Tak szczera Kinga Rusin nie była już dawno! "Już miałam jeden ślub. Czy to coś zmieniło na lepsze..." Zobaczcie cały WYWIAD z magazynu "Flesz"
Tak szczera Kinga Rusin nie była już dawno! "Już miałam jeden ślub. Czy to coś zmieniło na lepsze..." Zobaczcie cały WYWIAD z magazynu "Flesz"
1 z 5
To już 25 lat! Kinga Rusin debiutowała w telewizji w 1993 roku jako… tłumaczka. Dziś jest gwiazdą, która z roku na rok błyszczy coraz mocniej. Czy to zasługa zawodowych sukcesów, czy może miłości? Kiedy inni narzekają na wypalenie lub na to, że czują się niepotrzebni, ona ciągle wyznacza sobie nowe cele. Kinga Rusin (46) twierdzi, że najlepsze dopiero przed nią! A przecież po raz pierwszy na wizji pojawiła się 5 lutego 1993 roku. Po 25 latach od debiutu w TVP Kinga Rusin jest nie tylko dziennikarką, lecz także bizneswoman i gwiazdą show-biznesu, która swoją popularność wykorzystuje m.in. do ratowania Puszczy Białowieskiej czy dzikich zwierząt. W magazynie "Flesz" opowiedziała o swojej karierze, ale również o tym, czy... planuje drugi raz wyjść za mąż.
Pamiętasz pierwszy dzień pracy w telewizji?
Zostałam poproszona o symultaniczne tłumaczenie rozmów handlowych prowadzonych w języku angielskim, ponieważ telewizja chciała kupić licencję „Randki w ciemno”. Kilka miesięcy wcześniej brałam udział w castingu na prezentera muzycznego formatu BBC, a potem wyjechałam do Stanów i ktoś wykoncypował, że muszę dobrze mówić po angielsku. Rozmowy przebiegły pomyślnie i postanowiono zatrzymać mnie przy produkcji programu. Tłumaczyłam brytyjskiej producentce przebieg castingów na osobę prowadzącą – szukano kobiety, ale Jacek Kawalec wypadł tak świetnie, że nie miał konkurencji. Redakcja „Randki w ciemno” sąsiadowała z pokojem prezenterek i tak spotkałam ich szefową, Dorotę Szpetkowską, która pewnego dnia spytała: „Nie chciałabyś wpaść na próby kamerowe?”.
Jak przywitały cię w swoim gronie doświadczone i znane z wizji koleżanki?
Sympatycznie! Bogumiła Wander i Edyta Wojtczak udzielały mi wskazówek, trzymały za mnie kciuki, trochę mi matkowały, co było bardzo miłe. Zdarzały mi się pomyłki, do których natychmiast się przyznawałam i za które głośno przepraszałam, a to nie było „w kanonie”. Wyłamywałam się ze schematów, czym wprowadzałam innych w konsternację. Pomieszkiwałam wtedy w Holandii i mentalnie byłam taką trochę hipiską. Swoim stosunkiem do życia i pracy rozbrajałam starsze koleżanki. Nie zagrzałam tam miejsca, bo kilka miesięcy później TVP zaczęła się zmieniać i zwolniono wszystkie spikerki. Stworzono nową redakcję, do której przyszli młodzi: Krzysztof Ibisz, Ewa Drzyzga, Michał Ogórek i Piotr Sarzyński. Ci dwaj ostatni wstawili się za mną i zaprosili do nowej formuły – „Studia Jedynki”, gdzie prowadziliśmy rozmowy z gośćmi. To była taka namiastka przyszłego „Dzień dobry TVN”. Po trzech miesiącach dostałam Wiktora za „Odkrycie roku”. Wtedy była jedna telewizja, więc zmiany były widoczne, a ja charakterystyczna. Pewnie temu zawdzięczam to trofeum po tak krótkim czasie pracy.
Zobacz też: Wystartowała trzecia edycja "Agenta-Gwiazdy! Kto odpadł z show jako pierwszy?
2 z 5
Byłaś pionierką zmian.
Dzisiaj widzę, jak mało wiedzieliśmy. Rzucono nas na głęboką wodę. Dokonywaliśmy eksperymentów na żywym organizmie. Piotr Kraśko był moim pierwszym wydawcą w „Studiu Jedynki”. Siadaliśmy i wymyślaliśmy ad hoc jakieś przebieranki, zdjęcia w sepii, niestandardowe zapowiedzi. Starsi pracownicy godzili się na to, bo myśleli, że może mamy rację. Nie wiem, czy dzisiaj stać byłoby mnie na taki brak pokory. Ale wtedy nie było wyjścia. Najważniejsze było działanie i odwaga. Już mieszkając w Stanach, pożyczyłam od ojca pieniądze, wówczas duże, aby pojechać do Cleveland i nakręcić reportaż o pierwszym muzeum rocka. Byłam tak podekscytowana, że „zapomniałam” podpisać umowy na emisję… Gdyby coś poszło nie tak, straciłabym dorobek taty. Na szczęście reportaż się spodobał i został wyemitowany aż dwa razy, na dwóch antenach. Stałam się w ten sposób producentką, kiedy jeszcze w Polsce było to mało popularne. Nigdy nie szłam utartą drogą, sama ją sobie wytyczałam. Dlatego byłam przekonana, że zostawienie kwitnącej kariery i wyjazd do Stanów z rodziną to dobry pomysł. Byłam przekonana, że dużo podejrzymy i wiele się tam nauczymy.
Co czujesz, oglądając swoje stare zdjęcia?
Traktuję je z sentymentem. Było „biednie” – nie było stylistów ani makijażystów, dostępu do markowych ubrań, butików, sieciówek. Pierwszą stylistką w TVP była Dorota Williams, która przyleciała z Londynu. Cokolwiek powiedziała, było dla mnie święte. Miałam dwa zestawy na uroczystości: garnitur Mody Polskiej i welurową czarną spódnicę z marynarką. Lata zajęło mi odnalezienie swojego stylu. Aż okazało się, że to, co lubię nosić na co dzień, szarości, biel i pastele, nadaje się do telewizji. Czuję się w tym najlepiej i dobrze wyglądam w kamerze.
3 z 5
W pewnym momencie z dziennikarki stałaś się gwiazdą…
Kolorowe magazyny potrzebowały nowych bohaterów, więc najłatwiej było sięgnąć po tych, którzy byli opatrzeni.
Co uważasz za swoje największe osiągnięcie zawodowe tych 25 lat?
Pierwszy reportaż z Oscarów, kiedy Krzysztof Kieślowski i Krzysztof Piesiewicz odebrali nagrodę za scenariusz filmu „Trzy kolory. Czerwony”. To było wielkie przeżycie, wejścia na żywo do Jedynki, wtedy zobaczyłam słynny czerwony dywan. Za sukces poczytuję sobie przekonanie Edwarda Miszczaka do reportaży o operze w komercyjnej stacji, jaką jest TVN – byłam za kulisami Metropolitan Opera w Nowym Jorku i La Scali w Mediolanie. Cieszy mnie zawsze to, o co muszę długo walczyć. O wywiad z Marthą Stewart zabiegałam pięć lat.
Uparta jesteś. Teraz wykorzystujesz swoją popularność, aby pomagać ekologom w walce o ochronę dewastowanej polskiej przyrody.
Jestem głosem ludzi, którzy do tego głosu nie są dopuszczani. Zajmuję się tematem ekologii od ok. 10 lat. Ale dopiero teraz sytuacja zmusza do tego, żeby robić to głośniej niż zwykle, żeby chodzić do Sejmu, protestować. Tak źle z ochroną środowiska nie było nigdy! Z badań wynika, że 90 proc. Polaków jest przeciwnych polowaniom, a prawo pisane jest pod myśliwskie lobby, które stanowi zalewie 0,3 proc. polskiego społeczeństwa! Wykorzystuję moją popularność w słusznej sprawie. Widzę, co się dzieje na moich profilach na Instagramie i Facebooku! Ostatnio jeden z moich zaangażowanych ekologicznie postów miał 2 mln odsłon! Do niedawna takie wpisy były ignorowane, ludzie reagowali tylko na te o życiu prywatnym. Teraz to się zmieniło. Przyłożyłam trochę rękę do tego, że Ministerstwo Środowiska wycofało się z pomysłu odstrzału łosi. Zrobiłam wokół tego tematu, w porozumieniu z ekologami, dużo szumu. Uświadomiłam ludziom, co się wyrabia za ich plecami! Teraz, bywając w Sejmie, pokazuję twarze osób, które pod stołem załatwiają interesy jakiegoś wpływowego lobby. Niech się z tego tłumaczą przed wyborcami.
4 z 5
A co sądzisz o konfliktach w show-biznesie? Gwiazdy TVN, Rozenek-Majdan i Wojewódzki, prowadzą wojnę. Kiedyś Wojewódzki atakował też ciebie.
Mam inne rzeczy na głowie. Jest teraz tyle poważnych spraw, którymi naprawdę warto się zająć.
Wiele osób twierdzi, że wyglądasz dziś lepiej niż 20 lat temu.
To samo mogę powiedzieć o wielu koleżankach w moim wieku. Po odchowaniu dzieci zaczęłyśmy w końcu o siebie dbać. Mamy też lepsze ku temu warunki i większą świadomość. Ja dodatkowo genetycznie mam urodę dziecka, więc moja twarz, tracąc dziecięce rysy, zyskuje te kobiece. Fajnie jest to obserwować, porównując stare zdjęcia. Najważniejsze jest jednak to, że czuję się spełniona. Można się wystroić i zoperować, ale jeśli nie mamy partnera, przyjaciół, ciekawej pracy, człowiek jest zatopiony w nieszczęściu. Po mnie widać, że jestem zadowolona z życia. Czuję, że mogę jeszcze wiele osiągnąć, ostatnio spełniam się też w biznesie, od tego dostaję skrzydeł.
Twoim partnerem biznesowym jest twój partner życiowy Marek Kujawa. Jak wspólna praca wpłynęła na waszą relację?
Gdyby nie jego determinacja, wiara i umiejętności, nie zbudowalibyśmy firmy od nowa. Po tym, jak rozstałam się ze wspólniczką, czułam się oszukana, mówiłam „nie dam rady”. Ale Marek mnie przekonał i wszystko perfekcyjnie zaplanował. I tak prawie dwa lata temu zdecydowaliśmy się na mocne biznesowe uderzenie. Zainwestowałam w to wszystkie oszczędności. Marek wierzył w ten projekt chyba bardziej niż ja. Skorzystałam z jego wiedzy i doświadczenia jego firmy doradczej, zajmującej się zarządzaniem i strategią. Wziął na siebie detale i kontrolę wszystkich kooperantów. To był strzał w dziesiątkę. Pracowaliśmy dzień i noc przez siedem miesięcy, żeby przygotować nowe otwarcie marki Pat & Rub, podczas gdy wszyscy mówili, że potrzeba na to dwóch lat i zewnętrznych inwestorów.
5 z 5
Firma zbliżyła was do siebie?
Bardzo. Jesteśmy marzycielami. Napędzamy się wzajemnie, wykorzystujemy każdą chwilę, żeby wymyślać nowe rzeczy. Nie mieliśmy żadnych niesnasek, zdajemy sobie sprawę, kto jest w czym mocny.
Wyjdziesz po raz drugi za mąż?
Co to za obsesja z tym ślubem?! Nie rozumiem tego. Już miałam jeden ślub. Czy to coś zmieniło na lepsze, zadecydowało o moim szczęściu? Nie. Nad drugim w ogóle się nie zastanawiam. Mam mnóstwo innych rzeczy do zrobienia.