Joanna Krupa dostarcza ostatnio wiele sensacji mediom. Najpierw zamroziła swoje jajeczka na wizji, co niektórym się nie spodobało, a później zaczęto rozpisywać się o jej małżeńskim kryzysie. Plotkowało się o tym, że modelka nie spędziła świąt z ukochanym i że wybrała się z siostrą i przyjaciółkami na śnieżne szaleństwo. Zobacz: Krupa utknęła samochodem w zaspie: Nie będę więcej prowadzić!

Reklama

Teraz po zakończeniu show Top Model, Krupa więcej czasu spędza za granicą. W sylwestrową noc bawiła się w Miami, gdzie towarzyszył jej między innymi Dawid Woliński, a także mąż, z którym nie szczędziła sobie czułości. O ich hucznej imprezie napisał nawet tabloid Daily Mail. Zanim jednak Joanna zyskała taką sławę nie miała łatwo. Kiedy przeprowadziła się za ocean nie znała nikogo, co było dla niej dużym przeżyciem:

Było ciężko, bo nie znałam nikogo. Ale zostałam i powolutku jakoś to się rozkręciło, nie poddałam się. (…) Przez pierwsze dwa lata – nawet jak mi nie wszystko dobrze wychodziło – gdy rozmawiałam z mamą przez telefon, zapewniałam, że wszystko u mnie dobrze. Nie to, że miałam depresję, ale nie miałam agentki, nikogo - wyznała w "Fakcie".

Ponadto gwiazda przyznała, że miała sporo stresów w tamtym okresie i dużo podjadała, co przyczyniło się do tego, że przytyła. Podkreśla też, że to właśnie jedzenie dawało jej szczęście:

Normalnie w ciągu dnia pracowałam jako sekretarka, a wieczorem czy w weekendy nie miałam pracy, więc wtedy lubiłam coś zjeść na mieście. No i przytyłam. (…) Myślę, że tyle jadłam, bo byłam załamana, że nic mi w LA nie wychodzi i nikt nie chce ze mną pracować. To wszystko się na siebie nałożyło. Jedzenie było moim sposobem na szczęście.

Dzisiaj Joanna może pochwalić się super sylwetką i wspaniałym życiem za oceanem.

Zobacz: Spuchnięta Krupa relacjonuje mrożenie swoich jajeczek. Czas na kolejny etap

Zobacz także


Reklama

Sylwester Krupy w Miami:

Reklama
Reklama
Reklama