Reklama

Jej programy o spektakularnych metamorfozach wnętrz od dawna cieszą się olbrzymią popularnością. Jednak największych zmian na przestrzeni ostatnich lat Dorota Szelągowska dokonała w swoim życiu. Kupiła 80-letni dom na Warmii, w którym teraz najchętniej spędza czas z dziećmi i przyjaciółmi, zwolniła tempo w pracy i uporała się z nerwicą lękową, która uniemożliwiała jej normalne funkcjonowanie. Przemianę widać także w jej sylwetce – prowadząca „Totalne rewolucje Szelągowskiej” schudła 10 kilogramów! I zapowiada, że to nie koniec zmian w jej życiu.

Reklama

Dorota Szelągowska schudła 10 kilogramów! Zdradza, jak udało jej się tego dokonać!

- Do niedawna mówiłaś, że jesteś na bakier ze sportem. A dziś regularnie ćwiczysz, schudłaś i wszyscy zachwycają się twoją metamorfozą.

Dorota Szelągowska: Te ochy i achy są chyba mocno przesadzone (śmiech). Fakt, wzięłam się za siebie, ale nie dlatego, że chciałam być fit, tylko zmusił mnie do tego stan zdrowia, a konkretnie mój kręgosłup, który jest w fatalnym stanie. W międzyczasie zrobiłam sobie jeszcze zdjęcie w bieliźnie od tyłu i zobaczyłam, jak naprawdę wyglądam. Zastanawiałam się: „Jezus Maria! Kto to jest?”(śmiech). Wiedziałam, że nie ma na co czekać i trzeba zacząć działać.

- Nie zaakceptowałaś tego, co zobaczyłaś?

DS: Akceptacja siebie nie oznacza leżenia na kanapie, wpieprzania chipsów i mówienia: „O, jakie mam wspaniałe fałdki!”. To, że chciałam wyglądać inaczej, nie oznacza, że siebie nie akceptuję. Nie kocham się bardziej, gdy jestem szczupła, natomiast dużo bardziej się sobie podobam, gdy nie mam tych 10 kilogramów nadwagi.

- Jesteś na diecie?

DS: Nie przekraczam ilości kalorii. Jeśli jestem na redukcji, jem tyle, by mieć deficyt. Jeśli nie jestem, staram się jeść mniej więcej tyle, ile jestem w stanie spalić. Jasne, że pozwalam sobie na grzeszki: makaron, brownie, pół butelki prosecco i churrosy.

- A potem godzina na siłowni?

DS: Tyle ćwiczyłam na początku i długo trzymałam ten reżim, niestety ostatnio jestem leniem i już tyle nie ćwiczę, za co mój trener na mnie straszliwie krzyczy. Nie zrezygnowałam natomiast z porannych treningów na orbitreku, które trwają około kwadransa. Widzę zmiany w swoim ciele, ale uważam, że nie jest to jakaś spektakularna metamorfoza. Dziewczyny coraz częściej pytają mnie, co zrobić, żeby schudnąć. Nie wiem, ja znam się na budowie domów! Zamiast pytać Szelągowską, lepiej pójść do specjalisty i z nim się skonsultować.

Wojciech Olkusnik/East News

Zobacz także: Bal Fundacji TVN: Dorota Szelągowska coraz szczuplejsza! Wygląda jak gwiazda Hollywood [ZDJĘCIA]

Dorota Szelągowska o wewnętrznej metamorfozie

- A ja się nie dziwię, bo dla wielu kobiet jesteś inspiracją i wzorem do naśladowania.

DS: Przyznaję, że za każdym razem, kiedy słyszę, że dla kogokolwiek mogę być inspiracją, czuję ogromne zdziwienie.

- Dlaczego?

DS: Wokół jest pełno ludzi, którzy borykają się z dużo gorszymi rzeczami w życiu niż ja, a każdy z nas coś ma za pazuchą. Żyję swoim życiem i niczego specjalnego nie robię. Może tylko to, że mówię o swoich problemach głośno i daję ludziom przykład, że można sobie z nimi poradzić. W ten sposób spłacam wobec nich dług, bo tylko dzięki nim jestem tu, gdzie jestem.

- A nie dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy?

DS: Na pewno też, ale uporanie się ze wszystkimi demonami i traumami zajęło mi dużo czasu. Bardzo potrzebnego, bym wreszcie zaczęła siebie kochać, doceniać i przestała sobie umniejszać.

- Długo uczyłaś się tej samoakceptacji?

DS: Bardzo długo, niemal dwie dekady. Najpierw musiałam przeprowadzić proces poznawczy, żeby zobaczyć, co siedzi we mnie w środku, i było to bardzo trudne. Gdy skończyłam 30 lat, wiedziałam już, czego nie lubię. Po czterdziestce doszłam do tego, czego w życiu chcę, choć… nie wiem, jak długo to będzie trwało. Pozwolenie na to, że człowiek się zmienia i ma różne potrzeby na różnym etapie, jest cholernie ważne. I ja sobie tego przyzwolenia udzieliłam.

- Wiele kobiet wciąż tego nie potrafi.

DS: I ucieka od tego, co naprawdę czuje. Też to robiłam. Kiedy zaczynałam swoją terapię, próbowałam odrzucić wszystko, co złe. Myślałam: „Nowe jutro, nowa ja”, a to gó*** prawda. Nie było żadnej nowej, tylko stara ja, która miała pracę do wykonania. Wiesz, na czym polegała moja wewnętrzna metamorfoza? Na tym, żeby zostawić przeszłość za sobą i pogodzić się z tym oraz zaakceptować to, co jest. Być wdzięczną za to, co było, a nie rzucać wszystko w cholerę i zaczynać życie od nowa.

- To wymaga ogromnej siły i świadomości, a te niewątpliwie masz. Jakie jeszcze cechy uważasz za swoje supermoce?

DS: Magiczne myślenie, że wszystko jest możliwe – to coś, co dostałam od mamy i z czym długo walczyłam. Dziś je lubię, bo daje mi dużą siłę, wiarę w to, że wszystko jest możliwe i gdy się czegoś chce, to można. Druga rzecz to zdolność wnikliwej obserwacji ludzi i tego, co się wokół mnie dzieje. Trzecia to empatia.

- Kiedyś wymieniałaś jeszcze niezależność.

DS: Niezależność to także pozwolenie sobie na zależność. A ja jestem zależna przede wszystkim od bliskich mi ludzi. Mogę sobie na nią pozwolić, podobnie jak na to, czy zostanę zraniona, czy nie. Kiedyś bardzo się tego bałam. Szłam w tę niezależność, bo wydawało mi się, że ona jest synonimem siły. A dziś? Pozwalam sobie upaść, żeby za chwilę otrzepać kolana, pójść dalej i robić wszystkie szalone rzeczy, jakie tylko przyjdą mi do głowy.

- Jak np. zakup domu na Costa Blanca? Szelągowska wyprowadza się do Hiszpanii?

DS: Tak szczerze, to nie wiem, co ona zamierza (śmiech). Cały czas próbuję za nią podążać, by się przekonać. Przede mną podróż na Islandię, potem wyjeżdżam do Hiszpanii, gdzie będę robić remont, ale jeszcze nie swojego domu. W tym roku ruszyłam w świat, a przez ostatnie ponad 10 lat niemal w ogóle nie podróżowałam. Chyba chcę zrekompensować sobie stracone lata.

Instagram / @dotindotin

Zobacz także: Dorota Szelągowska o walce jej 4-letniej córki z ciężką chorobą. Wanda leczy się od urodzenia

Dorota Szelągowska o walce z nerwicą lękową

- Dlaczego nie podróżowałaś?

DS: Ze względu na nerwicę lękową, która nie tylko uziemiła mnie w domu, ale niemal zrobiła ze mnie wrak człowieka. I będę o tym mówić głośno, bo wielu ludzi, bojąc się stygmatyzacji, wciąż wstydzi się przyznać, że ma problemy psychiczne. Nerwica lękowa bierze się głównie z tego, że nie znasz swoich emocji. Kumulujesz je w sobie i gdy w końcu wybuchają, dzieją się rzeczy straszne.

- Nie bałaś się skorzystać z fachowej opieki?

DS: Miałam psychiatrę, panią terapeutkę, rodzinę, która wiedziała, co się dzieje, a ja i tak byłam na totalnym dnie. Dostałam leki, które przyjmuję do dziś. Moja nerwica lękowa jest na razie zaleczona, a ja czuję, że odzyskałam kontrolę nad swoim życiem. Mam 42 lata i na nowo siebie odkrywam. Strasznie dużo czasu zmarnowałam w życiu na nielubienie siebie.

- Jakie zmiany szykujesz teraz w swoim życiu?

DS: Na pewno chcę mniej pracować i bardziej skupić się na mojej rodzinie oraz rzeczach, które sprawiają mi dziką przyjemność.

- Ostatnio odkryłaś swój kolejny talent i debiutowałaś jako autorka e-booka kulinarnego.

DS: To zabawne, że gdy ludzie widzą babę z młotem na budowie, to myślą, że ona na pewno nie gotuje. A ja kocham gotować i gościć ludzi. I jestem dobrą pani domu.

Instagram / dotindotin

Zobacz także: Dorota Szelągowska zaskoczyła metamorfozą. Fani: "Polska Marilyn Monroe"

Dorota Szelągowska ma nową miłość?

- A jaka jesteś prywatnie?

DS: Bardzo normalna w tej swojej nienormalności. Naturalna, śmieszna, spontaniczna. Zwykle chodzę w gaciach i bluzie i nie przejmuję się tym, jak wyglądam. Przeklinam i palę papierosy. Gotuję, brudzę siebie i wszystko, co jest dokoła. Mam głupie pomysły, ale potrafię też siedzieć cały dzień na kanapie pod kocem
i nic nie robić. Bywam okropna i złośliwa, chimeryczna i fatalna, a nawet obrażalska.

- Co nie zmienia faktu, że ludzie cię kochają.

DS: Ja też kocham ludzi i dlatego chcę im pomagać. Nie tylko w remontach. Kiedy byłam w najgorszym momencie mojej nerwicy lękowej i nie wychodziłam przez parę miesięcy z domu, szukałam wszędzie jakiejkolwiek nadziei. Jeśli moja historia może pomóc komukolwiek w walce o siebie i swoje zdrowie, to będę mówić o niej głośno, nawet jeśli będę za to hejtowana.

- W jakim miejscu życia dziś jesteś?

DS: W ważnym! W takim, w którym puzzle zaczynają do siebie pasować, choć jeszcze trochę mnie to przeraża. Teraz mam zamiar być szczęśliwa i mieć dobrych ludzi wokół. Kochać i być kochaną.

- Skoro o miłości… Przyznałaś, że nigdy nie byłaś na randce. Teraz to się zmieniło? Podobno jesteś zakochana…

DS: Nie, i jest mi z tym dobrze. Co będzie i co przyniesie mi los? Zobaczymy, ale wszystko przyjmę z pokorą. Najważniejszą miłość, czyli tę do siebie, odzyskałam. Czuję jej moc też od moich dzieci i bliskich – i tyle do szczęścia wystarczy.

East News/Adam Jankowski/REPORTER
Reklama

Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama
Reklama
Reklama