Reklama

Jednym z najmocniej opisywanych wydarzeń w karierze Edyty Górniak było słynne wykonanie hymnu na Mistrzostwach Świata w Korei w 2002 roku. Jej wersja "Mazurka Dąbrowskiego" wywołała mnóstwo kontrowersji, a na gwiazdę spadła fala krytyki. Początkowo myślano, że na negatywną atmosferę wokół Edyty miał wpływ fatalne wyniki polskich piłkarzy, ale z czasem nic się w tej kwestii nie zmieniło. Sam temat hymnu wraca jak bumerang. Przypomnijmy: "W Korei zaśpiewałabym hymn z playbacku"

Reklama

Choć od pamiętnego występu na stadionie w Korei minie niebawem 12 lat, wciąż na jaw wychodzą nowe fakty i interpretacje tego zdarzenia. Teraz na ten temat postanowiła wypowiedzieć się Aleksandra Sewerynik, prawnik i dyrygent, a także wykładowca prawa autorskiego na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie. Jej felieton zamieszczony na łamach "Rzeczpospolitej" rzuca nowe światło na wykonanie Górniak i wręcz bierze piosenkarkę w obronę. Twierdzi, że taki, a nie inny występ był wypadkową wielu czynników, a wina nie może być przypisywana tylko wykonawcy.

Wracając do kontrowersyjnego wykonania hymnu przez Edytę Górniak – piosenkarka została bardzo skrytykowana za ten występ. Tymczasem moim zdaniem prawdopodobnie niewiele zawiniła ona sama. Błędy zostały popełnione wcześniej, a nieudane wykonanie było tylko ich konsekwencją. Uważnie przesłuchując nagranie, można stwierdzić, że orkiestra gra wstęp bardzo wolno, uroczyście. Naturalnie w takim samym tempie zaczyna śpiewać Edyta Górniak. Z kolei kibice śpiewają hymn o wiele szybciej, przyzwyczajeni do zdecydowanego, marszowego sposobu wykonywania „Mazurka Dąbrowskiego". Trudno jednak wymagać od rozentuzjazmowanych miłośników piłki nożnej trzymania się powolnego i uroczystego tempa. Tak hymn można wykonać podczas spokojnej, refleksyjnej uroczystości, a nie przed meczem piłkarskim, gdzie jego odśpiewanie jest nie tylko wyrazem patriotyzmu, ale ma także zagrzewać do walki o zwycięstwo - czytamy.

Autorka zauważa też, że zmieniona wersja hymnu nie była pomysłem Górniak. Ogromne znaczenie miał też fakt, że Edyta i orkiestra nie mieli podczas wykonania na stadionie ze sobą żadnego kontaktu, co wydatnie wpłynęło na jego przebieg.

Z wypowiedzi piosenkarki wynika, że na tę okazję zostało przygotowane specjalne opracowanie hymnu. To ważna okoliczność. Trzeba bowiem pamiętać, że to autor utworu (opracowania) zazwyczaj określa tempo utworu. Wykonawca porusza się jedynie w granicach, które zostały mu wyznaczone przez twórcę. Dlatego można przypuszczać, że tempo krytykowanego wykonania hymnu nie było jedynie pomysłem piosenkarki, ale wynikało z założeń przygotowanego opracowania. O efekcie zadecydowało jednak to, że wokalistka i dyrygent orkiestry nie mieli ze sobą żadnego kontaktu. To słychać. W rezultacie orkiestra, kibice i piosenkarka śpiewali i grali każde we własnym tempie. To nie mogło się dobrze skończyć... - podsumowuje.

Pamiętacie jeszcze wykonanie hymnu z Korei? Powinno wzbudzać tyle kontrowersji?

Zobacz: "Męczy mnie presja fanów. Muzyka nie jest na pierwszym miejscu"

Reklama

Edyta Górniak na imprezie Valentino:

Reklama
Reklama
Reklama