać z bliska zjawiskową Wielką Rafę Koralową, była prowadząca "Dzień Dobry TVN" podzieliła się z internautami przerażającą historią.

Reklama

- Jad zaczął mnie paraliżować. To był koszmar - relacjonuje Kinga Rusin.

Okazuje się, że całe zdarzenie obserwowały także córki dziennikarki - Iga i Pola Lis. Poznajcie szczegóły.

Kinga Rusin gorzko o wakacyjnym horrorze. Dziennikarka została zaatakowana

Odejście z TVN sprawiło, że Kinga Rusin zaczęła żyć pełnią życia, w pełni oddając się swojej pasji do podróży. Dziennikarka, ku zaskoczeniu swoich fanów, często zmienia egzotyczne destynacje, czym ochoczo chwali się za pośrednictwem mediów społecznościowych. Niedawno była prowadząca "Dzień Dobry TVN" poleciała m.in. do Ugandy i Australii, gdzie podziwiała z bliska Wielką Rafę Koralową. Jak się jednak okazuje, nurkowanie na największej rafie koralowej na świecie przypomniało dziennikarce o traumatycznej sytuacji sprzed lat.

Niemal dziesięć lat temu Kinga Rusin przeżyła horror. Podczas wakacji na Zanzibarze prezenterka została zaatakowana przez płaszczkę, która wbiła w nią jadowy kolec. By tego było mało, celebrytce nie udzielono od razu prawidłowej pomocy.

- Noc na Wielkiej Rafie Koralowej była magiczna, a następnego dnia spełniłam marzenie i pokonałam traumę, pływając z płaszczką. Dziesięć lat temu zostałam na Zanzibarze zaatakowana przez płaszczkę, kiedy szłam po płytkiej wodzie. Wbiła mi kolec jadowy w nogę. Mogło się to wtedy źle skończyć, bo nieprawidłowo udzielono mi pomocy i jad zaczął mnie paraliżować. To był koszmar i straszna trauma dla moich córek, które były tego świadkami - wyznaje na Instagramie Kinga Rusin.

Zobacz także: Kinga Rusin świętuje urodziny partnera: "Wspaniale zorganizowałeś nam życie! Jesteś moim księciem"

Choć przez wiele lat Kinga Rusin starała się unikać płaszczek, postanowiła przełamać swój strach.

- Od tamtej pory trzymałam się daleko od miejsc, w których można spotkać w wodzie te stworzenia. Aż do teraz. Pokusa zobaczenia z bliska największej i najpiękniejszej rafy koralowej świata zwyciężyła - napisała Kinga Rusin na Instagramie.

Kinga Rusin zdecydowała się na nurkowanie w wodach w pobliżu australijskich wybrzeży. To właśnie w tych okolicach w 2006 roku zginął słynny przyrodnik Steve Irwin.

- Teraz pływałam w pobliżu Batt Reef, obok miejsca, w którym zginął ugodzony w serce kolcem jadowym płaszczki znany australijski przyrodnik i gwiazdor telewizji Steve Irwin. Oczywiście trzymałam się od tych groźnych zwierząt z daleka - dodała.

Instagram/@kingarusin

Pod postem w mgnieniu oka pojawiła masa komentarzy od fanów, zachwyconych odwagą swojej ulubienicy.

- Pięknie się czyta Pani komentarze???????? odważna, piękna, mądra i niezwykle inteligentna z Pani kobieta ????????

- Uwielbiam czytać Pani opowieści ❤️Prawie jak bym tam była

- Tylko pozazdrościć i podziwiać Panią, Kingo!!! Myślę że jest Pani inspirującą kobietą dla wielu osób!!!❤️???????? - czytamy w komentarzach.

My też gratulujemy odwagi w przełamywaniu swoich barier i walki z traumą.

Zobacz także: Kinga Rusin wbija szpilę Małgorzacie Rozenek za kreację na balu fundacji TVN? "Wiele wspaniałych, jedną..."

Instagram
Reklama

\

Instagram
Instagram
Reklama
Reklama
Reklama