Reklama

Kamil Durczok wraca do dziennikarstwa i komentowania spraw bieżących. Temat katastrofy w Smoleńsku wraca jak bumerang, a zwłaszcza po wejściu do kin filmu "Smoleńsk" na nowo rozgrzał dyskusje. Kamil Durczok opisał co o tym wszystkim sądzi i czyja to wina, że temat ciągnie się przez tyle lat. Wygląda na to że wszystko jest "winą Tuska".

Reklama

Niedzielny wieczór. Na twitterze wysyp ekspertów lotniczych. Niebywałe, w jakim tempie rośnie grupa, która o lotnictwie, pilotażu, mechanice i aerodynamice lotu wie wszystko. „Widział Pan kiedy, żeby samolot spadł z 20 metrów i się tak rozsypał?” „Upadek w błoto musiałby to zamortyzować. Zamach jak nic”, „Sprawne samoloty nie spadają, tylko odlatują jak pilot chce” ( ten, to mój faworyt ). Podobnych głosów setki, każdy z niezachwianą pewnością, że jego sąd, to sąd ostateczny.
Oczywiście nigdy dość objaśniania dramatycznie prostych przyczyn tej tragedii. Nad Białorusią pilot otrzymuje informacje o warunkach lądowania w Smoleńsku. Jego uprawnienia nakazują mu lecieć na inne lotnisko ale tego nie robi. Nie wiemy dlaczego. Potem już tylko, i aż, jak w dominie, kolejne wywracane reguły, prawa i obowiązki. W końcu, zamiast uciekania od mgły spowijającej pas, wstrząsająca, ślepa próba lądowania na siłę, szukanie ( jak mówią w żargonie piloci ) „mebli”, czyli kontaktu wzrokowego z ziemią, wreszcie źle odczytywana wysokość. I uderzenia. Najpierw w krzaki, potem w brzozę, potem w ziemię. Czy w tej kolejności? A jakie to ma znaczenie??? Nie miało prawa ich tam być. Tak nisko, w tej mgle, w takim miejscu. Błędy rosyjskich kontrolerów nie mają tu praktycznie znaczenia, bo plus minus 100 metrów nad ziemią trzeba było stamtąd zwiewać. Tyle. Reszta to dywagacje wujka Miecia ze stryjem Antkiem. Tyle co do przepisów i lotnictwa.
Ale nie co do polityki, gry uczuciami i obrzydliwym rozgrywaniem tej katastrofy przez kilku cwaniaków. Tu jest miejsce do analiz i rozważań, dlaczego rozerwane i zmiażdżone skrzydła Tupolewa ktoś cynicznie wykorzystuje, by wzbić się w polityczne wyżyny. Kto im na to pozwolił?
Najwięcej ma tu sobie do wyrzucenia Platforma i Donald Tusk. Lata traktowania Antoniego Macierewicza jak nieszkodliwego wujcia-wariatuńcia, zemściły się na kolegach Tuska wielokroć. Najpierw w sondażach, z rosnącą w siłę „sektą smoleńską”. Potem w upokorzeniu jakim dla „europejskiej PO” była nominacja pana Antoniego na ministra obrony. Wreszcie, w bezsilności wobec szaleństwa rozpętanego przez „ekspertów” w rodzaju Nowaczyka, którzy z badaniem katastrof mają tyle wspólnego co ja z weganizmem. Tusk ma to gdzieś. Zostawił partię, kolegów, i - tego Mu ludzie nie wybaczą, więc marzenia o powrocie na białym koniu niech raczej porzuci - naobiecywał przed eurowyborami cuda na kiju. Po czym uciekł do Brukseli i od odpowiedzialności. Płakać po nim nie należy, żal raczej ludzi, którzy nieprawdopodobny hejt biorą za niego na siebie. Czyli w pierwszej kolejności Macieja Laska, człowieka niebywałej odwagi i kompetencji, za nim Edmunda Klicha, pozostawionego samego w Moskwie, w której bez wsparcia rządu i kraju odwalił tytaniczną robotę, wreszcie wszystkich którzy szaleństwu teorii o zamachu próbowali postawić tamę. Żeby była jasność - nie mam nic przeciwko, by przed sądem stanęli odpowiedzialni za ten zabójczy bajzel w polskim lotnictwie wojskowym. I w jego okolicach. Ale czym innym kara za zabójcze zaniedbania, a czym innym nowa religia, która na setce trupów buduje swój kościół. Siłę PiS budowała Platforma. Teraz niech z tego wyciąga wnioski. Jeśli w ogóle ma jeszcze po co - napisał na swoim Facebooku Kami Durczok.

Zgadzacie się z Kamilem Durczokiem? Przypomnijmy, że Kamil Durczok wraca do pracy, bo wygrał proces z tygodnikiem Wprost. Magazyn branżowy Press informuje, że według orzeczenia sądu dziennikarze i wydawca tygodnika muszą przeprosić Durczoka i wypłacić mu 500 tysięcy złotych! To znacznie niższa suma niż ta, o którą wnosił sam Kamil Durczok. Były szef Faktów walczył bowiem o odszkodowanie w wysokości 7 milionów złotych!

Pozew dotyczył artykułu "Kamil Durczok. Fakty po faktach", w którym tygodnik zamieścił m.in. zdjęcia z mieszkania znajomej dziennikarza, pisał o śladach narkotyków i gadżetach seksualnych, które - jak sugerowano - miały należeć do Durczoka. Wyrok sądu nie jest prawomocny.

Zobacz także: Roześmiany Kamil Durczok w sądzie z żoną Marianną. Jest pewny wygranej z "Wprost"? ZDJĘCIA

Kamil Durczok ma swój program na Polsat News. Po roku przymusowych wakacji wraca do pracy. W wielkim powrocie wspierała go żona Marianna.

Reklama

Kamil Durczok po wygranej z tygodnikiem "Wprost" odzyskuje wizerunek.

Reklama
Reklama
Reklama