Jerzy Bończak bez wątpienia jest jednym z najbardziej cenionych polskich aktorów. Miliony znają go z m.in. filmów "Miś", "Rozmowy kontrolowane", "Ogniem i mieczem" czy seriali "Kariera Nikodema Dyzmy" i "Alternatywy 4". Na swoim koncie ma ponad trzysta ról, jednak wymagało to pewnego poświęcenia. Największą cenę zapłacili jego bliscy. Artysta 29 lipca 2023 roku obchodzi swoje 74. urodziny.

Reklama

Kariera Jerzego Bończaka

Jerzy Bończak ukończył PWST w Warszawie w 1971 roku i niedługo później rozpoczął dynamiczną karierę. Co ciekawe, nie korzystał z hulaszczego i lekkiego trybu życia, bowiem praktycznie od samego początku towarzyszyła mu jedna kobieta. Swoją przyszłą żonę poznał w SPATiF-ie i chociaż wtedy nie zaprosił jej na randkę, to wpadł na nią kilka miesięcy później w gmachu TVP. Od tamtego momentu są nierozłączni. Wzięli ślub w 1976 roku po wieloletnim związku. Aktor obawiał się małżeństwa, lecz jego partnerka była z nim w ciąży i chciał jej zapewnić poczucie bezpieczeństwa.

- Nigdy nie chciałem być zdominowany przez swoją partnerkę. Nie chciałem, by po wypowiedzeniu słowa: "kocham" założyła mi kajdanki na ręce i opaskę na oczy. Kocham swoją żonę, ale zdaję sobie sprawę, że dwoje ludzi w związku nie może tak do końca odkryć swoich kart - mówił Jerzy Bończak w jednym z wywiadów.

PIOTR LISZKIEWICZ/AGENCJA SE/East News

Zobacz także: Jan Piechociński doświadczył biedy, choć był gwiazdą polskiego kina. "Nie miałem na chleb"

Wspólnie doczekali się dwójki dzieci. Chociaż artysta od zawsze liczy się ze zdaniem ukochanej, to jednak więcej czasu spędzał na scenie, niż w domu. Jego żona w wywiadach mówiła wówczas, że mają tak mało czasu dla siebie, że wciąż się od nowa poznają.

- Żona przejęła trudny obowiązek wychowywania dzieci. Zwolniła mnie z tego. Nie odczuwałem tego, że brakuje mnie w domu. Taki jestem, taki zawód uprawiam, już tego nie zmienię. Aktorstwo to dla mnie najważniejsza rzecz w życiu. Poświęcam temu najwięcej czasu. Rodzina może mieć o to słuszne pretensje. Praca w teatrze mnie napędza, dzięki temu żyję - stwierdził w "Kulisach Sławy TVN".

Co więcej, Ewa Bończak musiała pogodzić się z tym, że jej mąż nie nosi obrączki. Z jakiego powodu? Otóż aktor jest bardzo przesądny i do dziś pamięta, że jak po ślubie założył obrączkę, to... przestał dostawać propozycje pracy. Mówił: "Przez miesiąc nikt nie zadzwonił, nawet z radia". Z tego względu schował obrączkę do szuflady i poprosił żonę o wybaczenie. To pomogło. Następnego dnia posypały się oferty, a on nie chciał zapeszać i pierścienia już nie założył.

Zobacz także
INPLUS/East News

Zobacz także: Jak dobrze znasz serial "Alternatywy 4"? Quiz wiedzy

U szczytu popularności musiał zmierzyć się również z poważną chorobą. Stres związany z zawodem odreagowywał bowiem alkoholem. Nałóg zaczął w końcu wpływać na jego zdrowie, relacje z rodziną, a także pracę. W wywiadach wspominał później, że pił wieczorami po to, żeby paść i rano obudzić się z kacem. W końcu doszedł do tego, że musi zerwać z nałogiem, bo sam siebie unicestwia.

- To było zamknięte koło. W pewnym momencie zauważyłem, że troszkę zaczyna się mnie wstydzić rodzina. To był pierwszy sygnał. A kolejny to był już zawód, kiedy zobaczyłem, że mam ogromne trudności z przewalczeniem na scenie tego kaca. Kiedy zacząłem reżyserować, nagle okazało się, że nie jestem w stanie zaproponować aktorom najprostszego rozwiązania, ponieważ mam zupę w mózgu - wyznał Jerzy Bończak w podcaście "WojewódzkiKędzierski".

Nie dałby rady, gdyby nie wsparcie żony i własna determinacja. Nie poszedł bowiem na terapię, lecz chciał sprawdzić swój charakter. Kiedy bawił się na swojej imprezie urodzinowej z okazji 50. urodzin, postanowił, że wypije ostatniego drinka w swoim życiu. Jak podkreślił w "Kulisach Sławy TVN", nie do końca mu się to udało: "Po drodze miałem dwie, trzy wpadki, ale one już definitywnie zakończyły ten rozdział mojego życia".

ADAM JANKOWSKI/REPORTER/East News

Zobacz także: Agnieszka Suchora o trudnych chwilach po śmierci Krzysztofa Kowalewskiego: "Czas trochę zabliźnia rany"

Dziś jest szczęśliwym mężem, ojcem biznesmena i córki, która prowadzi butik z ubrankami dziecięcymi, ale także dziadkiem. Ma czworo wnucząt - trzy dziewczyny i jednego chłopca. Wiadomo, że jeszcze kilka lat temu nie miał z nimi najlepszego kontaktu. Utrzymywał, że nie potrafi z wnukami znaleźć języka, ponieważ nie lubi dzieci.

- Nie jestem fanem dzieci, bardziej lubię rozmawiać z osobami, które mają jakieś poglądy i możemy sobie podyskutować. Choć bardzo kocham wnuki, to kiedy dziecko płacze i dopiero wchodzi w świat, jakoś słabo mi idzie z tym kontaktem - mówił w wywiadzie dla "Na żywo".

Tomasz Urbanek/DDTVN/East News

Na zdjęciu Jerzy Bończak ze swoją córką Anną w "Dzień Dobry TVN" w 2018 roku.

Zobacz także: Halina Kowalska, znana z "Alternatyw 4", tonie w długach. Serialowa gwiazda PRL błaga o pomoc

Dziś ich relacje uległy zmianie, ponieważ Ola ma już 19 lat, Luiza 15, Mila 10, a Gutek 6. Z dwójką najmłodszych wnuków odwiedził nawet w zeszłym roku "Dzień Dobry TVN". Wyznał wówczas, że nie próbuje zachęcać ich do aktorstwa, ponieważ chce, by sami odnaleźli swoje pasje i spełniali się w tym, co kochają.

- Bycie dziadkiem jest fantastyczną rzeczą, ponieważ nie musimy się przejmować tym, że dziecko jest chore, że trzeba go odebrać z przedszkola. To jest przede wszystkim rola rodziców. Natomiast my jesteśmy od pieszczenia i kochania, więc wydaje mi się, że to nie jest trudne. (...) Nigdy nie zabrałem Gutka i Mili do teatru, żeby pokazać im, jak wygląda scena, widownia. Ale obiecałem im, że to zrobię. Na pewno to będzie dla nich bardzo interesujące. Tak jak w stosunku do swoich dzieci nie miałem takiego parcia, żeby namawiać ich do wykonywania tego zawodu, tak samo nie będę robił tego ze swoimi wnukami. Życie samo będzie układało ich plan - stwierdził Jerzy Bończak w "Dzień Dobry TVN".

Aktualnie Jerzy Bończak spędza dużo czasu na Warmii w swoim domu z ogrodem, gdzie odnalazł własne miejsce na Ziemi. Niedaleko posesji znajdują się łąki, jezioro oraz las i to właśnie tam się relaksuje. Choć jest na emeryturze, dalej zdarza mu się brać udział w różnych aktorskich projektach. Jak sam mówi, "nie żyje świadomością, że jest emerytem" i pragnie cały czas robić to, co kocha.

Reklama

Życzymy jak najwięcej i jak najdłużej rozmaitych projektów!

JACEK DOMINSKI/REPORTER/East News
Reklama
Reklama
Reklama